Jesteśmy na wczesnym etapie, a rewolucja wcale nie przebiega zgodnie z planem. Politycy, firmy motoryzacyjne i przedsiębiorstwa użyteczności publicznej mają nierealistyczne oczekiwania i nadal nie zdają sobie sprawy ze złożoności i skali wyzwania – ocenia Mats Larsson, dyrektor Global Energy Transformation Institute w Szwecji w rozmowie z Magdaleną Szymańską.

Magdalena Szymańska: Czy szumnie zapowiadana rewolucja elektromobilności w Europie utknęła w martwym punkcie?

Mats Larsson: Sprzedaż pojazdów elektrycznych rośnie w większości krajów, ale w różnym tempie. W Unii Europejskiej Szwecja ma najwięcej samochodów elektrycznych z około 13% całkowitej floty samochodowej. Niemcy mają 2-3%. Polska mniej niż 1%. Prawdopodobnie w Szwecji mamy też najwięcej elektrycznych ciężarówek, ale nie dysponuję dokładnymi danymi. Pomimo wysokiego wzrostu, oczekiwania dotyczące zakazu sprzedaży nowych samochodów z silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi od 2035 r. są nierealistyczne. Jednak niewielu zdaje sobie z tego sprawę. Przemysł motoryzacyjny wciąż tego nie rozumie. Aby napędzać wszystkie samochody w UE energią elektryczną, potrzeba będzie 700 TWh, co stanowi 25% całkowitej produkcji. Potrzeba dziesięcioleci, aby zwiększyć produkcję energii w celu pokrycia zapotrzebowania. Do napędzania wszystkich ciężarówek potrzeba około 500-600 TWh. UE postanowiła zakazać sprzedaży samochodów z silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi od 2035 r. i rozpocząć wycofywanie ciężarówek z silnikami wysokoprężnymi od 2030 r. Oczekuje się, że 75% wszystkich ciężarówek sprzedawanych w 2040 r. będzie miało napęd elektryczny. Nie ma jednak wystarczającej ilości energii elektrycznej, aby to pokryć, a jej wytwarzanie nie może być wystarczająco szybko wzrosnąć. Jak dotąd nie udało się dotrzeć z tymi informacjami do decydentów wysokiego szczebla w Szwecji i UE.

Jakie są założenia koncernów motoryzacyjnych odnośnie sprzedaży samochodów elektrycznych?

Poruszam tę kwestię w mojej najnowszej książce "Poważne ekonomiczne i społeczne konsekwencje szybkiego przejścia na elektromobilność". Liderzy branży motoryzacyjnej, tacy jak VW, Mercedes, Volvo (ciężarówki), Scania (ciężarówki) itp. wydają się wierzyć, że przeniosą wysoką sprzedaż pojazdów benzynowych i wysokoprężnych na pojazdy elektryczne i staną się na rynku pojazdów elektrycznych tak dużymi graczami, jak obecnie na rynku pojazdów benzynowych i wysokoprężnych. Jednak Tesla i chińscy producenci zarówno samochodów osobowych, jak i ciężarowych wyprzedzają europejskich o dziesięć do dwudziestu lat. Ich pojazdy są lepiej dostosowane do wymagań klientów. W 2023 r. Tesla sprzedała 1,8 miliona w pełni elektrycznych samochodów, a VW może połowę tej liczby. Tesla sprzedawała samochody elektryczne z zyskiem, podczas gdy VW, Ford i inni ze stratą, ponieważ mają wyższe koszty i pojazdy, które są droższe w produkcji. Chińska firma BYD sprzedała 3 miliony samochodów. Ma również bardzo konkurencyjne ciężarówki, które będą sprzedawane być może o 100 tys. euro taniej niż te od europejskich producentów. Ciężarówki elektryczne kosztują 300 000 euro, czyli około trzy razy więcej niż ciężarówki z silnikiem Diesla. Jeśli więc BYD może sprzedawać za 200 000 euro, ma bardzo dużą przewagę.

Na tyle, na ile udało mi się uzyskać informacje, nie ma europejskich firm motoryzacyjnych, które sprzedawałyby pojazdy elektryczne z zyskiem. To bardzo duże zagrożenie dla europejskiej gospodarki.

Czy rewolucja przebiega zgodnie z planem? Co stoi na przeszkodzie, na jakim etapie jesteśmy?

Jesteśmy na wczesnym etapie, a rewolucja wcale nie przebiega zgodnie z planem. Politycy, firmy motoryzacyjne i przedsiębiorstwa użyteczności publicznej mają nierealistyczne oczekiwania i nadal nie zdają sobie sprawy ze złożoności i skali wyzwania. Wydaje się, że VW i Volvo (ciężarówki) zaczęli to sobie uświadamiać, podobnie jak Stellantis (właściciel 16 marek, w tym Opla, Citroena, Peugeota, Alfy Romeo, Chrysler), przynajmniej do pewnego stopnia.

Czyli sytuacja europejskich producentów z branży motoryzacyjnej jest delikatnie mówiąc trudna…

To ważna kwestia ze względu na wielkość i znaczenie przemysłu motoryzacyjnego jako pracodawcy w wielu krajach europejskich oraz ze względu na znaczenie branży transportowej dla dostaw do sklepów i firm wytwarzających produkty z komponentów i surowców. W przemyśle motoryzacyjnym w UE pracuje 13,5 miliona osób i mniej więcej tyle samo u dostawców i partnerów biznesowych, łącznie 25-30 milionów osób. Jeśli ta branża zostanie zniszczona przez chińskich dostawców i Teslę, będzie to katastrofalne. W branży transportowej pracuje 6,5 miliona osób i jeśli firmy te będą musiały kupować ciężarówki elektryczne, ale nie będzie wystarczającej ilości energii elektrycznej do ich zasilania, będzie to katastrofa.

Jednak ludzie mają wielką wiarę w firmy motoryzacyjne, przedsiębiorstwa użyteczności publicznej i rządy. Uważają, że nie ma się czego obawiać.

Mats Larsson

Dyrektor Global Energy Transformation Institute w Szwecji, realizującym projekty zarządzania zmianą w sektorach energii i zrównoważonego rozwoju, koncentrujące się na elektromobilności, gospodarce o obiegu zamkniętym oraz innych zrównoważonych technologiach produkcji, ogrzewania czy transportu. Od przeszło dwóch dekad Mats Larsson jest także konsultantem w IUC Syd, centrum rozwoju przemysłowego, którego misją jest promowanie wzrostu i konkurencyjności firm przemysłowych w Skanii. W IUC Syd Mats zajmuje się rozwojem biznesu i zarządzaniem zmianą, projektami analitycznymi w obszarze transformacji systemów energetycznych, elektromobilności, gospodarki o obiegu zamkniętym, cyfryzacji i innowacji.