Choć w Ameryce miał być kompaktem, wiedzie prym na każdej imprezie zmotoryzowanych klasyków.
Ten mały Włoch reklamowany był przez Niki Laudę i samego Enzo Ferrariego.
Powstał jako kompromis, mający być początkiem przygody z prawdziwym Porsche.
Kochał go Pablo Escobar, buntowniczki i surferzy.
Od 1973 roku ratował życie ludzi i ich dobytek w Niemczech, a potem na Żuławach.
Był najładniejszy spośród wszystkich europejskich mikrosamochodów. Miał też szansę stać się tym, czym był dla Polaka dwie dekady później Fiat 126p.
Najpierw był Pontiac Tempest GTO. Po nim pojawił się Ford Mustang, a zaraz potem – Dodge Charger. Amerykańskie Muscle Cars na chwilę zawładnęły zmotoryzowanym światem.
W pewnych ściśle określonych przypadkach mój starszy, doświadczony kolega mawia: „za fajna, aby można było ją mieć”.
W motoryzacji, jak w życiu często zdarzało się, że ktoś chciał coś komuś udowodnić.
Jaki powinien być samochód sportowy? Kiedyś panie mówiły, że najlepiej jakby był mały, włoski, czerwony i oczywiście bez dachu.