Pan Kurecki
Wielki Buick i niedokończona gawęda
Pan Kurecki
Wielki Buick i niedokończona gawęda
Ile warte są prestiż, pieniądze i sława? Historia bogatego kupca, pana Aleksandra Kureckiego i jego mądrej córki Marii, pokazuje, że czasami mniej, niż może się nam wydawać. Od niedawna przypomina o nich piękny Buick. Bardzo podobnym, z tymi samymi numerami rejestracyjnymi, państwo Kureccy przemieszczali się po II RP i drogach Wolnego Miasta Gdańska.
Z czym kojarzy się nam amerykański luksus? Lincoln, Cadillac? Kiedyś także Buick. Pierwszy samochód tej marki zaprezentowany został prawie 120 lat temu, w 1904 roku. Cztery lata później Buick przejęty został przez General Motors. Władze koncernu zdecydowały, że pod tą marką produkowane będą duże i luksusowe pojazdy. Wiele Buicków służyło w wojskach alianckich na froncie zachodnim, przyjechało do Polski razem z Błękitną Armią generała Józefa Hallera. Inne zostały zakupione przez rząd polski z powojennego demobilu. To sprawiło, że od początku naszej niepodległości marka ta była w Polsce bardzo rozpoznawalna. W Warszawie bardzo szybko uruchomiono generalne przedstawicielstwo – będące częścią bardzo znanej spółki „Elibor”. Salon sprzedaży znajdował się na ulicy Sienkiewicza 1, a serwis na Wolskiej 99/101/103. O marce zrobiło się jeszcze głośniej, kiedy to Buickiem, podarowanym mu przez Polonię w USA, powrócił 31 października 1928 roku, z podróży dookoła świata harcerz Jerzy Leon Jeliński.
Od 1938 do początku roku 1939 Buicka Super 8 importowała do Polski i konfekcjonowała spółka Lilpop Rau & Loewenstein. Super 8 szybko stał się ulubieńcem polskich elit. Można go było regularnie oglądać, w latach 1938-1939, na pokazach i konkursach piękności samochodów. Lekko używane Buicki sprowadzane były także przez prywatne podmioty, w tym popularną przed wojną gdyńską firmę „Autocentrala” należącą do Braci Skwiercz. Piękny Buick Special 8 Model 41 z końca lat 30 (1937 lub 1938), należał także do pana Aleksandra Kureckiego, polskiego przedsiębiorcy w branży handlowej i spedycyjnej, z wolnogdańskim paszportem. Pan Kurecki zawiadywał m.in. Bałtyckim Bankiem Komisyjnym SA, działającym w Gdańsku w latach 1897-1939. Za pośrednictwem banku Kurecki współkontrolował także działalność założonej w 1926 roku, drugiej co do wielkości, polskiej firmy maklerskiej, czyli Polskiej Agencji Morskiej z Gdyni. Był także właścicielem dwóch domów towarowych. Kurecki udzielał się aktywnie w Automobilklubie Morskim, gdzie wspomagał swojego dobrego znajomego, prezesa klubu, Napoleona Korzona, szefa Rady Interesantów Portu Gdyńskiego, właściciela spółki „Polskarob", właściciela licznych gruntów na Kamiennej Górze, i wielkiego społecznika. W 1939 roku wybrano go na, jak się miało wkrótce okazać, ostatniego przedwojennego prezesa sławnego Polskiego Klubu Morskiego.
Przez wiele lat nasz przedsiębiorca i jego niemiecka partnerka Nelly, mieszkali przy ulicy Lastadia. W 1938 roku przenieśli się do należącej uprzednio do żydowskiego przedsiębiorcy, obszernej willi przy Parkweg 1 (obecnie to ulica Pawłowskiego), przylegającej do Jaśkowej Doliny. Pod willą parkowała rzecz jasna, amerykańska limuzyna: „[…]Siadałam na przednim, zwykle dla ojca zarezerwowanym miejscu, ciężkiej połyskliwej amerykańskiej limuzyny. Pojemny bagażnik naszego samochodu mieścił tez sporo solidnych, skórzanych waliz, oklejonych mnóstwem różnokolorowych i różnokształtnych reklamówek zagranicznych hoteli oraz okrągłe pudło z ceraty, przeznaczone na kapelusiki Nelly… I oto jedziemy ciężkim, bezszelestnym buickiem” - wspominała córka właściciela pojazdu, Maria Kurecka, w swojej książce pt. „Niedokończona Gawęda”.
Pan Kurecki swoim nowym domem i pięknym autem nie nacieszył się zbyt długo. Po wybuchu wojny naziści skonfiskowali mu cały majątek, jego samego wysyłając do Dachau. Tam zmarł, w grudniu 1940 roku. Maria Kurecka walczyła w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie zyskała sławę wybitnej pisarki i tłumaczki literatury angielskiej, francuskiej i niemieckiej. W 1945 roku wyszła za Witolda Wirpszę - polskiego poetę, prozaika, krytyka i tłumacza literatury niemieckiej. Wspólnie z mężem tłumaczyła Doktora Faustusa T. Manna. Napisała biografię H. Ch. Andersena. W 1970 roku wyjechała z Polski, aby ostatecznie zamieszkać w Berlinie Zachodnim. Zmarła w 1989 roku, nie ukończywszy swoich, niezwykle barwnie pisanych wspomnień.
Zainspirowani historią Aleksandra Kureckiego i jego córki, postanowiliśmy z pewnym niezwykłym kolegą przywrócić takie auto na trójmiejskie drogi. W Holandii namierzyliśmy egzemplarz, który od 1938 do 1999 pozostawał w rękach rodziny Holley w Teksasie. Następnie trafił do Holandii, gdzie do wiosny stanowił element prywatnej kolekcji pojazdów, biorąc regularnie udział w rajdach i zlotach, w tym w paradach pojazdów zabytkowych, upamiętniających Bitwę pod Arnhem. Tej samej, w której brali udział także polscy spadochroniarze. Teraz zaopatrzony w rejestrację Pana Kureckiego i przedwojenny znaczek gdyńskiego Automobilklubu, przypomina Aleksandra i Marię. Ludzi, o których w Trójmieście nie powinniśmy zapominać.