GMC Jimmy

Amerykański SUV z Terminatorem w tle

Krzysztof Nowosielski

Choć w Ameryce miał być kompaktem, wiedzie prym na każdej imprezie zmotoryzowanych klasyków. Dziś, piękny i dominujący GMC Jimmy z Trójmiasta regularnie zgarnia nagrody w lokalnych zmotoryzowanych konkursach piękności.

Większości z nas wydaje się, że SUV-a wymyślili Japończycy, Anglicy, albo Amerykanie, gdzieś pod koniec XX wieku. Nieprawda! Takie samochody popularne były w USA już 20 lat wcześniej. Wystarczy popatrzeć na kultowego International Harvestera z 1961 roku, albo na – no właśnie pokazane po raz pierwszy w 1969 roku, GMC Jimmy, aby przekonać się że wbrew temu, co twierdzą Brytyjczycy, pokazany w 1970 roku Range Rover wcale nie był pierwszy.

Od dnia debiutu, aż do końca produkcji w 2001 roku, Jimmy był zawsze taki sam – trochę jak włoski model Fabio Lanzoni – wielki, przystojny i grubo ciosany. Trudno zatem zrozumieć, dlaczego marketingowcy General Motors nazywali go przez lata „kompaktem”. Podobno dlatego, że plasował się wielkościowo pod wielkim Suburbanem, który de facto był ciężarówką, którą przystosowano do przewozu osób.

Suburban i Jimmy miały, różniącą się długościami, wspólną ramę. W 1972 roku zaprezentowano kolejne wcielenie Jimmiego. Samochód stał się większy, a także utrzymano go w nowej estetyce wdrożonej wówczas przez General Motors. Jimmy II stało się bardziej kanciaste. Przybyło też chromów. Takie Jimmy pozostało w produkcji przez kolejne 20 lat. Następna, trzecia generacja SUV-a GMC oferowana była do 1991 roku.

Podobnie jak Fabio, Jimmy szybko został aktorem. Włoski amant ma na swoim koncie 50 produkcji, Jimmy ma ich kilkaset. Nic dziwnego, przecież jego charakterystyczna, kubiczna sylwetka, stała się jednym z symboli amerykańskiego przedmieścia.

Nasz „trójmiejski” GMC Jimmy parkuje nieco bliżej centrum – na gdańskiej Morenie. Pod jego maską kryje się potężny 6.2 litrowy motor Detroit Diesel, o mocy 135 km i momencie obrotowym ciężarówki, wynoszącym 550 Nm. Wyprodukowano go zaś wtedy, kiedy na ekrany kin weszły historyczne hity - Ghostbusters, Indiana Jones i Świątynia Zagłady, Gremliny, Gliniarz z Beverly Hills, Amadeusz, czy tak coraz bardziej niestety realny Terminator. W Orwellowskim roku 1984.

- Pomysł zakupu tego auta zrodził się dawno temu, gdy jako mały chłopak miałem okazję przejechać się takim wehikułem – wspomina właściciel Sławek Fuławka. - Szukałem go bardzo długo. Po szeroko zakrojonej kwerendzie zagranicznych portali, właściwy egzemplarz odnalazłem w Polsce. Samochód był w fatalnym stanie blacharskim, za to świetnym mechanicznie i z symbolicznym przebiegiem wynoszącym w momencie zakupu zaledwie 65000 km – dodaje.

Aby zacząć z niego korzystać, najpierw konieczne było usunięcie rdzy. Odbudowa trwała 2 lata. Nie objęła środka i tapicerki, gdyż te były w świetnej formie. Samochód jest bardzo bogato wyposażony. Ma elektryczne szyby, klimatyzację, łamaną kolumnę kierownicy, tempomat, czyli rzeczy które 40 lat temu nie były dostępne w większości samochodów z Europy.

- Jimmy pomimo swojego wieku jest w pełni sprawny i dostarcza mi i mojej rodzinie wspaniałych chwil spędzonych na zlotach samochodów amerykańskich, czy innych eventach związanych z zabytkową czy klasyczną motoryzacją. W tym roku wybieramy się też do Szwecji. Bo to kraj, w którym – oprócz USA, najbardziej kochają takie samochody – podkreśla miłośnik amerykańskiego SUV-a.