„Czuję się jak zbity pies... nagle wszystko traci sens. Miesiące przygotowań, cała nadzieja, tysiące kilometrów, te wszystkie wyrzeczenia - wszystko bierze w łeb przez małą dziurkę w przewodzie od wspomagania. Potem lawina konsekwencji, brak wspomagania, szaleńcza jazda z ponadludzkim wysiłkiem, żeby przejechać ogromne wydmy, zakopujemy się i pęknięta lina która przebija atrapę i rozwala nam chłodnicę” - tak Krzysztof Hołowczyc, znakomity polski rajdowiec opisywał jedną z najsmutniejszych chwil w swoim życiu. Chwilę, która pozbawiła go upragnionego zwycięstwa w Rajdzie Dakar.