Kiedy deszcz zbyt mocno stuka w moje okna, a temperatura krąży wokół zera, szukam miasta pełnego słońca, do którego mogę dolecieć bezpośrednio z gdańskiego lotniska.
Czerwone dachy, gliniane donice, koty wylegujące się na kamiennych murach. Morze, góry i słońce, które świeci tu mocno, jak przystało na wyspę władaną przez Heliosa – boga słońca.
W Południowym Tyrolu sezon narciarski rozpoczyna się już na początku grudnia.
Oszałamia ostentacyjnym przepychem i spełnia najbardziej wyrafinowane zachcianki. Przyzwala na wszystko, o czym można zamarzyć.
Kiedy jesień puka w okna, najlepiej pomyśleć o wiośnie. Albo od razu przenieść się tam, gdzie drzewa zaczynają się zielenić, a kwiaty wybuchają kolorowymi pąkami.
Tuż przed lądowaniem narasta ekscytacja. Samolot otacza zgrabnym łukiem portugalską stolicę.
Barcelona wrze! O każdej porze dnia i nocy. Dużo tu gwaru i napełnionych musującą cavą kieliszków.
Trudno powiedzieć, że nie sięgają tu spojrzenia przyjezdnych. Jest wręcz przeciwnie. Czasami można odnieść wrażenie, że jest ich równie wiele, co ziaren piasku na tutejszej plaży.
Świat podziwia z perspektywy rowerowego siodełka. Nosi trampki, pisze bloga i pokazuje, że nawet wielkie zaskoczenie może mieć niesamowicie pozytywne oblicze.
Na co dzień podziwia swe odbicie w kryształowej tafli Zatoki Kotorskiej, choć krajobraz dość szybko może się tu zmieniać, jak w kalejdoskopie.