Kiedy deszcz zbyt mocno stuka w moje okna, a temperatura krąży wokół zera, szukam miasta pełnego słońca, do którego mogę dolecieć bezpośrednio z gdańskiego lotniska. Miejsca, od którego Trójmiasto dzieli maksymalnie kilka godzin lotu samolotem. Skusiła mnie Hiszpania, a Ryanair przeniósł mnie wprost do Alicante, gdzie zmarzniętego przybysza nawet zimą otulają ciepłe promienie słońca, a dobra zabawa nie jest weekendową przyjemnością, ale codziennym obowiązkiem. Podobnie jak uciechy kulinarne.

Słońce i złoty piasek to wciąż najlepsze produkty proponowane przez Hiszpanię. Alicante ma coś więcej. Ma powstałą tu paellę. Znam kilka osób, które wybrały się w podróż wyłącznie po ten smak. W sieci ciasnych uliczek starego rynku można się zagubić, jednak nie na tyle, by nie móc wyjść z tego labiryntu. Spacer ten to raczej miła ucieczka od gwaru miasta, jaki przytłacza nas na co dzień. Starówka w Alicante posiada jednak drugie oblicze. Rankiem i po południu wąskie, kręte, kolorowe uliczki emanują spokojem, ożywając wieczorem. Kiedy otwierane są rozmaite bary i tawerny, a z ich wnętrz wydobywa się głośna muzyka, ulice stają się rozbawione i wyjątkowo gwarne. 

HISZPANIA W PIGUŁCE 

Wystarczy kilka kroków, by ze starówki wejść na nadmorską promenadę ciągnącą się przy nabrzeżu obok plaż i nowoczesnej mariny. Explanada de Espana jest nie tylko symbolem miasta, ale jednym z najbardziej popularnych bulwarów spacerowych w całej Hiszpanii. Deptak co rusz przechodzi przez gaje pełne palm, parki, skwery, mija fontanny, ukwiecone fasady domów, puby i restauracje, w których po zmroku tętni intensywne życie nocne. Można tu nacieszyć oko naturą i piękną architekturą przyplażowych kamienic. Warto patrzeć pod nogi i podążać z rytmem fal położonej na posadzce marmurowej mozaiki - to ponad 6 mln sztuk miniaturowych kostek koloru czerwonego, czarnego oraz białego, położonych tak, by stwarzały wrażenie pokonywania drogi wśród morskich fal. 

Promenada uznana za dzieło sztuki jest najbardziej znanym i najczęściej fotografowanym miejscem Alicante. To też centrum miasta. W zasięgu ręki są barokowe zabytki architektury - Ratusz  i Bazylika Santa Maria. Niedaleko bazyliki znajduje się chyba najciekawsze muzeum miasta - Museo de Arte Contemporaneo de Alicante, w którym na ścianach wiszą Picasso, Kandinsky, Dali, Chagall, Tapies czy Serrano. Nieco wysiłku trzeba włożyć, by dotrzeć do Castillo de Santa Barbara na wzgórzu Monte Benacantil. Usadowiony na wysokiej skale zamek wydaje się czuwać nad bezpieczeństwem miasta. Bez wątpienia jest doskonałym miejscem na krótką lekcję historii i spokojny, popołudniowy spacer. Widać stąd całą zatokę, stare miasto, nawet pobliskie wyspy. 

W NIESPIESZNYM RYTMIE 

Alicante wiele lat temu stało się największym centrum turystycznym na Costa Blanca, najbardziej nasłonecznionego wybrzeża Hiszpanii. W konkursie na wyjątkowe plaże na świecie, portal podróżniczy Trip Advisor wielokrotnie wyróżniał właśnie tutejsze plaże - czyste, z drobnym złotym piaskiem i przezroczystą wodą, nagrzewane przez słońce przez 300 dni w roku. Nie bez znaczenia jest, iż woda w Morzu Śródziemnym ma temperaturę, która polskie ciała, hartowane w Bałtyku wprawia w stan błogości. Nawet zimą rzadko spada poniżej 16 st. C.  

Najbardziej znana i warta swojej sławy jest położona we wschodniej części miasta plaża San Juan, ciągnąca się od wioski rybackiej El Campello na skalistym przylądku Cabo de las Huertas. Po obiedzie lub zakupach można wyskoczyć na plażę del Postiguet znajdującą się tuż za portem, w samym centrum miasta. To miejsce przyciąga tłumy miejscowych i turystów, którzy zajęci sobą, nie zwracają uwagi na otoczenie. Wszystko dostosowuje się tu do niespiesznego tempa, choć to przecież środek miasta. 

SZALEŃSTWO ZA JEDEN UŚMIECH 

Dla ciekawych Hiszpanii, Alicante może stanowić świetną bazę wypadową na cały region od Murcii po Walencję. I tu warto podkreślić, iż Alicante to nie tylko nazwa miasta, ale także prowincji. W okolicy jest Benidorm nazywane hiszpańskim Miami. Tu, w ogromnych parkach rozrywki, raj swój znajdą dzieci, nawet te 60+. Parków jest kilka, jedne oferują godziny szaleństwa, w innych można się wyciszyć. Terra Natura jest bardzo nowoczesnym ogrodem zoologicznym, w którym odwiedzający maja bardzo bliski kontakt ze zwierzętami. W zakamarkach starych budowli kryją się węże boa, na drzewach bawią się małpy, a tuż obok przechadzają się ibisy, alpaki i lamy. 

Również w Mundomar głównymi bohaterami są zwierzęta. To niezwykły ogród zoologiczny, najbardziej popularny tego typu park w Hiszpanii. Wiele tu stworzeń morskich, przede wszystkim ulubionych przez turystów fok i delfinów. Kto ma ochotę na szaleństwo na kolejkach górskich i wodnych, powinien zajrzeć do Terra Mitica. Ci, którzy lubią się bać, odkryją tu labirynt Minotaura i zagubioną świątynię. Dla maluchów przygotowano lżejsze propozycje. Dużo spokojniej jest w Elche, kameralnej miejscowości, której gaje palmowe trafiły na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO – 200 tysięcy pni i zielonych pióropuszy to największa oaza Europy. Właśnie stąd pochodzą najsmaczniejsze daktyle, które
jada cała Hiszpania.  

OD BARU DO BARU 

Na pierwszy ogień idzie paella. Nie może być inaczej - jedno z popisowych dań kuchni Hiszpanii, narodziło się właśnie w tym regionie. Do paelli wrzuca się właściwie wszystko: od warzyw po owoce morza. Je się ją na obiad i ponieważ proces przygotowania jest żmudny, trzeba na nią poczekać do 40 minut. Właśnie po czasie oczekiwania na paellę można poznać dobrą knajpę. Nie dajcie sobie wmówić, że da się ją zrobić w kwadrans. 

Wieczory i noce miejscowi, jak wszyscy Hiszpanie, spędzają na pielgrzymkach po barach tapas. Mało jest bowiem rzeczy tak typowo hiszpańskich jak "tapeo", czyli wędrowanie od baru do baru, aby przy lampce czerwonego wina lub kuflu piwa delektować się małymi przekąskami lub przystawkami. Na ogół stoi się opartym o kontuar baru i wybiera z kontuaru to, na co ma się ochotę: trochę tego, trochę tamtego. Są ryby, owoce morza, pachnące słońcem pomidory i papryki. Oliwki wielkie jak orzechy włoskie, kapary, miejscowe karczochy. 

Stare bary i tawerny walczą o zachowanie swojej tradycji. Obok nich, w innych, o bardziej nowoczesnym wyglądzie, młodzi szefowie kuchni folgują swojej wyobraźni i wymyślają tapas przyszłości, jak w "Gourmet Experience" w El Corte Ingles Department Stores. Miejsce to zdobyło kilka nagród potwierdzających, iż jest to najlepszy bar tapas w Alicante. Jeśli nie tu, to w innym miejscu koniecznie spróbujcie ususzonego tuńczyka, ikry, płatów surowej ryby zalewanych pachnącą oliwą i zmiażdżonymi z czosnkiem pomidorami oraz grillowanych bakłażanów, cukinii i miejscowych serów: mocnych, pachnących. Nie zapomnijcie o winie.   A jeśli przyjdzie wam witać w Hiszpanii Nowy Rok, spróbujcie naśladować miejscowych pielęgnujących zwyczaj jedzenia 12 winogron wraz z wybiciem przez zegary 24 w noc sylwestrową – jedno na każde uderzenie zegara. Witają więc Nowy Rok z ustami pełnymi owoców, bowiem przełknięcie wszystkich w tak krótkim czasie jest niemal niemożliwe. Soczysty rytuał ma gwarantować pomyślność i szczęście. Sto lat temu wymyślili go plantatorzy z Alicante. Zaskoczeni nadzwyczaj obfitymi zbiorami, wpadli na pomysł, jak zwiększyć sprzedaż winogron. Udało się!