Chyba żaden inny program w historii polskiej telewizji nie był tak szalony jak Lalamido. Wyrastał w oparach słynnego Totartu i ruchów alternatywnych, a skończył po efektownym występie przed premierem.
Jego twórczość już dawno wyszła poza ramy Polski. Charakterystyczne obrazy z martwą naturą bliskie malarstwu holenderskiemu, figuratywne, a często pełne wanitatywnych odniesień zyskały uznanie na niezliczonej liczbie wystaw i konkursów.
Spotkaliśmy się w trójkę, w Gdyni, w nowo otwartym sklepie Marty Frej.
Niektórzy porównują go do amerykańskiego Bon Ivera. Jego muzyka to proste i delikatne brzmienia podszyte elektroniką z leniwie płynącą melodią.
„Słońce wciąż kryje się za horyzontem. Minie dobra chwila, zanim zacznie ogrzewać moje zmarznięte, osłonięte kilkoma milimetrami neoprenu ciało.
Na samą myśl o nim, w głowie pojawiają się setki sentymentalnych wspomnień: szum fal, piaszczyste, złociste plaże, malownicze kutry rybackie, muszle, bursztyny i w końcu bajeczne wschody i zachody słońca.
Bałtyk w czasie swojej krótkiej historii przechodził już różne fazy od zimnego pełnosłonego morza do ciepłego jeziora, teraz wchodzi w kolejny etap swojej ewolucji.
Spotkanie z nią jest kosmicznym doświadczeniem. Bije od niej spokój, trudne do wyjaśnienia uduchowienie oraz ciepło, które roztacza jak energetyczną aurę.
Wiele lat temu, podczas naszej wędrówki w Hollywood Hills wybitny reżyser Andriej Konczałowski, powiedział mi „Never give up”.
Przez jednych uwielbiany, a przez innych znienawidzony. Co nie zmienia faktu, że jest noblistą, byłym liderem Solidarności i byłym prezydentem Polski.