Pobudka o 3 nad ranem nie nastraja mnie optymistycznie. Jest jeszcze ciemno. Jednak wyruszyć należy na długo przed tym, zanim wzejdzie słońce.
Bawaria, a dokładniej Frankonia, kojarzyła mi się, zapewne jak większości moich znajomych, z piwem i kiełbaskami produkowanymi na sto sposobów.
Ocean. Pieprz i wanilia. I upał wpisujący się w obraz tropikalnej idylli.
Pełne jest tajemniczych zakamarków, smaków i życia, choć na dobrą sprawę pośpiech bywa tu rzadkim gościem.
Stoję na wierzchołku Akropolu. Próbując ogarnąć wzrokiem jak najwięcej, zastanawiam się, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy miasto.
Hongkong był zawsze wyjątkowy. Zawsze w awangardzie. Kipiące kolonialnym zgiełkiem miasto jest dziś wizytówką nowych Chin.
Dziękuję Ischgl. To była prawdziwa eksplozja! - zwrócił się do tłumu pod sceną Elton John, który miał okazję wystąpić tu dwukrotnie.
Wystarczyło mi niewiele ponad dziesięć godzin, bym pokonała niespełna dziesięć tysięcy kilometrów i dostała się z Warszawy do Tokio.
Oplecione hałaśliwymi autostradami wieżowce dotykają chmur, a miliony ludzi codziennie przelewają się przez wiecznie żywe i kolorowe ulice tej miejskiej dżungli.
Dookoła wirują delikatne płatki śniegu. W powietrzu unosi się zapach grzanego wina, korzennych przypraw i pieczonych pierników.