Hongkong: Ze skarbca Brytyjskiego Imperium

Hongkong zajmuje półwysep Koulun oraz liczne przybrzeżne wyspy

Hongkong był zawsze wyjątkowy. Zawsze w awangardzie. Kipiące kolonialnym zgiełkiem miasto jest dziś wizytówką nowych Chin. Kusi lasem drapaczy chmur, zapachem pieniędzy i szaleństwem luksusowych zakupów. Są też tacy, którzy przyjeżdżają tu szukać śladów Bruce'a Lee czy Jackie Chana. Każdy robi to, na co ma ochotę.

Gęstwina wieżowców i miejsca, w których trwonić można fortuny. To nimi przyciąga turystów słynący z wysokich zarobków i szansy na rozwój kariery Hongkong, stolica światowych finansów. Na pierwszy rzut oka widać, że jest tu na wskroś nowocześnie. 

ULICA LUKSUSU

Główna wyspa mieści większość zabytków i znanych miejsc, są tu najlepsze restauracje i większość hoteli. Causeway Bay w wielu rankingach uznana została za najdroższą ulicę handlową na świecie, pozostawiając w tyle Piątą Aleję w Nowym Jorku. Tak naprawdę Causeway Bay to okolica składająca się z kilku ulic, na których dobrze widziany jest wypchany kartami kredytowymi portfel. Ceny potrafią zawrócić w głowie. Świat handlu zderza się tu z życiem ulicznym - kilkunastopiętrowe centra handlowe sąsiadują z małymi sklepami, a superluksusowe butiki z ulicznymi straganami. 

Nadmiar gotówki łatwo też wydać na półwyspie Koulun, gdzie królują Louis Vuitton, Chanel, Dior, Dolce&Gabbana, Versace, Prada. Nie brakuje tu nikogo z najlepszych. W innych rejonach miejscami trzeba się przepychać przez ludzką rzekę, przystając przy stoiskach na chodniku. Lecz w nocy wszystko zamienia się w morze kolorowych świateł. Tysiące neonów błyszczy nad ulicami. Nie inaczej wygląda Lan Kwai Fong, zagłębie klubów i pubów. Wokół alei w kształcie litery L, koncentruje się nocne życie miasta. Brytyjskie piwo, prasa i futbol są oddechem niedawnych czasów.

BRYTYJSKI KLEJNOT

Nie ma wątpliwości, że nie byłoby miasta jakie znamy, gdyby nie energetyczne połączenie dwóch kultur: brytyjskiej i chińskiej. Jeszcze niedawno Hongkong był ostatnim klejnotem w skarbcu brytyjskiego imperium, które weszło w posiadanie azjatyckiego skrawka lądu w XIX wieku. Region ten zamieszkiwali piraci i przemytnicy opium. W 1839 roku wybuchła I wojna opiumowa pomiędzy Wielką Brytanią a Chinami, po której Hongkong został zdobyty przez Brytyjczyków i tym samym dżentelmeni w zgrabnie skrojonych garniturach objęli w posiadanie wyspę ze skalistym brzegiem i kilkoma drewnianymi domkami rybaków. 

Po kolejnych wojnach opiumowych w 1889 r. Wielka Brytania podpisała umowę o 99-letniej dzierżawie terytorium Hongkongu, który na długie lata stał się jedną z ostatnich klasycznych kolonii na świecie. W latach pięćdziesiątych XX wieku w Hongkongu żyło ponad dwa miliony ludzi, głównie chińska emigracja szukająca szczęścia w lepszym świecie. Tania siła robocza i ulgi podatkowe wywindowały gospodarkę kolonii na poziom, o jakim inni mogli jedynie pomarzyć. Miasto stopniowo rozrastało się, by w efekcie stać się jedną z największych metropolii świata, a przy okazji kulturalnym i gospodarczym pomostem między światem zachodnim a komunistycznymi Chinami.

SYNONIM NOWOCZESNOŚCI

1 lipca 1997 roku historia zatoczyła krąg. Hongkong wrócił do Chin. Od lat miasto w oczach świata funkcjonowało jako synonim nowoczesności. Po 1997 roku  nic się nie zmieniło. W milionach szyb przegląda się słońce, a każdy z wieżowców ma swoją historię. Budynek HSBC został zbudowany według zasad feng shui. Jego przeciwieństwem jest Bank Chiński w kształcie powyginanego noża, z wieloma ostrymi kątami, zaś Lippo Tower wygląda jakby uciekł z gry komputerowej. Strzeliste szklane budowle mieszczą biura największych światowych firm. Są tu banki, giełdy, ubezpieczalnie, kancelarie, międzynarodowe koncerny i instytucje finansowe, a w dole, jakby nigdy nic płynie bazarowe życie. 

Wieżowce są rozproszone po terenie całego miasta, jednak większość z nich skumulowanych jest na północnym wybrzeżu wyspy oraz w Koulun. Stoją równo jak żołnierze i głównie dzięki nim panorama Hongkongu jest uważana za jedną z najlepszych na świecie. Do największych atrakcji miasta należy bez wątpienia widok Zatoki Wiktorii, jaki rozciąga się ze szczytu wzgórza o tej samej nazwie. Przy dobrej pogodzie, gdy nie ma smogu widok jest zachwycający. Smog to wstydliwe oblicze miasta. Bywa, że jedna z największych metropolii na świecie tonie w brudnej zawiesinie. 

BOHATEROWIE SREBRNEGO EKRANU

Gwiazdy w Hongkongu? Owszem, są. Zatwardziali wielbiciele kultywują legendę Bruce'a Lee. Jego figurę woskową znaleźć można w muzeum na szczycie Victoria Peak. Do celu prowadzą najdłuższe w Azji ruchome schody, a sam widok na miasto uznać można za turystyczną atrakcję. W mieście jest pomnik Bruce'a Lee i organizowane są wycieczki szlakiem ważnych miejsc związanych z legendą zarówno w świecie filmu jak i w świecie sztuk walki. Ślady gwiazdy kina akcji znaleźć można też w klubie Bruce'a Lee, usytuowanym w korytarzach domu handlowego In's Point. 

Z zakupionymi gadżetami fani biegną na Yau Ma Tei, schody na zboczu King's Park, gdzie Bruce Lee ćwiczył kondycję. Oczywiście żaden fan nie wyjedzie stąd nie zobaczywszy miejsc, w których kręcono widowiskowe "Wejścia Smoka". Nad obrazem po raz pierwszy chińskie i amerykańskie przedsiębiorstwa filmowe pracowały razem. Bruce Lee zmarł nagle w 1973 roku w Hongkongu, trzy tygodnie przed premierą filmu. Fanom legendy lat 70., gdy powstał film "Wejście smoka", nie przeszkadza, że miasto na ekranie wygląda nieco staroświecko w porównaniu z cudami architektury ze szkła i stali, jakie ogląda się tu dzisiaj. 

ŚWIAT ZA ROGIEM

Drapacze chmur stały się wizytówką Hongkongu, ale w mieście żywa jest też tradycja. Dla kontrastu i oddechu od wszechobecnego pośpiechu warto przespacerować się na uliczne targi, gdzie są złote rybki, świątynie, tradycyjne herbaciarnie i światowi mistrzowie odkrywania przyszłości kartami, fusami, kulami i telepatią. Zakamarki miasta kryją różne miejsca. W niektórych przed ważnymi negocjacjami pojawiają się prezesi firm, prosząc wróżbitów o poradę, w innych szczęścia poszukują zakochani. Być może znajdują je na Goldfish Market – ulicy, na której są niemal wyłącznie sklepy z rybkami. W małych plastikowych torebkach zanurzone w wodzie pływają wyjątkowe, w złotym kolorze. 

Czyje życzenia spełniają? Trudno powiedzieć. Każda ulica specjalizuje się w jednym produkcie i każda kusi lokalną atmosferą. Jedna pachnie kwiatami, na innej pełno rozkrzyczanych kolorowych ptaków. Są też takie, na których kupić można jadalne robaki. Podobno smaczne. Tematyczne zakamarki stały się turystycznymi atrakcjami Hongkongu. Za każdym rogiem czai się inny świat. 

ZIELONA OAZA

Miłośnicy historii nie powinni przepuścić okazji zajrzenia do zatoki Aberdeen, która słynęła kiedyś jako wioska biedoty, piratów i przemytników. Natomiast aby się zrelaksować, gdzieś w centrum miasta można skorzystać z lekcji Tai Chi. Wielu miejscowych nie wyobraża sobie poranka bez podobnych ćwiczeń w miejskim parku, choć parki są tu niewielkie. Wciśnięte między szklane budynki skrawki zieleni mimo wszystko mają swoich wiernych fanów. 

Na skrawkach zieleni można spotkać nie tylko miłośników Tai Chi. W południe ludzie przychodzą też pograć w madżonga. Warto przez chwilę poprzyglądać się ich rytuałom. Zdaje się, że tylko ogród zoologiczny jest jedną z niewielu dużych zielonych przestrzeni w centrum miasta. Serwuje widok idealny. Na wieżowce.