Szara Warszawa zespołu De Mono

De Mono to na polskiej scenie muzycznej z pewnością zjawisko ponadczasowe. Zespół gra już ponad cztery dekady. Jednak jeszcze dłużej porusza się po naszych drogach maskotka kapeli, czyli świetnie zachowana FSO Warszawa 223 z 1971 roku. Auto na stałe parkuje w Trójmieście, a o jego sprawność dba ekipa FSO Pomorze.
De Mono powstało w 1984 roku w Warszawie. Zespół założył gitarzysta Marek Kościkiewicz, wraz z basistą Piotrem Kubiaczykiem i perkusistą Dariuszem Krupiczem. Początkowo nazywali się po prostu „Mono”. W 1987 roku, kiedy ukonstytuował się jego stały skład, pojawiła się nazwa „De Mono”. Dwa lata później ukazał się debiutancki album zespołu „Kochać inaczej”, a tytułowa piosenka stała się polskim evergreenem. Kolejny album „Oh Yeah!”, wydany w 1990 roku umocnił zespół w czołówce polskiej sceny rockowej i otworzył mu drogę do światowych scen muzycznych.
Cztery dekady to szmat czasu – wystarczająco, by doświadczyć zmian personalnych, życiowych zwrotów akcji i batalii sądowych. Jednak na tle tych wszystkich przemian niezmiennie pozostaje jasnoszara Warszawa. Choć równie dobrze mogłoby jej już nie być.
- W 2012 roku zespół wystawił ją na sprzedaż. De Mono nie miało czasu zajmować się samochodem. Zdzwoniliśmy się i przekonałem artystów, że warto ją zostawić. Zobowiązaliśmy się, że będziemy o auto dbać – wspomina prezes FSO Pomorze, Andrzej Gajewski. - Od tego momentu, nie wiadomo kiedy, minęło już 13 lat. Stowarzyszenie ponosi stałe koszty utrzymania samochodu, który regularnie uczestniczy w paradach i zlotach. Pojawił się także w teledysku zespołu, stając się częścią muzycznej opowieści – dodaje.
Nie dziwię się muzykom z De Mono i kolegom z FSO Pomorze, że postanowili na dłużej związać się akurat z trójbryłową Warszawą. Większość osób urodzonych pomiędzy 1965 a 1975 rokiem właśnie tak podświadomie definiuje ten model samochodu. W czasach naszej młodości garbate Warszawy zasiedlały już przeważnie, na „kapciach” podblokowe parkingi i ogródki, będąc rezerwuarem części dla nowszych egzemplarzy. W garażach i na taksówkach czaiły się zaś głównie modele 203/223 i 204/224. To one były dla nas „Warszawami”. Różniły się od siebie tym, co kryły pod maską. W modelu 203/223 tkwił nowocześniejszy „górniak”. W modelu 204/224 montowano cały czas poczciwego „dolniaka” z garbatego modelu M20. W mniejszych miejscowościach sedanki, jeszcze do początku lat 80. XX wieku używała także milicja.
Pomysł na transformację garbusa w sedana narodził się jeszcze pod koniec lat 50. XX wieku. Pierwsze prototypy pokazano zaś w 1961 roku. Odświeżony produkt FSO zyskał nie tylko nowy tył, ale także inną atrapę chłodnicy, zderzaki, klosze lamp kierunkowskazów oraz panoramiczną, giętą jednoczęściową szybę przednią. Zmiany wnętrza pojazdu ograniczone zostały do zastosowania wykonanego z plastiku, czarnego pokrycia górnej części deski rozdzielczej oraz nowej obudowy kolumny kierowniczej. Dwie obszerne kanapy ze skaju zapewniały wysoki komfort podróży, ich wyściółkę stanowiła sprasowana trawa morska i sprężyny. Warszawa sedan była samochodem nie tylko komfortowym, ale bardzo dobrze wygłuszonym i cichym. Jeżeli dodamy do tego obszerne wnętrze i wysokie jak w dzisiejszych SUV-ach, niezależne zawieszenie, okaże się że była naprawdę wygodnym samochodem.
Warszawa 223 zespołu De Mono opuściła linię montażową dwa lata przed ostatecznym zakończeniem produkcji. To oznacza, że wyposażono ją w wiele udogodnień, przeszczepionych z produkowanego już w tym czasie Fiata 125p. Między innymi w prawdziwe dobrodziejstwa, czyli alternator i nowoczesny gaźnik Weber z suchym filtrem powietrza.
Takim autem naprawdę dało się jeździć. Zapomniałbym… Niektórzy z Państwa zastanowili się pewnie, dlaczego sedany nosiły podwójną numerację 203/223 i 204/224. Winny jest… Peugeot, który zastrzegł sobie oznaczenia z 0 w środku. Stąd cyfra 2, która pozwoliła eksportować bez problemów prawnych samochody z FSO poza Kraje Demokracji Ludowej.