La vita è bella
Taka okazja nie zdarza się często. W kuchni sopockiej restauracji Grono di Rucola gotowaliśmy z kulinarnymi osobistościami Trójmiasta - Claudią Filippi - Chodorowską, Honorowym Konsulem Republiki Włoskiej i Kubą Majem, pasjonatem kuchni świata. Co znalazło się na talerzach? Mule, małże vongole i ostrygi. A wszystko w iście królewskim stylu. Ich przygotowanie zajęło… 22 minuty.
Kuba Maj: Claudia, który sposób przygotowania owoców morza najlepiej ci odpowiada?
Claudia Filippi - Chodorowska: Lubię mule i vongole z pomidorkami cherry, czosnkiem, pietruszką, chilli i białym winem. Najlepszy jest ten sos, który powstaje w trakcie. Myślę, że dziś właśnie tak je przyrządzimy.
KM: Ufff, wszystkie składniki mamy.
CFC: Ostrygi za to podaje się głównie surowe. W różnych krajach zaś serwuje się je z innymi dodatkami. I tak np. w Brazylii z kroplą oliwy i z limonką, w USA z tabasco, a Francuzi jedzą je z szalotką i sosem winegret, choć te smakują mi najmniej. Chyba najbardziej lubię ostrygi z samą cytryną, a najważniejsza jest przecież ta naturalna słona woda w niej zawarta. Za to jedyne ostrygi, które trawię na ciepło, to te wyjęte z muszli, przełożone do garnuszka z rozgrzanym masłem ze sporą ilością pieprzu, solą i cytryną. Całość podajemy na kwadratowych grzankach z ciabatty i na chwilę podpiekamy w piekarniku. Pyszne.
KM: Kiedyś czytałem, że jedna ostryga ma w sobie tyle witamin, białka i mikroelementów, że zapewnia całodzienne zapotrzebowanie na te składniki.
CFC: Piszą też, że to afrodyzjak… Cóż, nie wydaje mi się (śmiech).
KM: A jadłaś omułki z polskich rzek?
CFC: Nie, ale wiele lat temu, będąc na Kaszubach nad jeziorem, zobaczyłam wielkiego omułka. Wzięłam go, wsadziłam do garnka i otworzyłam. Zapach mnie jednak odrzucił. Chyba jednak do niczego się nie nadają.
KM: A szkoda, bo różne są ich odmiany. Zacząłem śledzić ten temat, kto wie, co z tego wyniknie. A skąd Włosi biorą ostrygi?
CFC: We Włoszech to naprawdę szalenie luksusowy produkt. Zresztą oni mają tyle innych wspaniałości, że nie walczą o ostrygi tak, jak chociażby Francuzi. Włosi chętniej jedzą małże brzytwy, czy vongole. Ostrygi sprowadzają zaś najczęściej właśnie z Francji. Wiadomo, że tam są one najlepsze i dostępna też jest ich pełna numeracja, na czele ze słynną „zerówką” - wielkości talerza śniadaniowego. Włosi natomiast hodują mule, które nie są duże, ale za to bardzo smakowite. A te hiszpańskie dla odmiany są wielkie, tylko ciut mniejsze od ostrygi nowozelandzkiej, którą tu widzimy (Claudia wskazuje na leżący przed nią talerz - przyp. red.). Do Polski mule sprowadzane są głównie z Holandii lub z Norwegii.
Agata Rudnik: A małże vongole? Czy w ogóle można je hodować?
CFC: W zasadzie nie słyszałam o hodowlach vongoli. Być może stąd wynika ich wysoka cena (w Polsce to ok. 50- 60 zł na 1 kilogram - przyp red.). Vongola żyje w Europie tylko w Morzu Śródziemnym. Istnieją dwa rodzaje - maleńkie, dodawane zwykle do makaronu i większe - tzw. królewskie, które jada się głównie na surowo. Gdy kupimy vongole, najpierw wkładamy je do miski z wodą z dużą ilości soli i następnie wstawiamy je do lodówki. Ważne jest bowiem, by stworzyć im naturalne środowisko. Dzięki temu, po kilku godzinach w osolonej wodzie zaczynają uchylać muszelki i wyrzucać z siebie piasek, a my nie narażamy się na jego zjedzenie. Następnie wrzucamy je bez żadnych dodatków do garnka i podgrzewamy, aby wyrzuciły swoją słoną wodę. Przelewamy ją przez drobne sitko lub gazę, a do małży dodajemy czosnek, pietruszkę, oliwę i wino. Na koniec dolewamy tę słoną wodę. To w niej ukryty jest cały smak. Podobnie robimy też z mulami.
KM: No to próbujemy! Chodźmy do kuchni. I tak od restauracyjnego stołu w Grono di Rucola przeszliśmy do kuchni. Nie od dziś wiadomo przecież, że to w kuchni właśnie odbywają się najlepsze imprezy.
CFC: Ale dobroci tutaj mamy (na kuchennym blacie czeka na nas skrzyneczka ze świeżymi mulami i małżami vongole - przyp. red.). Francuzi mówią, że mule nie smakują w miesiącach, w których nazwie znajduje się litera „r”. Trudno się z tym nie zgodzić, skoro te najlepsze dostępne są późną wiosną i latem, a więc w maju, czerwcu, lipcu i w sierpniu (mai, juin, juillet, août - przyp. red.). Nie mamy w tym momencie odpowiedniego makaronu do muli, zrobimy je więc tak, jak wspomniałam wcześniej. Kuba, podaj mi białe wino, pietruszkę, czosnek, małe pomidorki cherry, oliwę z oliwek i cytrynę i ostrą papryczkę chilli.
KM: Trzemy skórkę z cytryny?
CFC: Nie, kroimy całą cytrynę drobno. Nada świeżości i lekkości. Będzie idealnie. Wlewamy wino i wodę z vongoli, to ona nada smak. Do tego oliwa z oliwek, czosnek. Zapomniałam wziąć moją rękawicę do otwierania ostryg. Mam taką specjalną, plastikową z wgłębieniem. Ech… Damy sobie jakoś radę. I koniecznie jeszcze pieczywo jest potrzebne. Ciabatta umoczona w tym sosie, który powstał jest obłędna. Nie minęło nawet pół godziny, a już rozkładamy talerze. Aromat, który się unosi trudno opisać. Zasiadamy do uczty. Cisza. Wszyscy jedzą w skupieniu. Ciszymy się „tu i teraz”. Upał, słońce w pełni, Sopot… Życie jest piękne.