Jeździć jak Kennedy i Corleone
Lincolny zawsze były fajne. Takie amerykańsko-luksusowe, a jednak jakieś inne od Cadillaców. W Polsce pierwsze auta tej marki zaczęły się pojawiać już w PRL, zazwyczaj za sprawą importujących je górali i marynarzy, sprawiając wtedy wrażenie pojazdów z innej planety.
Jeden z takich Lincolnów, uwieczniony został na fotce z gierkowskiej giełdy samochodowej. Przy wielkiej limuzynie kłębi się tłum podnieconych gapiów, a stojące obok Syreny i Wartburgi są takie malutkie. Inny – w wyjątkowo rzadkiej odmianie kabriolet, w stanie przygotowanego do remontu, rozebranego i częściowo zdekompletowanego wraka, zasiedlał obitą papą stodółkę na zapleczu jednej z oliwskich kamienic. Na przełomie lat 80. i 90. udawały się tam pielgrzymki fanów zmotoryzowanych staroci. Zobaczyć to cudo, nawet w stanie daleko posuniętej destrukcji, to było coś. W tym czasie Lincolny coraz śmielej zaglądały nad Wisłę. Były to przeważnie kanciaste, czterodrzwiowe limuzyny z początku lat 80. W zachodniej Europie i USA - tanie i niemodne. U nas ponownie miały szansę na chwilę powrócić do klasy premium. Warto dodać, że przedłużane odmiany tych samochodów woziły niegdysiejszych miliarderów i celebrytów, tak jak dziś robią to Rolls Royce’y i Maybachy. Tutaj wiadomość dla miłośników lifestyle’u rodem z wilczych lat, początków polskiego kapitalizmu. Przeglądając regularnie ogłoszenia, macie szansę na trafienie takiego okazu, czasami jeszcze na przegniłej, czarnej rejestracji, porzuconego pod kurnikiem, za symboliczną kwotę kilku tysięcy złotych.
Mimo takich drobnych skaz na wizerunku, marka - założona w 1917 roku przez Henrego Lelanda, nadal jest bezsprzecznie luksusową. Nie zmienia się też przynależność klubowa. Od 1922 roku Lincoln należy do Forda. Przez dziesiątki lat tworzyła jego luksusową kompanię. Najpierw razem z zapomnianym dziś Mercurym, potem na krótko dołączył do nich dziwaczny Edsel. W 1999 roku na bazie Lincolna powstało Premier Automotive Group, w skład którego wchodziło jeszcze Volvo, Jaguar, Land Rover i Aston Martin. Przedsięwzięcie dostawało zadyszki wraz z wyprzedawaniem kolejnych marek innym podmiotom. Ostatnim z wiernych był Mercury, który oddał pola, znikając z rynku, dopiero w 2011 roku. W ten sposób Lincoln został sam, sprzedając rocznie w USA około 100 000 aut. Dodatkowe 50 tysięcy generuje rynek chiński.
Być może trudno w to uwierzyć, ale od sformułowania swojego rynkowego pozycjonowania przez Lincolna, minęło już 86 lat. Od 1939 roku, kiedy to do salonów trafił model Continental, firma skupiła się na wytwarzaniu luksusowych, dużych samochodów o reprezentacyjnym charakterze. Od początku nastawiano się też głównie na rodzimego klienta. Podobnie jak czynił to od zawsze główny rywal – także założony przez Lelanda, należący do General Motors, Cadillac. Dziś tymi luksusowymi pojazdami są tylko SUV-y. W gamie pozostała tylko jedna limuzyna, adresowana na ciągle chłonny pod tym względem rynek chiński.
Produkowane do 2020 roku limuzyny serii Continental wielokrotnie pełniły funkcję limuzyn prezydenckich. Najbardziej znany prezydencki Lincoln to czterodrzwiowy kabriolet, bardzo podobny do tego, z komórki w Oliwie, w którym stracił życie na ulicach Dallas, John F. Kennedy. B
Lincolna upodobali sobie nie tylko prezydenci. Auto tej marki posiadali także znani aktorzy i piosenkarze, wśród nich Elvis Presley i Clark Gable. W procesie projektowym udział brali m.in. Valentino, Givenchy, Blass czy Versace. Echa świetności Lincolna docierają do nas także ze srebrnego ekranu. Potężny Navigator był przez lata, obok Range Roverów, ulubionym wehikułem gangsterów. Z kolei widzowie Netflixa bardzo długo żywili się serialem „Prawnik z Lincolna”. Główny bohater, adwokat Michael Conelly, w zależności od sytuacji, podróżował albo z przodu, albo z tyłu jednego z ostatnich Continentali. Czasami nawet w nim spał.
Właściciel prezentowanego na zdjęciu, z tego co mówi, raczej wypoczywa w nim w inny sposób – zazwyczaj podczas weekendowych wypadów z rodziną. Samochód należy od ponad dziesięciu lat do twórcy kolekcji o ładnie brzmiącej nazwie „classicteam”, pana Jarosława Aleksieiew.
Pomnikowy Lincoln Town Car z 1977 roku to pod względem koncepcji, typowe luksusowe auto, stworzone jeszcze przed kryzysem paliwowym. Mimo, że jest to klasyczna, a nie przedłużona wersja, ma prawie sześć metrów długości a drzemiący pod maską silnik o pojemności 7.5 litra generuje moc zaledwie 220 KM. Do tego obłożony sztuczną skórą dach, luksusowe materiały zastosowane do wykończenia wnętrza, i wszystko co możliwe napędzane elektrycznością albo pneumatyką. Fajnie jest mieć w garażu coś, co dziś możemy już oglądać tylko na zlotach, albo w filmach, takich jak: „Brudny Harry”, „Ojciec Chrzestny”, albo swojskie „Kochaj albo rzuć”.



