Gdańsk miasto, które mówi wodą
Woda stała się bohaterką pierwszej edycji festiwalu „W poprzek wpław”, który we wrześniu w Gdańsku połączył literaturę, sztukę i ekologię. Organizatorzy – Fundacja Terytoria Książki, Instytut Kultury Miejskiej i Dom Literatury – zaprosili pisarzy, badaczy i artystów, by spojrzeć na rzeki, kanały i morze nie jak na codzienny krajobraz, lecz jak na opowieść kultury. Przez kilka dni Gdańsk mówił wodą – poprzez poezję, spektakle, debaty i spacery.
Myślisz Gdańsk i od razu przed oczami widzisz morze. Fale w Jelitkowie, molo w Brzeźnie, bursztyn na brzegu, czasem sztorm, który wgryza się w plażę. Ale morze to tylko połowa tożsamości miasta. Tutaj znajduje się również Motława wijąca się pod Długim Pobrzeżem, kanały ciągnące się jak ukryte żyły miasta, jeziora na obrzeżach, Martwa Wisła, która wcale nie jest tak martwa, jak sugeruje nazwa. To również woda w każdym stanie skupienia w rynnach, pod mostami, w zarośniętych stawach – decydująca o rytmie życia miasta bardziej niż zdajemy sobie sprawę.
I właśnie ta woda – zwykle tło naszych spacerów czy krajobrazowych zdjęć – podczas festiwalu „W poprzek wpław” nagle wyszła na scenę. Stała się pierwszoplanową bohaterką, o której zaczęły mówić osoby, zajmujące się pisaniem, badaniem czy tworzeniem sztuki. Rozmowa jednak nie odbywała się w języku hydrologii, klimatologii, tabel i procentów. Podczas kilku wrześniowych dni woda opowiadała się sama – poprzez wiersze, opowieści i sceniczne obrazy. Punktem wyjścia stała się literatura, która zamiast opisywać aktualny stan środowiska z dystansem, potrafiła wciągnąć pod powierzchnię, zanurzyć w jej nurtach. I nagle to, co zwykle czytamy w raportach – że poziom morza się podnosi, że grozi nam susza, że ekosystemy giną – brzmiało bardziej przekonująco. Tam, gdzie kończą się dane, zaczyna się wyobraźnia, a wyobraźnia, jak woda, potrafi znaleźć drogę nawet przez najtwardsze zapory.




