Gdańsk miasto, które mówi wodą

Krzysztof Mystkowski
Woda stała się bohaterką pierwszej edycji festiwalu „W poprzek wpław”, który we wrześniu w Gdańsku połączył literaturę, sztukę i ekologię. Organizatorzy – Fundacja Terytoria Książki, Instytut Kultury Miejskiej i Dom Literatury – zaprosili pisarzy, badaczy i artystów, by spojrzeć na rzeki, kanały i morze nie jak na codzienny krajobraz, lecz jak na opowieść kultury. Przez kilka dni Gdańsk mówił wodą – poprzez poezję, spektakle, debaty i spacery.

Myślisz Gdańsk i od razu przed oczami widzisz morze. Fale w Jelitkowie, molo w Brzeźnie, bursztyn na brzegu, czasem sztorm, który wgryza się w plażę. Ale morze to tylko połowa tożsamości miasta. Tutaj znajduje się również Motława wijąca się pod Długim Pobrzeżem, kanały ciągnące się jak ukryte żyły miasta, jeziora na obrzeżach, Martwa Wisła, która wcale nie jest tak martwa, jak sugeruje nazwa. To również woda w każdym stanie skupienia w rynnach, pod mostami, w zarośniętych stawach – decydująca o rytmie życia miasta bardziej niż zdajemy sobie sprawę.

I właśnie ta woda – zwykle tło naszych spacerów czy krajobrazowych zdjęć – podczas festiwalu „W poprzek wpław” nagle wyszła na scenę. Stała się pierwszoplanową bohaterką, o której zaczęły mówić osoby, zajmujące się pisaniem, badaniem czy tworzeniem sztuki. Rozmowa jednak nie odbywała się w języku hydrologii, klimatologii, tabel i procentów. Podczas kilku wrześniowych dni woda opowiadała się sama – poprzez wiersze, opowieści i sceniczne obrazy. Punktem wyjścia stała się literatura, która zamiast opisywać aktualny stan środowiska z dystansem, potrafiła wciągnąć pod powierzchnię, zanurzyć w jej nurtach. I nagle to, co zwykle czytamy w raportach – że poziom morza się podnosi, że grozi nam susza, że ekosystemy giną – brzmiało bardziej przekonująco. Tam, gdzie kończą się dane, zaczyna się wyobraźnia, a wyobraźnia, jak woda, potrafi znaleźć drogę nawet przez najtwardsze zapory.

Krzysztof Mystkowski

Miasto, które zaczęło słuchać wody

Festiwal „W poprzek wpław” wyrósł z przekonania, że o wodzie można mówić nie tylko w języku hydrologów i ekologów. Organizatorzy tj. Fundacja Terytoria Książki, Instytut Kultury Miejskiej oraz Dom Literatury chcieli pokazać, że rzeka, kanał czy nawet kałuża to tekst kultury – coś, co można czytać, interpretować i opowiadać tak samo, jak powieść czy wiersz.

- Festiwal W poprzek wpław wyrósł z potrzeby budowania wielowątkowej opowieści o wodzie. Punktem wyjścia w myśleniu o jego realizacji była konkretna przestrzeń, Gdańsk – miasto osadzone w zatoce, w sąsiedztwie i na przecięciu rzek i kanałów. Właśnie w tym miejscu inicjujemy cykl debat nad wodą jako podstawą życia biologicznego i kulturowego. Nad zbiornikami wodnymi rozkwita przecież życie wspólnot, wędrujemy do źródeł w poszukiwaniu inspiracji. Chcemy więc spytać o stan wód we współczesnym świecie – tym globalnym, coraz bardziej podzielonym i strzegącym swoich zasobów, ale i tym lokalnym, tu i teraz, na który mamy bezpośredni wpływ – mówi dr Agnieszka Dauksza, twórczyni i dyrektorka programowa festiwalu, literaturoznawczyni, pisarka, wykładowczyni Uniwersytetu Jagiellońskiego.

A gdzie lepiej zacząć tę rozmowę niż w mieście, które od wieków stoi na styku rzek i morza, kanałów i portowych basenów? Tutaj woda nigdy nie była tylko elementem krajobrazu – była szlakiem, źródłem bogactwa, zagrożeniem i inspiracją. Wystarczyło tylko sięgnąć po to, co przesiąka przez przestrzeń miasta. Właśnie dlatego program pierwszej edycji festiwalu wprost wyrastał z lokalnej topografii. Gdańsk stał się źródłem opowieści o sobie wprost. Mieszkańcy – zamiast patrzeć tylko na zabytki – zaczęli dostrzegać to, co płynie i zmienia się każdego dnia.

Krzysztof Mystkowski

Literatura zamiast raportu

Festiwal otworzył spektakl Michała Zadary i kierowanego przez niego Instytutu Prawa Performatywnego. Tematem była katastrofa ekologiczna z 2022 roku – zatrucie Odry, jedna z największych tragedii rzecznych Europy ostatnich lat. Na scenie nie było teatralnych ozdobników – jedynie ekran z prezentacją i aktorzy odczytujący teksty. Forma była celowo surowa, przypominająca publiczne przesłuchanie. Widzowie nie mieli poczucia, że oglądają przedstawienie – czuli, że stają się uczestnikami rozprawy. Tymczasem rzeczywiste śledztwo przeprowadzone przez Instytut wykazało jednoznacznie, że to kopalnie, działając za państwowym przyzwoleniem, wylewały do rzeki ogromne ilości zasolonej wody. Materiały, które powstały w ramach badania sprawy, trafiły do prokuratury, nie spotykając się jednak z adekwatną reakcją.

Woda w Gdańsku to coś więcej niż żywioł – to nić, która od wieków łączyła ludzi i miasto. Podczas debaty z Beatą Możejko, Stefanem Chwinem i Maciejem Zarembą Bielawskim, prowadzonej przez Agnieszkę Daukszę i Michała Nogasia postawiono na opowieść o tym, jak rzeki i morze splatały Gdańsk w sieć zależności. Tymi samymi drogami, którymi płynęły cenne towary, wędrowały również idee, języki, zwyczaj, historie. Hanza w rozmowie przestawała być jedynie cieniem przeszłości, a urastała do symbolu wspólnoty, solidarności i wzajemności.

Natomiast debata z udziałem Eweliny Jarosz, Małgorzaty Rejmer i Karoliny Sulej, prowadzona przez Aleksandrę Zbroję, skupiła się na hydrofeminizmie i związanymi z nim efektami oddziaływania wody, lub szerzej środowiska, na kobiety. Wykluczane z patriarchalnych decyzji o zarządzaniu zasobami, najczęściej odczuwają skutki braku dostępu do czystej wody. W tym kontekście motyw syreny stał się zwierciadłem rzeczywistości, który odbija nierówności i demaskuje wzorce gospodarowania naturą. Jednocześnie hydrofeminizm, z jakiego narodziła się ta dyskusja, odpowiada, że woda to ciało, z którym wchodzimy w relację, a nie zasób do wyczerpania. Należy więc zrezygnować ze sztywnych, utrwalonych ram, by skłonić się ku relacyjności, elastyczności, płynności.

Najpełniej idea festiwalu objawiła się podczas spacerów. Nie przypominały one zwykłych wycieczek z przewodnikiem – tutaj każdy przystanek zamieniał się w scenę, gdzie głównym bohaterem stawała się natura. Kuratorzy zaprosili do współtworzenia tej opowieści autorów, którzy potrafią czytać miasto inaczej. Michał Książek poprowadził „biodróż” po Dolnym Mieście, pokazując, jak przyroda wciska się w szczeliny między cegłami i betonem. Stanisław Łubieński spojrzał na Gdańsk z perspektywy ptaków – jego wędrówka była lekcją uważności, szukaniem dzikości w sercu miasta. A w niedzielne popołudnie Barbara Piórkowska prowadziła spacer zielarski, w którym chodniki zamieniały się w zielnik, a rośliny wyrastające w szczelinach bruku stawały się bohaterami opowieści.

Pierwsza edycja „W poprzek wpław”otworzyła nową perspektywę patrzenia na Gdańsk – nie tylko przez pryzmat zabytków, ale także tego, co płynie tuż obok nas. I pokazała, że woda równie trafnie potrafi opowiadać historię miasta.