BMW E24
Pożądana „szóstka”
BMW E24
Pożądana „szóstka”

Zaprojektował go Paul Bracq – francuski wizjoner, odpowiedzialny za najbardziej niemieckie w wyrazie Mercedesy i BMW. To coupe o idealnie wyważonych proporcjach upodobał sobie m.in. Bruce Willis, lecz lista jego wielbicieli jest znacznie dłuższa. BMW E24 to dziś nie tylko jeden z najpiękniejszych modeli w historii marki, ale także klasyk, który z roku na rok zyskuje na wartości, kusząc kolekcjonerów na całym świecie.
Według urodzonego w 1933 roku w Bordeaux Paula Bracqa każdy element pojazdu miał być estetycznie zbalansowany. Wybitny designer był jednym z pierwszych, którzy w projektowaniu samochodów wprowadzili na szeroką skalę zasady wzornictwa przemysłowego. Był na przykład zwolennikiem stosowania innowacyjnych materiałów, przyczyniających się m.in. do redukcji masy. Imperatywem w jego działaniach była użytkowość i funkcjonalność. Wszystko to brzmi bardzo współcześnie, choć realizował to już w latach 50. XX wieku. Odwaga i nowatorskie spojrzenie Bracqa dały światu pierwszy powojenny supersamochód BMW – model 503, kultowego Mercedesa SL W113 „Pagodę”, Mercedesa W111 Coupé, czy eksperymentalnego Mercedesa C111, a także koncepcję później zaprojektowanego przez Włochów BMW M1. Tak szacowne pokrewieństwo łatwo wyjaśnia nieprzemijającą urodę naszego bohatera – produkowanego w latach 1975–1989 BMW serii 6. Pierwsze BMW „6” było sportowym coupé klasy wyższej, wyprodukowanym w niezbyt wysokiej liczbie 86 216 egzemplarzy. Oprócz Europy samochód sprzedawano także w USA i Japonii. Prowadzące się jak limuzyna, duże i bardzo komfortowe coupé napędzane było sześciocylindrowymi silnikami rzędowymi, przekazującymi moc na tylne koła. Jeszcze dziś, mimo że przez pół wieku znacznie urośliśmy, wewnątrz samochodu komfortowo mieszczą się cztery osoby. Kształty, komfort, osiągi – wszystko to jasno wskazuje, że mamy do czynienia z typowym luksusowym Grand Tourismo, choć ciężko zrozumieć, dlaczego nikt tej nazwy nie używa.
Najbardziej znanym użytkownikiem BMW E24 był Bruce Willis, który prowadził ten model na planie popularnej niegdyś komedii „Na wariackich papierach”. Pierwszą „szóstkę”, zwłaszcza egzemplarze z wcześniejszych roczników, upodobali sobie także na początku lat 90. polscy biznesmeni – w tym ci, którzy chętniej zaglądali na nie do końca właściwą stronę mocy.
Klasyczne samochody BMW mają podobną przypadłość do Alfy Romeo. Trzeba długo czekać na moment, kiedy stają się klasykami. Kiedy już się to stanie, ich ceny nagle nabierają prędkości. Dziś za ładne E24, które w 2010 roku kosztowało do 30 000 złotych, trzeba zapłacić około 100 000 złotych. Nie inaczej jest z granatowym egzemplarzem, należącym do Radosława Wojciechowskiego, który często mamy okazję oglądać na wielu trójmiejskich spotkaniach klasycznych samochodów. Związek „szóstki” i Radka trwa już osiem lat. Wcześniej, o wiele dłużej, trwała fascynacja tym modelem. Można śmiało powiedzieć, że była to klasyczna młodzieńcza miłość.
- Pod koniec lat 90. spotykałem ją czasami na ulicach i zawsze odwracałem głowę. Mam słabość do „rekinów”, czyli BMW z lat 80. Podwójne lampy, ścięty przód... W przypadku E24 połączone z nadwoziem coupe. W ramach „kryzysu wieku średniego” postanowiłem zrealizować marzenie o posiadaniu klasyka na weekendy – opowiada Radek. - Najpierw wystartowałem z „wysokiego C”, szukając najmocniejszej wersji z 3.5 litrowym silnikiem i manualem. Aż nagle znalazłem bardzo ładną, niebieską 628 w automacie. Świeżo po rozkręceniu do ostatniej śrubki i złożeniu na nowo przez pasjonata tego modelu. Stan auta przekonał mnie do pewnych kompromisów, z których jestem dziś bardzo zadowolony – dodaje.
Rychło okazało się, że niebieski dużo bardziej pasuje do lat 80., a automatyczna skrzynia biegów i 184KM idealnie nadają się do bulwarowego GT Radka. Warto w tym miejscu wspomnieć, że odmiana 628 powstała jako odpowiedź na tak zwany „drugi kryzys paliwowy”. Szybko okazało się, że wielbiciele BMW mają w nosie oszczędności, przez co mniej paliwożerną wersję wybierał mniej niż co 10 klient.
- Auto służy mi do weekendowych wypadów, przejażdżek po okolicy. W ostatnich latach odkryłem rajdy turystyczno-nawigacyjne i uważam, że to genialny sposób na ciekawe spędzenie czasu z rodziną i klasyczną motoryzacją. Każdego roku staram się wystartować w kilku imprezach – opowiada właściciel. - Trójmiasto to wspaniałe miejsce na tego typu eventy. W niewielkiej odległości mamy wspaniałe tereny: Żuławy, Warmię, Mazury, Kaszuby – dodaje.
Granatowe BMW przez lata nigdy nie zawiodło. Ocynkowane nadwozie jest dosyć odporne na korozję. Mechanicznie to tak naprawdę BMW serii 5 E28, więc nie ma problemu z częściami. Mimo że BMW 628 było propozycją dla oszczędnych, dalej najważniejszą pozycją jest paliwo. Auto pali około 15l/100km. Pozostałe koszty są porównywalne albo nawet wyraźnie mniejsze niż w nowszych autach. W dużym mieście największym wyzwaniem jest miejsce w hali garażowej/garażu do przechowywania klasycznego auta.
Przez lata Radek doprowadził „szóstkę” do stanu fabrycznego. Odtworzył nawet zgodną ze specyfikacją, welurową tapicerkę, którą ktoś obszył wtórnie materiałem. To wszystko sprawiło, że dziś nie sposób przejść koło niebieskiego BMW obojętnie a w zasadzie na każdej imprezie pojawia się kilku zainteresowanych zakupem podobnego pojazdu. W tym przypadku, co roku słupki rosną a wzrost wartości tego konkretnego modelu jest wyższy niż koszta utrzymania.