Gdańskie Giannini

Jak pewien doktor zakochał się w Małym Fiacie

Krzysztof Nowosielski

Wszyscy kojarzą Abartha, ale ilu z nas słyszało o firmie Giannini? Ta włoska marka z ponad stuletnią tradycją również specjalizuje się w tuningu Fiatów — i to z niemałym rozmachem. Co ciekawe, całkiem konkretny ślad działalności Gianniniego można odnaleźć także w Trójmieście.

Manufaktura Giannini Automobili działa nieprzerwanie od 1917 roku. Początkowo tworzyła własne konstrukcje i przygotowywała samochody do legendarnych wyścigów Mille Miglia. Z czasem skupiła się na budowie nadwozi specjalnych — również na potrzeby włoskiego rządu — oraz tuningu i przygotowaniu sportowych wersji modeli Fiata. Szczególną sympatią darzyła mniejsze auta: kultowe pierwsze „600-ki”, klasyczne i współczesne „500”, a także „Seicento”, „Punto” i popularne w Polsce Fiaty 126, czyli „Maluchy”.

Działająca od 1917 roku manufaktura Giannini Automobili tworzyła niegdyś własne samochody i przygotowywała auta do legendarnych wyścigów Mille Miglia. Od kilkudziesięciu lat zajmuje się budowaniem nadwozi specjalnych, także dla włoskiego rządu, tunningiem i przygotowaniem do sportu rożnych modeli Fiatów. Szczególnie upodobała sobie te mniejsze: kultowe pierwsze „600-ki”, klasyczne i współczesne „500”, a także „Seicento”, „Punto” i popularne w Polsce Fiaty 126, czyli „Maluchy”. Kiedy rzucimy okiem na Google Maps, naszym oczom ukaże się solidny zakład produkcyjny z logo Giannini i autoryzacją Fiata, dumnie prezentujący się na fasadzie. Całość mieści się w Rzymie, przy via delle Idrovore della Magliana 57.

Dumą firmy jest bez wątpienia model 350 GP — szalony, 350-konny bolid inspirowany najnowszym Fiatem 500. Ten samochód marzeń kosztuje 175 tysięcy dolarów i stanowi prawdziwy manifest możliwości włoskiej manufaktury. Na co dzień Giannini skupia się jednak na bardziej przystępnych projektach, takich jak sportowe modyfikacje klasycznych Fiatów 500. Te kilku- czy kilkudziesięcioletnie auta wciąż można znaleźć we Włoszech za rozsądne pieniądze, co czyni z nich idealną bazę do przygody z wyścigami samochodów klasycznych. Wystarczy oddać taki egzemplarz w ręce Gianniniego, a z garażu wyjedzie prawdziwy torowy zawodnik. Podobnie jest z Fiatem 126p — popularnym „Maluchem”, który również doczekał się sportowych wersji sygnowanych przez Gianniniego. Dla tych, którzy wolą samodzielnie majstrować przy aucie, firma oferuje bogaty katalog części i akcesoriów. Nie trzeba daleko szukać — wystarczy zajrzeć na popularne międzynarodowe portale aukcyjne, by trafić na prawdziwe skarby dla miłośników klasycznych Fiatów.

Przez dziesięciolecia w Polsce Giannini znany był w zasadzie jedynie zawodnikom czynnie uprawiającym na Fiatach 126p sport samochodowy. Obecnie po rozwiązania włoskiego tunera sięga coraz więcej entuzjastów klasycznej motoryzacji. Jednym z nich jest dr Wojciech Gierszewski z Gdańska. Jego charakterystyczny, pomarańczowy „Maluch”, może na pozór sprawiać wrażenie lekko obniżonego, seryjnego Fiacika. Jedyne co go zdradza, to napis „Giannini” na misce olejowej. Żeby to zobaczyć, trzeba jednak stanąć odpowiednio daleko z tyłu.

- Sam pomysł na malucha zrodził się w 2016 roku i mówię zupełnie szczerze – przyśniło mi się żeby zrobić sobie takiego „Malucha”, jakiego mieliśmy kiedyś w rodzinie. Dokładnie ten sam kolor, dokładnie ten sam rocznik. Nawet udało mi się kupić takie same zielone pokrowce – wspomina Wojciech Gierszewski. - Natrafiłem na odpowiedni egzemplarz pod Bełchatowem i zacząłem przygodę z projektem. Po drodze poznałem mechanika, który ścigał się w rajdach KJS. To on zasugerował wprowadzenie zmian, które poprawią osiągi jednostki. Zacząłem więc zgłębiać temat i wstąpiłem na drogę, z której nie było już odwrotu… Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że we Włoszech istnieje cały przemysł części i przeróbek do fiata 500/126 – np. moje chromowane zderzaki to nówki sztuki z bieżącej produkcji – dodaje.

Ale dlaczego Giannini? Bo w Polsce nie jest on oczywisty. Każdy wie, co to Abarth, a nie każdy co to Giannini. Właśnie dlatego został wybrany. Marzeniem doktora jest oryginalna, tak zwana „kapliczka” Gianniniego, czyli unikatowy zestaw liczników dedykowany modelowi 126. Dziś, po zastosowanych modyfikacjach, pomarańczowy Fiatek ma około 35 KM. W przypadku tak małego samochodu stanowi to już poważną różnicę. Zwłaszcza, jeżeli dodamy do tego 5 bieg, zbudowany w oparciu o włoski zestaw od Bacciego. To tak naprawdę swego rodzaju nadbieg, który obniża obroty o ok.1300 obrotów. Dodatkowo hamulce tarczowe, bo przy większej mocy warto zadbać o bezpieczeństwo. Na pokładzie znalazło się także sportowe zawieszenie, gazowe amortyzatory Bilsteina i wiele innych usprawnień, których z zewnątrz nie widać. Co ciekawe, dla dr Gierszewskiego, jego klasyk to nie tylko auto na niedzielne przejażdżki. Jeździ nim w zasadzie cały rok.

- Ludzie się dziwią, skąd ten pomysł i co ja widzę w tym „Maluchu” przy współczesnych możliwościach i wybajerzonych samochodach…, a dla mnie to po prostu jakaś niewyjaśniona fascynacja, którą przełożyłem także na internet, prowadząc na fb fanpage’a: Fiat 126p Orange – opowiada wlaściciel „włoskiej cytrynki”. - Dodaje na nim zdjęcia mojego malucha, które robię „na mieście” i opatruję żartobliwym komentarzem. Ten profil to takie moje alter ego.