K5 Food Story

Festiwal, który łączy smaki i obrazy

Przez kilka dni Gdynia stała się stolicą smaków, zapachów i filmowych emocji – wszystko za sprawą Festiwalu Filmów Kulinarnych K5 Food Story. To unikatowe wydarzenie połączyło pasję do gotowania z magią kina, oferując uczestnikom nie tylko seanse filmowe, ale też spotkania z szefami kuchni, warsztaty czy konkursy. Każdy dzień festiwalu przynosił nowe zaskoczenia – od filmowego śniadania z widokiem na morze po wieczorne kolacje będące prawdziwymi dziełami sztuki.

W kuchni nowojorskiej restauracji wrze nie tylko w garnkach. Na ekranie słychać szelest ostrzy ślizgających się po desce, szybkie komendy w kilku językach i dźwięk tłuczonego szkła. Kamera śledzi ruchy kucharzy, kelnerów i pomocników – ludzi z różnych stron świata, których łączy wspólne miejsce pracy i niejednokrotnie trudna przeszłość.

Tak rozpoczyna się „Apetyt na więcej. La Cocina”, film otwierający K5 Food Story – Festiwalu Filmów Kulinarnych w Gdyni. Siedząc w ciemnej sali Gdyńskiego Centrum Filmowego, łatwo zapomnieć, że to nie kuchnia, a kino – i że to tylko początek niezwykłego weekendu, który będzie łączył ludzkie opowieści z autentycznymi smakami.

Tegoroczna edycja, która odbyła się w dniach 4–6 kwietnia, zgromadziła miłośników kina i kuchni nie tylko w Gdyńskim Centrum Filmowym, ale również w Konsulacie Kultury. W programie znalazły się starannie dobrane filmy dokumentalne i fabularne, skupione na tematach takich jak tradycje kulinarne, relacje między ludźmi budowane przy stole, zrównoważone rolnictwo czy kobiety w gastronomii. Dlaczego taki wybór? K5 Food Story nie tylko celebruje sztukę kulinarną i filmową, ale przede wszystkim buduje społeczność ludzi, którzy chcą rozmawiać o jedzeniu świadomie. W czasach, gdy coraz większą wagę przywiązuje się do tego, co jemy – skąd pochodzi jedzenie, jak zostało przygotowane i jak wpływa na nasze zdrowie i środowisko – takie inicjatywy jak ta nabierają szczególnego znaczenia.

- Festiwal zgromadził w tym roku kilkaset osób – podsumowuje Kamil Sadkowski z K5 Akademii Kulinarnej, organizator wydarzenia. - Uczestnicy festiwalu to foodie i podobnie jak uczestnicy naszych warsztatów w K5 Akademii Kulinarnej są do siebie podobni, tylko często mają różne potrzeby, dlatego też każdego zachwycił inny element. Były osoby, które zachwycały się filmem, inne bardziej doceniły wartość rozmów z zaproszonymi przez nas gośćmi, a serca niektórych z gości skradła festiwalowa kolacja. Już dziś wiemy, że będziemy rozwijać K5 Food Story, z tym samym zapałem, ale i z nowymi pomysłami – dodaje.

Jedzenie jako zjawisko

Na pokazie filmów poświęconych jedzeniu i kulturze kulinarnej widzowie odbyli prawdziwą podróż przez smaki, emocje i społeczne niuanse związane z tym, co ląduje na naszych talerzach. Drugi dzień otworzył dokument „Boginie jedzenia”, który z pasją i energią oddaje głos kobietom szefowym kuchni, wciąż walczącym o uznanie w zdominowanym przez mężczyzn świecie gastronomii. Tuż po nim wybrzmiał „Głód mięsa” – osobisty, często zabawny, ale i niewygodny film, w którym reżyserka szczerze konfrontuje swoją miłość do mięsa z moralnymi dylematami i realiami przemysłu mięsnego. A kiedy na ekranie pojawiło się „The Rabbit Hunt”, publiczność zamarła – surowy obraz polowania na króliki na Florydzie przeniósł nas w świat, gdzie zdobycie obiadu to rytuał, a nie codzienna oczywistość.

Kolejne tytuły dodały kolorów i głębi temu kulinarnemu maratonowi. „Salmon” poruszył temat ambicji i presji w świecie fine dining, ukazując cenę perfekcji w kuchni z gwiazdką Michelin. „Kowloon!” zaskoczył formą i energią, zabierając nas do pulsującego życiem świata azjatyckiego miasta. „Ogród szkolny” – ciepły i edukacyjny – wywołał uśmiech na twarzach widzów, pokazując dzieci uczące się uprawy warzyw i szacunku do natury. Z kolei „Abe gotuje” poruszył serca opowieścią o chłopcu próbującym zjednoczyć rozdartą rodzinę poprzez wspólne gotowanie. Na zakończenie – „Kuchenna rewolucja”, czarna komedia z historycznym zacięciem, która rozbroiła salę błyskotliwym humorem i nieoczywistym przesłaniem. Ten wieczór pokazał, że kuchnia to coś więcej niż jedzenie – to emocje, tożsamość i sposób na opowiedzenie świata.

Kulinarna interpretacja

Jednak człowiek nie żyje tylko oglądaniem jedzenia. Dlatego niezapomnianym punktem programu stała się sobotnia kolacja degustacyjna przygotowana w restauracji Biały Królik przez szefa Marcina Popielarza.

- Podczas kolacji w Restauracji Biały Królik nastąpiła zmiana koncepcji ze strony szefa Marcina Popielarza, który w tym roku zaprosił na kolację kucharzy z różnych restauracji. Każdy z tych wybitnych szefów kuchni był odpowiedzialny za inne danie, co nadało wydarzeniu niespotykanego nigdzie indziej charakteru – tłumaczy Sadkowski.

Menu zostało stworzone specjalnie z myślą o festiwalu – każde danie było kulinarną interpretacją filmowych opowieści. Wieczór stał się nie tylko kulinarnym spektaklem, ale też emocjonalną podróżą przez smaki, historie i osobowości szefów kuchni.

Start był mocny. Mariusz Dobies z Białego Królika zaprosił gości na rakową bułeczkę – maleńką, ale treściwą, z wyraźnym, lekko pikantnym akcentem. Później wszyscy wstrzymali oddech, gdy na stół trafiło danie Vlada Padurescu – gościa specjalnego z Rumunii. Jego łosoś Mowi Black Box był nie tylko rarytasem, ale też historią w podróży – od norweskich wód do gdyńskiego talerza w zaledwie półtora dnia. Przemek Woźny z restauracji Searcle ukazał prawdziwą fantazję – batat w roli łososia, ukryty pod liściem pachnotki, zaskakiwał każdego. Chwilę później Piotr Ciomek serwował „rosół bez rosołu” – czyli aromatyczną zupę z młodej kapusty, orkiszu, kalafiora i koziego sera. Prosto z ogrodu, z duszą i zmysłem – wielu gości uznało ją za hit wieczoru.

Ale prawdziwa uczta dopiero się rozkręcała. Rafał Błoński – mimo złamanej ręki – zaserwował totalne zaskoczenie: lody z czarnego czosnku i chips z cebuli. Połączenie, które brzmiało jak eksperyment, okazało się strzałem w dziesiątkę. Kulminacyjnym momentem wieczoru był ozór wołowy z koprem włoskim autorstwa Ernesta Jagodzińskiego – danie, które jednych ekscytowało, innych nieco onieśmielało, ale wszystkim zapadło w pamięć. A na finał – absolutny deserowy triumf. Alyona Orel z Hewelke, która akurat świętowała urodziny, przygotowała deser kompletny: kremowy, chrupiący, słodko-kwaśny, piękny i rozpustny. Taki, dla którego bez wahania porzuca się wszelkie diety – i wraca po dokładkę.

Jednak ten wieczór to tylko początek kulinarnych marzeń kinomaniaka i foodie. Następnego dnia w niedzielny poranek festiwal K5 Food Story rozpoczął się od śniadania inspirowanego wielkim ekranem. Już przy wejściu do sali Restauracji Vinegre czuć było aromat świeżo parzonej kawy, który mieszał się z zapachem pieczonych bułeczek. Organizatorzy zadbali o każdy detal – śniadaniowy bufet kusił nie tylko różnorodnością smaków, ale i filmowymi smaczkami, wprawiającymi gości w świetny nastrój jeszcze przed pierwszym kęsem.

Zwieńczeniem całego festiwalowego tygodnia była niedzielna kolacja „Pięć Smaków – Solo Act”, przygotowana przez Marcina Popielarza i zorganizowana przez Akademię Kulinarną K5. Wieczór zamienił się w prawdziwy spektakl kulinarny, w którym smaki opowiadały historię niczym sekwencje filmowe – starannie zaplanowane, pełne napięcia, emocji i zaskoczeń. Popielarz, jak reżyser z najwyższej półki, zagrał na zmysłach gości, splatając słodycz, kwas, gorycz, słoność i umami w pięciodaniową narrację, będącą jednocześnie osobistym manifestem i hołdem dla sztuki gotowania.

Coś dla ducha

Oprócz projekcji i degustacji, program festiwalu obfitował w liczne wydarzenia towarzyszące. W Konsulacie Kultury odbywały się warsztaty, m.in. aktorskie dla dorosłych z wykorzystaniem smaków i zapachów prowadzone przez Agnieszkę Siwicką; winiarskie z Piotrem Zastrożnym czy warsztaty Zero Waste z Piotrem Misiem Schroederem dla dzieci. Wspólnym mianownikiem tych aktywności było pogłębianie świadomości oraz inspirowanie do dalszych poszukiwań – zarówno w kuchni, jak i poza nią. I jeśli chodzi o poszukiwania to goście mieli również możliwość odbycia spaceru miejskiego z Arkadiuszem Brzęczkiem.

- Nowa edycja to uczestnicy poprzednich edycji, ale też nowe twarze, nowe tematy i nowe wyzwania – mówi Joanna Uzdowska z Konsulatu Kultury. - Udało nam się zrealizować całość programu i niezmiernie nas cieszy, że widzowie w każdym wieku zanurzyli się w kulinarnych opowieściach, które pobudzają zmysły i wyobraźnię. Odbyły się liczne warsztaty i konkursy z wiedzy kulinarnej. Goście mogli kupić książki kulinarne w stworzonej na potrzeby wydarzenia księgarni, zorganizowaliśmy spacer miejski, odbyły się specjalne kolacje i śniadania w lokalnych restauracjach – było w czym wybierać!

K5 Food Story 2025 po raz kolejny udowodnił, że kino i jedzenie to duet idealny. To wydarzenie, które angażuje zmysły, prowokuje do myślenia i zaprasza do wspólnego stołu – nie tylko po to, by jeść, ale żeby lepiej zrozumieć świat.