Zenobia i ekipa „Dzikiego Junaka”

Krzysztof Nowosielski

„Zachciało się raz Zenobii. Rzucić swoje stare hobby. Bo to chyba pachnie nudą. Ciągle się zajmować judo. Na tym kończy się limeryk. Jej hobby stał się Fryderyk”.
 

Tak rymował, na intencję jednej z głównych bohaterek trzeciej części Pana Samochodzika, autor tego niezwykle poczytnego cyklu, Zbigniew Nienacki. Rudowłosa Zenobia, będąca działającą pod przykrywką rudowłosą agentką kontrwywiadu, oprócz tego, że miała świetnie opanowane judo, znana była z tego, że poruszała się polskim motocyklem Junak!

Nic nie poradzę. Ze wszystkich celebrytów, którzy dosiadali Junaka, ten wyjątkowy jednoślad będzie mi się kojarzył właśnie z fikcyjną Zenobią. Mimo to znanych postaci, którzy jeździli na Junaku było całkiem sporo. Byli to przede wszystkim sportowcy – Jerzy Dąbrowski, Franciszek Stachiewicz, Edward Kurowski, Konrad Stabiński, Janusz Orzepowski czy Witold Płużański, którzy bili na na nim rekordy prędkości, wygrywali w motocrossie i zajmowali czołowe miejsca w słynnych „Sześciodniówkach Motocyklowych”.

Motocykl, opracowany w Biurze Konstrukcyjnym Przemysłu Motoryzacyjnego przez zespół pod kierunkiem J. Ignatowicza i produkowany w dawnej fabryce Stoewera w Szczecinie, w swojej klasie regularnie pozostawiał z tyłu najbardziej znamienite zachodnie marki, takie jak na przykład brytyjskie AJS czy BSA. Junak produkowany był dziewięć lat, od 1956 do 1965 roku. Z taśmy montażowej zeszło 91 400 motocykli, w tym około 10 000 sztuk pierwszego modelu o kodowym oznaczeniu M07, do którego zaliczały się właśnie rajdowe typu M07-R i crossowe typu M07-C. Pozostałe to model o oznaczeniu M10. Intelektualnie szczeciński jednoślad pod wieloma względami nawiązywał do przedwojennych doświadczeń twórców legendarnych „Sokołów", choć rama była wzorowana na konstrukcji zastosowanej w brytyjskim motocyklu AJS, a przednie zawieszenie to z kolei rozwiązania znane z także brytyjskiego BSA. Angielskie były też gaźniki Amal, stosowane głównie w modelu M07. Z czasem zastąpiono je polskim gaźnikiem Pegaz wzorowanym na … Amalu. Motocykl napędzał skonstruowany przez polskich inżynierów, górnozaworowy czterosuwowy silnik o pojemności 350 ccm i mocy do 19 KM o bardzo charakterystycznym dźwięku pracy. Junaki eksportowano między innymi na Węgry, do Bułgarii, Turcji, Wenezueli, Mongolii i na Kubę. Próbowano też wykorzystać podobieństwo motocykli do jednośladów angielskich i wysłać je do USA. Tam trafił szosowo-terenowy Scrambler oraz 21 sztuk wykonane na specjalne zamówienie, z wyposażeniem wzbogaconym o sakwy, gmole i dodatkowe oświetlenie, czyli „Junak M10 de Lux”.

Dziś szczecińskie jednoślady otoczone są takim samym kultem, co przedwojenne Sokoły, a ich właściciele spotykają się na wspólnych rajdach i zlotach. Jedną z najbardziej aktywnych grup właścicieli tych motocykli jest „Dziki Junak”, którego członkowie mieszkają także w okolicach Trójmiasta. „Dziki Junak” to nieformalna grupa, zrzeszająca największą liczbę miłośników tych motocykli. Z całej Polski, ale także z Europy. „Dzikie Junaki” spotykają się co roku na wielu imprezach, zlotach i rajdach. Regularnie zaglądają też nad Zatokę Gdańską. W ubiegłym roku można je było zobaczyć w Kuźni Wodnej w Oliwie.

- Grupa to obecnie około 400 osób. Najwięcej aktywnych miłośników Junaka mieszka w Warszawie – mówi Andrzej „Niuniek” Rożek, właściciel pięknego modelu M10 i wspomnianego wcześniej Scramblera.

Dlaczego akurat Junak? Bo Pana Andrzeja zawsze kręciła polska klasyka. Wcześniej posiadał kilka popularnych „Wuesek”. Pierwszy wyjazd na Junaku nie był daleki – zaledwie kilkadziesiąt kilometrów na nieodległe dzikowsko w kaszubskiej miejscowości Krąg. Potem były już Czechy, spontaniczny wyjazd pod Bramę Brandenburską, a w tym roku prawdziwa przygoda – wycieczka motocyklowa do Chorwacji, zahaczając jezioro Garda. To wszystko na kilkudziesięcioletnich klasykach!

- Prędkość przelotowa Junaka to 75 km/h. Motocykl nie ma też problemu ze sporymi górkami, nie boimy się więc tej eskapady – mówi Andrzej Różek. - Poza tym jest jeszcze coś. To rozsiana w całej Europie sieć junaczej samopomocy, czyli miejsc, gdzie znajdzie się kawałek warsztatu, a nawet nocleg. Tak jak przed wojną w Polskim Klubie Motorowym. Bo Junak to przygoda, która jednoczy. Czego więcej chcieć… – dodaje.