W AleBrowarze, który od lat zrzesza miłośników złocistego trunku, podawać będą prawdziwe, tradycyjne piwo jopejskie, którego smak i właściwości udało się odtworzyć piwowarowi Arkadiuszowi Wencie. Trunek pojawi się w lokalach, jak i sklepie przy browarze już wkrótce. Tymczasem sprawdzamy, jak udało się dokonać odtworzenia historycznej gdańskiej receptury.

Piwo jopejskie jest gęste, karmelowe i zawiesiste. To bardzo aromatyczny słodko gorzkawy syrop cechujący się niezwykle przyjemnym smakiem oraz aromatem kojarzonym z suszonymi figami, daktylami czy rodzynkami. To czym się jednak różni od zwykłego piwa polega przede wszystkim na tym, że piwo to nie jest gazowane. Piwo jopejskie w przeszłości służył jako dodatek wzmacniający smak i aromat, np. w słabych angielskich trunkach lub jako przyprawa kulinarna oraz jako lekarstwo na przeziębienia.

- Produkcja piwa jopejskiego w odróżnieniu od piw standardowych skupia się na bardzo długim okresie gotowania brzeczki, które trwa około 20-24 godzin w celu jej karmelizacji i zagęszczenia cukrów (odparowanie wody), jak również bardzo długim okresie fermentacji, w tym przypadku nawet ponad 12 miesięcy. Dla porównania piwa standardowe wymagają gotowania 60-90 minut i fermentują około 7-12 dni – tłumaczy Arkadiusz Wenta z AleBrowaru. – Piwo jopejskie jest jednym z nielicznych stylów piw, które charakteryzują się fermentacją spontaniczną, czyli brzeczka piwna zaszczepiona jest dzikimi drożdżami i innymi mikroorganizmami z powietrza atmosferycznego. Powodują one fermentację bardzo ciężkiej brzeczki, ciężkiej w rozumieniu takim, że około 50% zawartości jej stanowią cukru. Dla porównania piwa typu eurolager charakteryzują się ciężkością około 12% cukrów, mierząc w skali ballinga, plato czy brix – dodaje piwowar.

Piwo jopejskie wytwarzane było już w średniowieczu. Jego ojcem uznaje się Jana Heweliusza, gdańskiego astronoma, który to z piwowarstwa finansował badania w dziedzinie astronomii. Ten specjał, pochodzący z Gdańska, do którego prawo również rościli sobie piwowarzy z Pucka, produkowany był przynajmniej od 1449 roku.

- Nazwa prawdopodobnie pochodziła od jopy, drewnianej chochli, jaką to piwowar zbierał z fermentującej brzeczki biało-zieloną pleśń. Jakość tego piwa sprawdzono w ten sposób, że mężczyźni ubrani w skórzane spodnie siadali na drewnianą ławę, na którą wylewano piwo. Przy próbie podnoszenia ława musiała unosić się razem z mężczyznami – mówi Wenta.

Prawdziwa receptura przepadła dawno temu, a piwo jopejskie zniknęło z piwowarskich map świata już po I Wojnie Światowej. Mimo to wielu ludzi stara się odtworzyć przepis tego trunku.

- Próby, które przeprowadziłem, czyli ponad 40 warek na przestrzeni ostatnich 12 lat, dały efekt zgodny ze szczątkowymi informacjami, które można uzyskać ze źródeł historycznych. Badania nad wyizolowaniem mikroorganizmów z warek testowych przeprowadził zespół z Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego, efekt końcowy oraz degustacja tego piwa coraz bardziej mnie utwierdzają w przekonaniu, że w końcu się udało odtworzyć, tradycyjne piwo jopejskie – zachwala Arkadiusz Wenta. - Na premierę naszego piwa przygotowaliśmy dobrze wyleżakowane piwo jopejskie, które to będzie polewane w naszych lokalach firmowych prosto z drewnianej dębowej beczki, tak jak to było w średniowieczu, a do sklepów trafi w pięknej czarnej i smukłej butelce o pojemności osi 250 ml – podkreśla.