Ta trójmiejska marka dostarczy Wam solidnej porcji słonecznej energii. Takiej, która wprowadzi piękno i wygodę do wnętrz i ogrodów. Za jej sukcesem stoi dwoje młodych ludzi, partnerów zarówno w życiu, jak i biznesie. Poznajcie Małgorzatę oraz Igora, twórców Witaminy D! 

Ta marka narodziła się z pasji. Jeszcze sześć lat temu, Małgorzata i Igor pracowali w dwóch różnych firmach związanych z projektowaniem. Kiedy zrozumieli, że czas połączyć zawodowe siły, stopniowo zaczęli tworzyć nową jakość na polskim rynku meblarskim. Jakość Witaminy D.

- Zaczęliśmy robić pierwsze prototypy, głównie przeznaczone na zewnątrz. Urzekło nas wówczas drewno lite dębowe, z którym pracujemy z resztą do dziś. Na początku nie myśleliśmy o konsumencie. Tworzyliśmy produkty, które sami chcielibyśmy posiadać, a one spodobały się odbiorcom. Dość szybko zmodyfikowaliśmy naszą wizję i zaczęliśmy produkować meble również do wewnątrz, ponieważ tego wymagał od nas polski rynek – mówi Igor Wiktorowicz.

Produkty Witaminy D to m.in. ławy, stoliki kawowe, konsole, stoły oraz mniejsze przedmioty użytkowe takie jak: lusterka stojące czy deski do serwowania potraw. Wszystkie zostały wykonane w dużej części z drewna dębowego, z dodatkiem innych materiałów. Są to przedmioty użytkowe, ale nie tylko, ponieważ projektanci dbają również o ich funkcję estetyczną. 

- Znamy najnowsze trendy i bierzemy je pod uwagę, ale nigdy nie stawialiśmy ich na pierwszym miejscu. Robimy rzeczy ponadczasowe, w połowie użytkowe, a w połowie rzeźbiarskie. Być może w tym tkwi sekret. Te produkty nie są modne, więc z mody nie wychodzą – dodaje Igor Wiktorowicz. 

Rzeczy proste, a jednocześnie nieszablonowe, stworzone z artystycznym zacięciem. Ten brand pokochają miłośnicy natury, połączonej z nutką ekstrawagancji. Najlepszą rekomendacją jest fakt, że sami twórcy chętnie otaczają
się swoimi wyrobami. 

- Jak już wspomniałem, robimy takie rzeczy, które sami chcielibyśmy mieć. Chociażby taki ocieplacz na donicę, powstał dlatego, że był nam potrzebny. W naszym domu, w centrum stoi solidny stół i ława dębowa, które zrobiliśmy. Tych naszych przedmiotów mamy tak dużo, że czasami się wręcz o nie potykamy – dodaje ze śmiechem Igor Wiktorowicz. 

Nazwa marki przywołuje ciepłe uczucia. Jest związana bowiem ze słońcem, słońce z latem, a lato z czasem wolności i beztroski. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, że można ją interpretować w dwojaki sposób. 

- Na początku myśleliśmy przede wszystkim o meblach zewnętrznych, a witamina D bierze się w szczególności ze słońca. To taka zbitka słów, którą można rozumieć bezpośrednio, jako witaminę D, albo jako „witaminę design”. Poza tym, cenimy sobie kontakt z naturą i lubimy przebywać na słońcu, więc nazwa doskonale odzwierciedla naszą naturę – opowiada o jej etymologii, Igor Wiktorowicz. 

Momentem przełomowym dla młodych twórców były pierwsze wyjazdy na targi zagraniczne. Praga, Eindhoven, Paryż – to właśnie tam zrozumieli, że produkty stworzone z pasji cieszą się zainteresowaniem odbiorców. Zaczęli odzywać się klienci zagraniczni, którzy zamawiali duże ilości przedmiotów, wyprodukowanych przez parę Polaków z Trójmiasta.  

- Polski rynek szybko się rozwija i jest coraz bardziej otwarty na lokalnych projektantów. Powstają sklepy otwarte wyłącznie na polskie wzornictwo. Dzisiaj mamy regularne zamówienia nie tylko z zagranicy, ale również z Polski, co nas bardzo cieszy – dodaje Igor Wiktorowicz. 

Witamina D to ukłon w kierunku materiałów naturalnych, trwałych i ponadczasowych. Możemy więc być pewni, że produkty zakupione pod szyldem marki posłużą nam na długie lata i niezależnie od panującej mody, zawsze będą
dobrze się prezentować.