Urzeka kolorami, oplata zapachami, działa na wszystkie zmysły. W magicznej atmosferze wsiadam na statek, choć precyzyjnej mówiąc to luksusowy hotel przystosowany do powolnego sunięcia po wodzie. Z okna pokoju raz widzę białe domy, innym razem złotą pustynię, soczyście zielone oazy, wyblakłe pastele zabytków. To Egipt, wobec którego nie można pozostać obojętnym. 

Pomysłów na Kraj Faraonów jest całe mnóstwo. Ja wybrałam podróż statkiem po Nilu. Chciałam posmakować nieco innego Egiptu, okraszonego atmosferą powolnej, romantycznej podróży. Rejs wielką, szeroko rozlaną, majestatyczną rzeką zaczynam w Luksorze, za cel obrałam Asuan, najdalej na południe wysunięte miasto kraju. Jak się okazało, czekało na mnie przeżycie, podczas którego wielu moich towarzyszy nabyło alergii na współczesne zdobycze cywilizacji.  

URZEKAJĄCA NATURA

Czas na statku płynie leniwie. Najważniejsze jest jednak to, że widok na horyzoncie zmienia się jak w kalejdoskopie. Z pokładu widać coraz węższą rzekę, która miejscami bezpośrednio graniczy z pustynią. Możliwość obserwowania toczącego się na brzegu codziennego życia, zastępuje najlepszy serial. W oddali widać pola trzciny cukrowej, kukurydzy, sady, palmy, osły i miejscowych, którzy od wieków zawdzięczają swoją egzystencję tej rzece. Tereny nad Nilem kipią zielenią. Nie ma tu znanych z kurortów sztucznie nasadzanych palm i nie ma nudnych plaż. Jest urzekająca natura. 

Bliskość wody sprawia, że znużenie upałem udaje się łatwo pokonać. Sam Nil jest jak autostrada. Oprócz turystycznych statków, żeglują po nim masywne feluki i dahabije – transportowe łodzie z trójkątnymi białymi żaglami. Są też niewielkie łodzie z trzciny papirusa i luksusowe jachty wynajmowane za 2000 dolarów dziennie. Egipcjanie są przekonani, że ich feluki przeżyją te jachty jeszcze ze dwa razy. 

 BAL PRZEBIERAŃCÓW 

Najważniejsze tutejsze budowle wznoszono blisko życiodajnej rzeki, dzięki czemu ze statku są one na wyciągnięcie ręki. Czasami mam jednak wrażenie, że zwiedzanie tych atrakcji to tylko dodatek do rejsu. Dwupokładowy statek wycieczkowy to w rzeczywistości luksusowy hotel na wodzie – jest tu wszystko, czego trzeba do beztroskiego wypoczynku. Na powitanie, jeszcze w lobby, kelner podaje niewielką szklankę gorącej miętowej herbaty pozwalającej przetrwać upał i ciepły, wilgotny ręcznik do odświeżenia twarzy.  

Pokoje niczym nie różnią się od tych, jakie mają w ofercie kilkugwiazdkowe kurorty. Na rytm życia na statku składają się stałe elementy. Jest czas na posiłki w tutejszej restauracji, zwiedzanie zabytków po zejściu na ląd i oczywiście sam rejs, czyli opalanie się na pokładzie i podziwianie przesuwających się widoków. Leniwą ciszę przerywają pływający handlarze, którzy od czasu do czasu "atakują" statek. N swoich maleńkich łupinkach podpływają do wycieczkowca i otwierają bazar na Nilu, wrzucając na pokład towary, a kupujący albo odrzucają im gotówkę, albo towar. Wszyscy są zadowoleni.  

Na górnym pokładzie można też odpoczywać po zmroku, pod czarnym niczym aksamit niebem obsypanym gwiazdami. O tej porze gwarniej jest w lokalach na dolnym pokładzie. Po kolacji zaczyna się bowiem galabija party okraszone superatrakcją - tańcem brzucha. W sumie to bal przebierańców dla dorosłych, podczas którego wszyscy turyści przemieniają się w szejków i hurysy. Dominuje styl egzotyczny.  

UJARZMIONY NIL 

Egipt ma słońce, dużo słońca, wita wręcz ukropem i lazurowym niebem prawie przez okrągły rok. Ma też zaczarowane miejsca - zabytki pod goły niebem. Ot, choćby piramidy w Gizie, leżące na zachód od centrum Kairu i starożytne relikty w Luksorze. Są też Teby, w których chowano faraonów w czasach, gdy ośrodek władzy przeniósł się z północy na południe. Ale przecież to nie pełny obraz tego kraju. Zupełnie inaczej wygląda on w ogromnych kanionach o niezwykłych, kolorowych ścianach, na wielkich połaciach pustynnych, po których można podróżować na wielbłądzie, albo pełnych zieleni oazach czy nubijskich i beduińskich wioskach. I na Nilu. 

Mając przed oczami niecodzienny obrazek, w końcu docieram do Asuanu. To tutaj wzniesiono Wielką Tamę, która miała się stać błogosławieństwem tego kraju. Uważana jest za jeden z technicznych cudów XX wieku. Dzięki 40-metrowej konstrukcji ujarzmiającej Nil, nigdy już nie miały się powtórzyć powodzie zatapiające wioski i nigdy już nie miało też zabraknąć energii elektrycznej.  

HI MISTER! DAM CI GOOD PRICE 

Czuć tropik, czuć Afrykę. Na szczęście nie brakuje tu luksusowych hoteli, które dają schronienie. Jest przede wszystkim "Old Cataract", z którego tarasu widokowego można spojrzeć na panoramę Asuanu. W centrum miasta, ale też w jego zakamarkach czuć zapachy – różnorodne, dziwne, inne. Mężczyźni spacerują po ulicach odziani w białe galabije, czarne quftany i turbany, kobiety zasłaniają twarz czarnymi niqabami. Na każdym rogu widać stragany pełne kolorowych melonów, mango, bananów i wielkich orzeszków ziemnych, z których słynie Asuan. 

Rozstawione przy każdym straganie przyprawy przypominają, że za progiem czeka prawdziwa pustynia. Typowy egipski suk pełen rozkrzyczanych sprzedawców, choć zdecydowanie mniej tu nawoływań handlarzy, jakie słychać na północy kraju. Mimo wszystko sporadycznie da się usłyszeć: 'Hi Mister! Where are you from? Polska? Jak się masz kochanie? Weź perfumy. Dam ci good price'. Tutaj trzeba się targować. Handlowanie to w Egipcie nie tylko sposób
zarabiania na życie, ale sposób rozrywki.  

Wieczorem, kiedy upał nieco odpuszcza, tłum przenosi się na Corniche Asuani – wysadzaną palmami, piękną, czterokilometrową promenadę obsianą znakomitymi knajpami i sklepami. Asuan pokazuje zupełnie inną,
nieco szaloną twarz.  

SŁONECZNY SPEKTAKL  

Łodzią prującą spokojne wody Nilu docieram do File. Ta wyspa jest bodaj najciekawszą mistyfikacją w Egipcie. Kiedy bowiem okazało się, że wody spiętrzone przez tamę asuańską mogą doprowadzić do jej całkowitego zatopienia, postanowiono przenieść zabytek na pobliską wysepkę Aglika, a krajobraz uformować na podobieństwo zatopionej File. Powstało więc tonące w zieleni sanktuarium z pylonami i lasem kolumn, które wygląda baśniowo, niczym fatamorgana wśród błękitu Nilu. Powietrze pachnie kwiatami i ziołami, słychać śpiew ptaków.  

Zupełnie inna atmosfera panuje w kamieniołomie w centrum Asuanu, gdzie spoczywa nieukończony granitowy obelisk. Stawiano je parami przed wejściem do świątyń, aby ściągały energię kosmiczną, która zasilała boskie posągi. Natomiast oddalenie się 65 kilometrów na północ od Asuanu pozwala dotrzeć do Gebel el-Silsila, znanego z kaplic i świątyń wykutych w nadbrzeżnych skałach. To tam usytuowane są starożytne kamieniołomy, w których wydobywano piaskowiec jako budulec. Niedawno archeolodzy odkryli w tym miejscu starożytne cmentarzysko sprzed 3400 lat. 

Jest jeszcze Abu Simbel, świadectwo potęgi Ramzesa II, obok piramid w Gizie najczęściej odwiedzany zabytek Egiptu i jeden z najistotniejszych zabytków kraju. Monumentalna świątynia słońca, wykuta w skałach w XIII w. p.n.e., położona jest w pobliżu granicy z Sudanem. I temu zabytkowi groziło zalanie przez spiętrzone wody Nilu, dlatego cały pocięto na gigantyczne bloki i przetransportowano na nowe miejsce. Zachowano układ i orientację świątyni, dlatego dwa razy w roku można tu oglądać spektakl ze słońcem w roli głównej. Jak za czasów faraonów.