Czasami jest tak, że miejsce bywa tylko pretekstem. Pretekstem do spotkania, do rozmowy… Tak właśnie jest w przypadku White Marlin. Unikalne położenie restauracji i nadmorska przestrzeń tylko dodają niepowtarzalnego klimatu. Tworzą go natomiast ludzie - zarówno ci odwiedzający, jak i pracujący.
Tym razem nie o samych potrawach, a o czymś zupełnie innym. Na pewno każdy z was zna takie miejsca, które powodują przyspieszone bicie serca, z którymi się identyfikujemy i do których chętnie wracamy. Są to szczególne miejsca, które działają jak kotwica. Tak jest również z niektórymi restauracjami, a jak powszechnie wiadomo, wyjątkowe miejsca, to również wyjątkowi ludzie.
- Ludzie kreują przestrzeń i często odwiedzają nas właśnie ze względu na obsługę. Jednogłośnie uważamy, że największym kapitałem są pracownicy, którzy tworzą to miejsce. Ich rozwój jest dla nas priorytetem. Managerowie, kucharze, kelnerzy, barmani to klucz do dobrych emocji. Najwyższy, a zarazem wysmakowany, standard obsługi gościa jest tu na porządku dziennym. Kelnerzy stojąc na tej pierwszej linii frontu z gościem są wizytówką miejsca. Są też zasady wypracowane z właścicielami, które obowiązują i pracowników i gości, a które są podstawą bezpieczeństwa, komfortu i wzajemnego zaufania – mówi Łukasz Burda, manager White Marlin.
Prawdziwy profesjonalny kelner jest jak aktor w teatrze, jego teatrem jest restauracja, a widzami są goście, z którymi wchodzi się w przyjazną interakcję – oni o tym wiedzą.
- Spędziłem w White Marlinie dobrych kilka lat i od zawsze panuje tu specyficzna, przyjazna atmosfera. Myślę, że to jest klucz do sukcesu. Nie stawiamy na obsługę per pan/pani, a wręcz przeciwnie, staramy się nawiązać jak najbardziej przyjazne relacje z naszymi gośćmi. Goście to doceniają i dlatego wracają. Dla nas to nie tylko praca, ale pasja. Jesteśmy otwarci, pomocni i dyskretni a dodatkowo atmosfera między nami, pracownikami, sprawia, że goście dobrze się tutaj czują – podkreśla Paweł Wędkowski, szef sali.
Ponadto, lokal dojrzale stawia na kreację wizerunku, co przekłada się na to, że ludzie często odwiedzają to miejsce nie ze względu na rodzaj kuchni, ale ze względu na to, kto dla nich gotuje.
- Szef kuchni Łukasz Domagalski, ma bardzo swobodny kontakt z gośćmi. Chcemy, żeby ludzie poczuli, że za tym, co kryje się na ich talerzu stoi drugi człowiek, który w każde danie wkłada wiedzę i serce, zapał i pasję. Gość wychodząc z restauracji ma czuć pozytywne emocje, jedzenie ma wywoływać uśmiech na jego twarzy. Tylko i aż tyle – podsumowuje Łukasz Burda.
Mówi się, że poprzez doznania smakowe dociera do naszej świadomości świat zewnętrzny, z którym identyfikujemy się nawet po latach i za którym tęsknimy. Tak jest w przypadku sopockiego
White Marlin.