SONIA TRUSZKOWSKA. ZA DECKAMI W DUBAJU
Zakładając, że wszystkim rządzi przypadek, to z pewnością kluczem do sukcesu są odwaga i pomysł na siebie. Z tanecznej sceny rusza w świat muzyki, stając za deckami w popularnych klubach w Dubaju. Zawsze z prądem, taką zasadę wyznaje Sonya – Sonia Tuszkowska, filolog romański, twarz popularnej marki sportowej i hedonistka, która każdy nowy dzień wita z uśmiechem. Skoro „życie to pudełko czekoladek”, to przecież nie ma nic bardziej ekscytującego, niż przygoda, która dzieje się tu i teraz.
Wojtek chciał zostać strażakiem, Zośka pielęgniarką, a małej Sonii marzyła się dj’ska konsola. Tak to było?
Nie do końca! Najpierw mała Sonia kochała konie, ale koniec końców zdecydowała się na scenę. Mając 13 lat rozpoczęłam przygodę z tańcem, która trwała dobrych 10 lat. Wspaniały czas, w którym udało mi się ziścić wiele marzeń. Świat, jakiemu zawsze musi towarzyszyć muzyka.
Taniec się znudził?
Taniec zawsze cieszy, niezależnie od dokonań. W dorobku mam między innymi start w mistrzostwach świata Dancehall Queen, kilka festiwali, występ na deskach Opery Leśnej, reklamę w MTV i choreografię, którą przygotowałam do filmu „Jak się pozbyć celulitu”, wraz z epizodem aktorskim w tym filmie.
Jak to możliwe, że gwiazda opuszcza scenę?
W gwiazdy lubię spoglądać, więc spokojnie! (śmiech). Kiedy powiedziałam „dość”, długo szukałam pasji, której poświeciłabym się w równym stopniu, i która byłaby częścią mojego życia. Miałam zajawkę, żeby nauczyć się grać, ale nie wiedziałam, jak się za to zabrać. W tym czasie nie było w Polsce szkół DJ-skich, wyjechałam więc do USA. Ukończyłam kurs DJ-ski na wydziale radiowym w Columbia College. Następnie przeprowadziłam się do Los Angeles, gdzie ukończyłam intensywny, kilkumiesięczny kurs Pro Track w Scratch DJ Academy. Po zakończeniu nauki dołączyłam do grupy absolwentów tej szkoły, którzy tworzą „LA Street Team” i miałam okazję zagrać z nimi kilka imprez.
Tu w Gdańsku była filologia romańska?
Tak, jestem jej absolwentką. Umożliwiło mi to nie tylko znajomość języków, ale też udział w wymianie studenckiej i pojawienie się na liście uczestników zajęć podyplomowych za Oceanem.
Z pełnym portfelem i wizą?
Z głową pełną marzeń, pomysłem na siebie i wiarą, że odwaga pomaga spełniać marzenia. Mieszkałam u tak zwanych „host” rodzin, pracowałam i skrupulatnie uczyłam się DJ-skiego fachu. Miałam to szczęście, że buforem bezpieczeństwa było zaplecze w postaci DJ-ów z LA Street Team, więc gdyby coś się sypało, uratowaliby moją skórę. Co ciekawe, grając w tym teamie, gromadzi się środki dla studentów uczelni, tak aby mogli ją ukończyć i zacząć pracę w zawodzie.
DJ to zawód? Rodzina nie załamywała rąk?
Rodzina to moja największa inspiracja, motywacja i pewność, że staną za mną murem. Jestem poukładana, choć na pierwszy rzut oka sprawiam inne wrażenie. Zawsze planuję, więc Stany nie były kaprysem. Nawet dziadek popierał decyzję.
Podglądając Twoje prywatne social media widać „girls power”. Piękne, niezależne, wykształcone. Takie są dziewczyny od Truszkowskich?
Święta trójca – mama Ela, siostra Paulina i ja. Bardzo się kochamy i miałyśmy to szczęście, że w domu zawsze była miłość, oraz wielka inspiracja. W mamie drzemie wulkan, to charyzmatyczna osobowość, dla której świat zawsze stoi otworem. Tak nas wychowała, dlatego każda z osobna potrafiła znaleźć w życiu swoje szczęście, a co najważniejsze drogę, którą chce iść.
Jakie predyspozycje powinien mieć DJ?
Dobry słuch i wiedza muzyczna wystarczą na sam początek. Dla DJ-a grającego w klubach ważna jest umiejętność „czytania” ludzi. Trzeba wiedzieć, jaka muzyka jest popularna w danym kraju, na co ludzie najlepiej reagują. Dzisiaj DJ-ing to nie tylko granie, trzeba potrafić odnaleźć się w tym biznesie, a tego nie uczą w szkołach.
Ty odnalazłaś się w Dubaju. Sonya podbija świat?
Dubaj to tak naprawdę wschodnie Las Vegas. Tu żyje się imprezą. Dj-a słyszysz w każdej restauracji, na evencie, podczas prywatnego party, czy na wielkiej imprezie znanej marki. Dookoła Ciebie dzieją się same wydarzenia, więc znacznie łatwiej jest nawiązać kontakty, poznać producentów, innych DJ-ów. To miejsce, o którym śmiało można powiedzieć, że panuje tu kult DJ-a. Taka popularność pozwala otwierać się na zupełnie nowe gatunki muzyki, eksperymentować, tworzyć rzeczy, których samemu słucha się z przyjemnością.
Wróćmy do Gdańska. Spakowałaś dyplom i poleciałaś przez Stany do Dubaju?
Niezupełnie, bo przystanek był w Emiratach. Zakręt o 180 stopni, ponieważ uwielbiając podróżować wymyśliłam sobie, że doskonałym sposobem będzie praca stewardesy. Aplikowałam do znanej linii Emirates i zostałam przyjęta. Warunkiem pracy było ukończenie 2 miesięcznego szkolenia i dobre wyniki podczas egzaminów. Niestety, los jak zwykle napisał nieprzewidywalny scenariusz. Jednym z wymogów linii lotniczych był absolutny brak tatuażu. Ja miałam, ale wymyśliłam, że jeśli się dostanę, to go usunę. Szacowałam, że mam około pół roku od decyzji. Okazało się, że telefon zadzwonił szybciej, więc nie mając wyjścia cały kurs kamuflowałam tatuaż korektorem i zegarkiem. Do czasu! W finale zabawy, gdy miałam już za sobą świetnie zdane egzaminy, ostatnim elementem miał być „przegląd” kandydatek w służbowych strojach. Niefortunnie korektor przykuł uwagę organizatora, zawołano panią do weryfikacji, zażądano wyjaśnień i z żalem dla dobra kolejnych adeptek pożegnano mnie z kwitkiem. Moja wiza pozwalała mi jeszcze na 3 tygodnie pobytu i wtedy zapadła decyzja o Dubaju.
Dobrze się tam żyje?
Dobrze, chociaż podobnie jak Los Angeles, to miasto, do którego przyjeżdżają ludzie nastawieni na karierę. Nie ma mowy o stałych związkach, ponieważ wszyscy są skoncentrowani głównie na sobie. Trochę żałuję, że ten zbieg okoliczności nie wydarzył się szybciej. Powinnam wylądować tu mając 20 lat.
Furtką do sukcesu jest młodość i uroda, a nie doświadczenie?
Pewnie trochę tak, szczególnie że mieszkają tu ludzie młodzi. Od 20 do 37 lat, więc jedynie wśród lokalnych znajdziesz osoby wiekowe. Tych jest niewielu, bo proporcjonalnie jest ich 20 procent.
To uroda przeszkadza, czy pomaga?
Zdecydowanie pomaga. Znacznie mniej jest DJ-ek, więc z łatwością dajemy się zapamiętać. To pozwala na kolejne projekty.
Ciężko jest konkurować z mężczyznami? Jak zdobywa się popularność?
Moim zdaniem tak samo ciężko, jak konkurować z kobietami. Bardziej chodzi o umiejętności i siłę przebicia. Od lat rynek zdominowany jest przez mężczyzn, więc potrzeba jeszcze trochę czasu i więcej kobiet na rynku.
Czego zawodowo wstydzi się DJ?
Czego jeden DJ się wstydzi, drugi się nie powstydzi. Selektywne podejście do imprez, które się gra i pozostanie wiernym własnemu stylowi to wartości kluczowe moim zdaniem.
DJ dobrze zarabia?
Jeśli jest przedsiębiorczy, to tak. Ci topowi mogą pochwalić się nawet 40 milionami dolarów rocznie. Schodząc na ziemię i tak jest nieźle. Rezydent w restauracji o niedługim stażu grania, pracując 2 – 3 razy w tygodniu zarabia około 14 tysięcy złotych. Do tego dochodzi akomodacja w apartamencie, czyli kolejne 5 tysięcy. To plus ubezpieczenie i bilety do kraju, z którego pochodzi generuje całkiem dobrą sumę. W klubie za seta trwającego 3 godziny można spodziewać się kwoty pomiędzy 2500 a 3000 zł, przy czym event zasili konto o 5 tysięcy złotych. Krzywdy nie ma! (śmiech).
Polska nie pozwala się realizować?
Wiem, że w Polsce mogłabym się jeszcze wiele nauczyć i zrealizować na wielu płaszczyznach. Podróżowanie to raczej osobista preferencja. Choć jestem też zdania, że podróżowanie i granie w różnych miejscach wiele uczy i rozwija karierę DJ-ską w szybszym tempie. Ten sam set może zawojować klubowiczów w Berlinie, totalnie nie sprawdzić się w Dubaju, a nawet sprawić, że nie dostaniesz kolejnego bookingu. Co kraj to obyczaj.
Jak to się stało, że dzieje się międzynarodowa kariera? Kogo i jak przekonałaś, że warto na Ciebie postawić?
Międzynarodowa kariera to za dużo powiedziane w moim przypadku. Będąc w innym kraju, trzeba szybko zapoznać się z „nocnym życiem”, DJ-ami, promotorami, właścicielami klubów i agencji. Networking jest kluczowy. Kolejny ważny aspekt to materiały promocyjne i social media. Ja po 3 tygodniach w Dubaju, które przeznaczyłam na rozeznanie, dostałam roczny kontrakt na rezydenturę DJ-ską.
Masz poczucie normalnego życia? Nocny tryb chyba męczy?
Nocny tryb życia nie należy do najprzyjemniejszych, a do tego dochodzą jeszcze podróże. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich, czy w Stanach jest trochę lepiej, bo imprezy kończą się o 2-3, nie tak jak w Europie, więc nie mogę narzekać. O dziwo, nie jestem fanką nocnego życia, więc cieszę się, że mogę sobie pozwolić na w miarę zdrowy tryb życia.
Ile dni w tygodniu pracujesz? Jak wygląda typowy wieczór?
Fizycznie grając, od 2 do 5 dni w tygodniu. Przekrojowo zazwyczaj 2 popołudnia, czy noce w restauracji lub lounge, 1 noc w klubie i dodatkowe eventy w miesiącu, plus wyjazdowe grania. W ciągu dnia szukam muzyki, przygotowuję sety, ćwiczę, wychodzę posłuchać innych DJ-ów, mam sesje zdjęciowe, różnego rodzaju nagrania. Zakładam, że pracuję 5 dni w tygodniu po 8 godzin.
Bez wspomagania?
Ja akurat nie mam do czynienia z żadnymi używkami - nie piję, nie palę, nie zażywam. Ale tak, jest to norma. Prowadzę w miarę zdrowy tryb życia, więc nie odczuwam aż tak skutków ubocznych nocnego życia i szalonego tempa.
Nie gubisz się w tym? Nie potrzebujesz odciąć na chwilę?
Czasami muszę się zresetować, wtedy zazwyczaj planuję wycieczkę, żeby złapać oddech. Lubię podróże z przygodami, lubię poznawać nowych ludzi, lubię czytać książki i planować przyszłość, ale też robić wszystko to, czego nie zaplanowałam. Cieszą mnie małe rzeczy i duże. Staram się być przyziemna.
Granie muzyki w radiu byłoby satysfakcją?
Pewnie! Marzy mi się własna audycja i pomysł na radio, jako pracę. Chciałabym, aby docelowo było to większa stacja, gdzie ludzie mnie usłyszą, zapamiętają i postanowią posłuchać ponownie.
Gdzie znajduje się mekka Dj-ów?
Mykonos to „nowa Ibiza”, większość moich znajomych bawiła się właśnie tam w tym roku. Trend na kolejne lata to podobno Chorwacja. Poza tym: Las Vegas, Miami, NYC, Los Angeles, Londyn, Barcelona, Berlin i dodam jeszcze Dubaj.
Pamiętasz pierwszą imprezę?
Oczywiście, że pamiętam. Byłam przerażona, bo była to impreza na stadionie Angels w Anaheim w Kalifornii z okazji 4 lipca. Mój set był przed koncertem głównej gwiazdy, podobno było tam ponad 10000 osób. I choć nie czułam się gotowa, dałam radę.
O Dubaju krążą plotki. Przywykłaś do chwil grozy przeplatanych niemoralnym propozycjami od obrzydliwie bogatych szejków?
Nie jest to wcale tak ryzykowny zawód. Nie zdarzyły się niemoralne propozycje. Duże pieniądze za granie - tak. Dostałam też kilka razy napiwek, ale nie za to, że zagrałam piosenkę, o którą mnie ktoś poprosił, ale za to że komuś bardzo podobało się jak gram. Napiwki te zazwyczaj były przekazywane przez managera, bardzo to miłe.
Masz wykształcenie muzyczne, czy w przeszłości grałaś na jakimś instrumencie?
Niestety nie. Gdybym miała wykształcenie muzyczne, zajęłabym się już teraz produkcją.
Jak przebiega kariera DJ-a? Co krok po kroku można osiągnąć?
Zaczyna się regularnym graniem, potem przychodzą własne imprezy i produkcje, występy na dużych festiwalach. Kolejne szczeble to granie w najlepszych klubach na świecie, własna audycja radiowa, współpraca z brandami muzycznymi. Jest co robić.
Dubaj na stałe? Planujesz powrót do Polski?
Już się namieszkałam w Polsce, ponad 20 lat. Teraz czas zwiedzić resztę świata i spróbować swoich sił w innych państwach, na innych kontynentach. Pamiętając, że Polska jest super. Moim celem są największe kluby, ale na to potrzebny jest spory staż. Na pewno wrócę do Los Angeles, ponieważ czuję, że prócz uroku, to miasto ma mi sporo do zaoferowania. Jednak jeszcze nie teraz.
Ktoś już coś oferował?
Zaoferowała Puma i mam przyjemność brać udział w sesjach reklamowych tej firmy. Zaczęło się przypadkiem, sesją zdjęciową, którą opublikowałam w moich social media. Potem dwie duże imprezy, które dla nich zagrałam i kolejna realizacja, której owoce niedługo będzie można zobaczyć. Wierzę, że przede mną jeszcze wiele niezapisanych kartek. Liczę, że pojawią się tam nazwy, które będą powodem do dumy. Choć największym będą zawsze świetnie bawiący się ludzie, gdy gram.