JAKUB KRZYŻAK #ŻYJHYBRYDOWO I CIESZ SIĘ WOLNOŚCIĄ

Roztropnie i z uwagą składa poszczególne elementy życiowej układanki. Wie, że tam dokąd zmierza często potrzebny jest plan B, nawet tylko po to, aby nie zwariować. Napędza go hybrydowe życie i pewność, że karma zawsze wraca. Z uporem zgłębia kolejny temat, bo jak sam mówi, rozwój to koło napędowe. O tym, jak ustawić nawigację bezpośrednio do celu opowiada Jakub Krzyżak, trener personalny i jawny dowód na to, że filozofia ma sens, jeśli jest logika.

Żyj Hybrydowo to nowa filozofia?

Tak, to filozofia, która skupia się na podejściu do życia z kilku różnych stron. Pierwsze skojarzenie to połączenie sprzeczności, jak w przypadku silników z napędem spalinowym i elektrycznym. Wspólnym mianownikiem jest silnik, który możemy - używając porównania - odnieść do człowieka.

Doskonała maszyna?

Oczywiście, jednak mam na myśli napędy, które powodują, że codziennie funkcjonujemy realizując się w różnych obszarach. W aspekcie fizycznym to doskonale pracujące ciało, a po drugiej stronie motywacja psychologiczna, aby w naszej głowie wszystko było ustawione w dobrym kierunku. Po to, by oba napędy wspierały się, jednocześnie uzupełniając.

U Ciebie działają bez zarzutu?

Pilnuję, aby działały.

Kto może żyć hybrydowo? Co musi się wydarzyć?

Absolutnie każdy. Strona fizyczna stała się ważna i doceniana. Oglądając social media, każdy coś trenuje, wielu się ściga w zawodach. To pozory. Moja codzienna praca pokazuje, że gros ludzi ucieka poprzez sport od problemów i szarej codzienności. W taki sposób przestają godzić się na rutynę, zapominając, że istotą jest poukładanie spraw w głowie. Stresy, nadmiar obowiązków, uwaga skupiona na mało istotnych rzeczach, czy toksyczne relacje pozwalają żyć, jednak w narzuconych ramach i mentalnych kajdankach. Potwierdza się teza, że pieniądze szczęścia nie dają.

Z definicji dorosłość to pułapka.

Wszystko koncentruje się wokół samoświadomości, byciu odrobinę egoistą i umiejętności skupienia się na swoich potrzebach. Zadajmy sobie pytanie, co sprawia nam przyjemność, co lubimy w życiu robić i jestem pewien, że w wielu sytuacjach nastanie niezręczne milczenie, a w głowie poszukiwanie odpowiedzi. Pułapką jest dziwna energia, która każe marnować czas na sprawy nieistotne, jakby zapominając, że życie mamy jedno. Zgadza się,  jest praca i szereg obowiązków, ale bardzo ważne jest to, aby skupić się na przyjemnej stronie dorosłości. Kluczem jest znaleziony czas dla Ciebie.

Tobie ten klucz jakie drzwi otworzył?

Predyspozycje charakteru spowodowały, że jestem typem, który dobrze funkcjonuje sam. W pracy ocieram się o wiele osób, dostaję od nich sporo informacji, które stanowią bazę do tego, aby zauważyć , gdzie tkwi błąd. Dla mnie znamienne okazały się góry, tam zacząłem doceniać spokój.

Masz łatwiej, hart ducha ukształtował Ci sport.

Sport faktycznie wyssałem z mlekiem matki (śmiech)!. Rodzice, szczególnie ojciec od najmłodszych lat zaszczepiali we mnie pasję do aktywności. Tata wiele pokazywał, ale nigdy niczego nie narzucał. Nie było skatowania ambicjonalnym podejściem rodziców, tylko poszukiwanie przyjemności z tego, co robię.

Nawet jeśli jest to sport zawodowy?

Sport zawodowy w pewnym momencie staje się pracą. Obowiązkiem, często za duże pieniądze. Amatorska strona zabawy rządzi się zupełnie innymi prawami, o ile zawodnik ma zdroworozsądkowe podejście, czyli będąc na etacie, mając rodzinę nie postanawia zostać olimpijczykiem. To właśnie ta grupa ma tendencje do zatracania się w sporcie, tylko po to, aby mieć gdzie uciec od codzienności. Kampania #żyjhybrydowo pokazuje możliwość „slow life”. Na moim instagramie masz trening, trening, trening w różnych dyscyplinach, ale jest też dzień, gdy zobaczysz na zdjęciu kawałek Półwyspu. Dla mnie ważny jest relaks, po to, aby wrócić do pracy z zupełnie inną energią. W branży jestem od 7 lat, nie czuję się zmęczony, czerpię z tego co robię przyjemność. Nie pozwalam sobie na rutynę i monotonię.

Żyjąc hybrydowo ucieka się od rutyny?

Zdecydowanie. Jest aktywność, jest czas na przyjemności i chwila na relaks. Nie zatracamy się w jednym, tylko umiejętnie przeplatamy ścieżki. To praca nad tym, aby nauczyć się wygenerować na to czas. Młode, zmęczone matki i sfrustrowani ojcowie z korpo każdego dnia mają coraz bardziej dość. W ich życiu czegoś brakuje. To znak czasu, którego wyznacznikami są piękne mieszkania, luksusowe samochody i rosnący poziom poczucia nieszczęścia. Im dłużej to trwa, tym ostrzej widzą brak elementu, który pozwoli im czekać z niecierpliwością na nadchodzący dzień.

Samo życie…

Każdy z nas ma szanse zaprojektować je w zgodzie ze sobą. Mimo niespodzianek zawsze są pewniaki, takie, jak przewidywalność i perspektywa na wielozadaniowość. Każdy się gdzieś nadaje, każdy ma coś do zrobienia w życiu. Potrzebne jest zaktywizowanie w sobie narzędzi do spełniania celów. Wybieram możliwości, dzięki którym jest mi łatwiej. Szybki komputer, dobra kamera i samochód, który sprawdza się w zakorkowanym mieście, na kaszubskich bezdrożach. Hybrydowy Lexus NX, którym jeżdżę to sportowiec zawsze gotowy na interwały. Silnik płynnie zmienia napęd z benzynowego na elektryczny, więc trasa w góry, czy pełen parking pod centrum handlowym dzieją się bez kolizji z tym, co planuję. Wielozadaniowość, niezależnie od aspektu jest bezcenna. Na nią stawiam. 

Jednak czas to pieniądz…

Tempo życia to maksymalna ilość bodźców, która nas atakuje. Rozwala poczucie bezpieczeństwa, szczęścia, oczekiwania są zbędne, bo wszystko dzieje się schematycznie, jedynie bardziej, lub mniej porażając system nerwowy. Na siłę odbywa się poszukiwanie nowego, które powinno nas wyrwać z marazmu. Nic bardziej mylnego, ponieważ klucz do równowagi tkwi w prostocie. 

Spełniłeś się zawodowo? W kolarstwie zdobyłeś, co było można?

Dzięki temu co robię, trafiam na fajne osoby, które inspirują do kolejnych pomysłów. Zawodowo dopiero się rozkręcam, więc trudno mówić nawet o początku końca (śmiech)! W moim odczuciu na rowerze zrobiłem, to co chciałem. To o tyle była inna sytuacja, ponieważ wiedziałem, że nigdy nie poświęcę się kolarstwu w pełnej formie. Nie chciałem stawiać na jedną kartę, Igrzyska nigdy nie były głównym celem. Studiowałem, a kolarstwo było największą pasją. Trzymałem wysoki poziom sportowy, ale jednocześnie budowałem podwaliny dla planu B. Jestem zadowolony z lat na rowerze, to sport, który wiele mnie nauczył i pozwolił być tu, gdzie teraz jestem. Najlepszy punkt wyjścia dla nowych rzeczy. W planach mam wysokie szczyty. Są Himalaje i, o ile wszystko się uda, Mount Everest w 2019 roku.

Kto wymyślił akcję #żyjhybrydowo?

#żyjhybrydowo to dzieło zespołu Lexus Trójmiasto, wynikające z synergii kilku ciekawych aspektów. Są to: zróżnicowane położenia naszej aglomeracji, wielozadaniowy charakter hybrydowych pojazdów i chęć wspierania multidyscyplinarnych, czyli hybrydowych osobowości, którą osobiście staram się być. Dlatego zostałem pierwszym ambasadorem tej rozwijającej się inicjatywy trójmiejskiego Lexusa.

Społecznik z powołania? To również element hybrydy?

Jak najbardziej! Dla mnie akcje społeczne to element sprawiania sobie przyjemności. Karma zawsze wraca, więc w moim przypadku odbywa się to zawsze w niespodziewanych momentach, czego dowodem jest biały Lexus z mistrzowskim silnikiem i genialnym brandingiem. Lubię robić dla ludzi fajne rzeczy. Łechcze to moje ego, gdy mogę bezinteresownie pomóc, nie oczekując nic w zamian. Sprawa numer jeden to przyjemność dająca sporo dobrej energii, która jestem przekonany wróci w postaci pozytywnej mocy.

Cały czas chce Ci się chcieć?

Gdy mi się nie chce, to hybrydowo robię chwilę wolnego. Wyjeżdżam, zmieniam środowisko i napęd znów działa bez zarzutu na najwyższych obrotach.

Pogodzisz hybrydowe życie z rodziną u boku?

Będę miał kompletnie nowy bodziec w osobie małego człowieka, który pojawi się na świecie. Kolejny aspekt filozofii, w której dostanę szansę i dar, aby pokazać jasną stronę i zaprosić do mojego świata. Stanę przed drzwiami zupełnie nowego obszaru, w którym postaram się ze wszystkich sił zrealizować. Chcąc sprostać sam sobie zadbam o równowagę, aby moc mojej wewnętrznej hybrydy mogła uczynić resztę.