Futurystyczne drapacze chmur nie pozostawiają złudzeń - tak wygląda przyszłość. Nowoczesność naznaczona jest orientalną egzotyką, co cieszy. Kuala Lumpur otwiera drzwi do odkrywania całej Malezji, kolorowego kraju kontrastów. To Azja w pigułce, jedno z najnowocześniejszych miast świata.
Zaliczana do "azjatyckich tygrysów" w ciągu ostatnich dziesięcioleci dokonała niebywałego skoku cywilizacyjnego. Na szczęście napędzaną petrodolarami malezyjska nowoczesność radzi sobie świetnie z pogodzeniem natury i tradycji, łącząc po azjatycku przeciwieństwa.
PODNIEBNA ARCHITEKTURA
Malezja to majestatyczne dżungle, lasy tropikalne należące do najstarszych na Ziemi, plantacje herbaty, rajskie wyspy i tropikalne plaże wyglądające jak z fototapety. Są też kipiące ciągle kolonialnym zgiełkiem miasta. I Kuala Lumpur, stolica kraju, walcząca o koronę stolicy Azji Południowo-Wschodniej. Miasto serwuje ultranowoczesną architekturę, rewelacyjne jedzenie, fantastyczną rozrywkę i wiele butików najznakomitszych projektantów. Czego chcieć więcej?
Architektura momentami sięga nieba. Drapacze chmur mają wymyślne kształty i elewacje. Jest ich cała masa, co zdumiewa. Tym bardziej, że jeszcze 150 lat temu Kuala Lumpur było całkiem zapyziałą osadą górniczą powstałą przy złożach cyny. Dopiero w 1880 roku Brytyjczycy opracowali pierwszy plan miasta. Powstały domy kolonialne, które cieszą oko do dziś.
LITTLE INDIA
Wieże ze szkła i samochody najdroższych marek świata, pędząca nowoczesność. Wszystko oplecione pajęczyną kolejki naziemnej, która w mig dowozi tam, gdzie tylko zapragniesz. To wszystko kontrastuje z miejscami, które walczą o swą tożsamość. Udowadniają, że z dala od sterylnych gabinetów szefów Petronas, toczy się prawdziwe życie Kuala Lumpur.
W dzielnicy hinduskiej w dobry nastrój wprawiają bollywoodzkie rytmy. Można tu dostać kolorowe płótna, wyszukane ozdoby, biżuterię, ziołowe leki. Little India rozkwita feerią barw, kusi wonią piżma i orientalnych przypraw. Do pobliskiej dzielnicy chińskiej wabią stragany ze street foodem w towarzystwie czerwonych lampionów. Kolejne uginają się od podrabianych t-shirtów, Rolexów za dziesięć dolarów, torebek i sportowych butów ozdobionych w loga największych światowych projektantów.
OBŁĘDNA KUCHNIA
Tak jak miasto łączy wiele kultur, tak w kuchni przenikają się wpływy malajskie, hinduskie, chińskie i europejskie. Malezyjczycy lubią bowiem jeść dużo i często. Turyści podobnie. Za równowartość kilku złotych można tu posilić się wraz z miejscowymi, zasiadając w podejrzanym ulicznym barze. Bo w Kuala Lumpur je się na ulicy, a miejsce im wydaje się podlejsze, tym bardziej godne jest polecenia. Mało kto narzeka na problemy zdrowotne po degustacji dań, mimo że miejsca zazwyczaj wyglądają jak poligon doświadczalny dla Sanepidu.
Oczywiście Kuala Lumpur to też miejsca ekskluzywne, serwujące smaki z każdego zakątka globu. Bez wątpienia wysoko ocenić można jakość dań podawanych w obrotowej restauracji na szczycie jednej z wież Petronas. Z drugiej jednak strony bajecznie tanie jedzenie potrafi osłodzić wydatki na nocleg czy transport.
PETRONAS TOWERS
Miasto jest zdecydowanie za duże na przypadkowe zwiedzanie. Petronas Towers to punkt obowiązkowy, choć zwiedzanie największej atrakcji Kuala Lumpur nie jest tanie. Zaoszczędzimy, rezerwując bilet przez internet. Dwie ośmiokątne stalowe wieże o wysokości 452 m widać z prawie każdego punktu stolicy.
W jednym z najwyższych budynków na Ziemi (jeszcze w 2004 – najwyższego) uwija się ponad 6 tysięcy urzędników. Do biur rozwozi ich aż 58 wind. Ze względu na specyfikę gruntu, budynek ma prawdopodobnie najgłębsze na świecie fundamenty, o głębokości 150 metrów. Bliźniacze wieże Petronas są własnością naftowego monopolisty i namacalnym dowodem rozbuchanych ambicji samej Malezji.
PRAWIE JAK W FILMIE
Jest coś jeszcze. W konstrukcję budynku wpisanych jest pięć poziomów symbolizujących pięć filarów islamu, czyli pięć obowiązków każdego muzułmanina: wyznanie wiary, modlitwa, jałmużna, post, pielgrzymka do Mekki. Można wjechać na górę, choć do zwiedzania udostępniono jedynie taras w połowie wysokości. Mniej więcej na tej wysokości w "Osaczonych" filmowo bujali się Catherine Zeta-Jones i Sean Connery.
Panorama Kuala Lumpur widziana z tego miejsca imponuje, choć warto też sprawdzić, czy z wieży telewizyjnej Menara widok nie jest równie imponujący, by potem odpocząć. Park u stóp szklano-metalowych gigantów wpycha się zielonym dywanem pod okoliczne wieżowce. Wieczorem odbywa się tu pokaz tańczących, podświetlanych fontann, a rano, gdy upał jest jeszcze znośny, można nacieszyć się zielenią.
PAŁAC SUŁTANA
Meczet Narodowy nie jest specjalnie okazały, choć warto umieścić go na mapie miejsc wartych odwiedzenia. Masjid Jamek z czterema wieżami minaretów jest największym meczetem w mieście. Stoi dokładnie w miejscu, w którym zaczęto budowę miasta Kuala Lumpur, u zbiegu rzeki Gombak z rzeką Klang. To porusza wyobraźnię.
Przed wiekowym Pałacem Sułtana odbywają się państwowe uroczystości. Tu król przyjmuje defilady. Ducha miasta sprzed lat czuć na targowisku w Chow Kit, dawnej dzielnicy rozpusty, zaś Muzeum Narodowe serwuje w pigułce informacje o tym, jak kraj się rozwijał, co miało wpływ na jego kulturę.
NIE LICZĄC CZASU I PIENIĘDZY
Bez wątpienia atrakcją wartą poświęcenia czasu jest Bird Park. 3000 okazów, ponad 200 różnych gatunków wydaje się być na wolności, zamieniając się miejscami ze zwiedzającymi. Równie uroczo jest w Parku Motyli z 5 tys. owadów. Pełen kwiatów i soczystej zieleni daje wytchnienie od zabieganego miasta. Komu potrzebne są większe emocje, musi odwiedzić Bukit Bintang, dzielnicę rozrywkową pełną potężnych sklepów. To nightlife w najlepszym wydaniu, jedzenie i zabawa do późna w nocy. Przestrzeń, w której przepada się, nie licząc czasu i pieniędzy.
KOMPLETNA MIESZANKA
Różnorodność tu nie dziwi. Ponad 50 procent 30-milionowej ludności kraju stanowią muzułmańscy Malajowie mówiący po malajsku, 40 procent to Chińczycy używający swojego języka, a pozostała mniejszość hinduska posługuje się angielskim. Całości dopełnia wielość religii. Islam jest religią państwową, choć wszystkie religie mają zagwarantowaną równość w konstytucji. Biorąc to wszystko pod uwagę, otrzymujemy kompletną mieszankę. Azję w miniaturze.
ZA MIASTEM
Kiedy nasyci was miasto, wybierzcie się w podróż. W pobliżu Kuala Lumpur, u podnóża gór, znajduje się Batu Caves. To niesamowity, ukryty w jaskiniach kompleks hinduistycznych świątyń, do których prowadzą 272 strome schody. Chłodne wnętrza kryją posągi bogów i osnute kadzidłami ołtarze. Również z Kuala Lumpur dotrzeć można do lasów tropikalnych należących do najstarszych na Ziemi – liczą blisko 130 mln lat. Pociągiem podróż zajmuje zaledwie kilka godzin. Później wystarczy zanurzyć się w dżunglę.