Los Angeles - raj na ziemi, spełnienie amerykańskiego snu dla każdego poszukiwacza przygody, sławy, pieniędzy i wrażeń. Miasto to zna każdy - z filmów, zdjęć, opowieści. Czym może zaskoczyć?
Los Angeles nigdy nie śpi. Ma duszę podzieloną między podróżnika-awanturnika i elegantkę o zniewalającym spojrzeniu. Wszystko w perfekcyjnych proporcjach. Atrakcje można tu wymieniać w nieskończoność. Zacznijmy od wysokiego C, czyli od Rodeo Drive w Beverly Hills. To właśnie tutaj najczęściej spotkać można gwiazdy kina, estrady i telewizji. Snują się od sklepu do sklepu w poszukiwaniu biżuterii, gadżetów i ekstrawaganckich strojów.
Luksusowe butiki ocierają się o siebie. Obok sklepu Chanel jest Dior, Giorgio Armani, Bvlgari, Buccellati, Cartier, Dolce & Gabbana, Hugo Boss, Gucci, Louis Vuitton, Prada, Sergio Rossi, Valentino, Versace… Pamiętacie "Pretty Woman"? To właśnie na Rodeo Drive bohaterka filmu grana przez Julię Roberts robiła swoje szalone zakupy. Luksusowy hotel, w którym mieszkała, znajduje się na początku ekskluzywnej ulicy.
WILLE GWIAZD
Wielu poszukuje willi z serialu "Beverly Hills 90210", wpisując w GPS znajomy numer. Niestety, nie jest to numer domu, a miejscowy kod pocztowy. Znanych willi, a raczej ich właścicieli jest tu wiele. By je zobaczyć, można na przykład przejechać się oryginalnym autobusem z lat 50. z drewnianymi ławkami i boazerią na ścianach.
To idealna opcja, by wczuć się w klimat dawnych czasów i móc zobaczyć więcej. Najlepiej domy gwiazd, obok których przejeżdża pojazd. Pasjonaci kina znajdą tu kilka miejsc wartych zobaczenia. Ot, choćby bungalow na 5th Helena Drive. W otoczonym drzewami cytrynowymi domu odeszła Marilyn Monroe, legenda kina, symbol seksu lat 50 i 60 XX wieku.
NADZIEJA W HOLLYWOOD
Jadę dalej, choć nie jest to proste. Odległości w Los Angeles są duże, a korki uznawane za największe w USA. Zaledwie 10 proc. mieszkańców korzysta tu z transportu publicznego – metra i autobusów. Docieram do Hollywood, najbardziej znanej części Miasta Aniołów. To miejsce zbudowane z mitu, gdzie ludzkie marzenia są ogromne, a egoizm jest tu warunkiem przetrwania dla tych, którzy przyjechali po karierę, sławę i duże pieniądze. Udaje się tylko garstce.
Kiedy spaceruję Hollywood Boulevard, trudno mi sobie wyobrazić, że w połowie XIX wieku tereny te były porośnięte ostrokrzewami (ang. holly) oraz lasem (ang. wood). Nic się tu nie działo do czasu, gdy w 1908 r. pochodzący z Nowego Yorku producenci filmowi znaleźli dla siebie bezpieczne miejsce na obrzeżach Los Angeles. Trzy lata później powstało pierwsze studio filmowe.
GWIAZDY URATOWAŁY HOLLYWOOD
Powód przeniesienia przemysłu kinematograficznego ze Wschodniego Wybrzeża do Kalifornii był prozaiczny - plenery są tu bajeczne, a tutejsza pogoda nigdy nie płata figla filmowcom. Warunki były, potrzebny był jeszcze symbol miasta. W 1923 r. został zaprojektowany i postawiony napis "Hollywoodland" (tzw. Hollywood Sign). Wysokość liter wynosiła 14 metrów. W 1944 r. napis odnowiono i zdecydowano, że końcówka "land" zostanie zlikwidowana.
Napis stał się rozpoznawalnym logiem Hollywood, czymś więcej niż zbiorem zaledwie dziewięciu białych liter. Trudno tu przyjechać i go nie zobaczyć. O mały włos nie byłoby czego szukać. W 2010 pojawiły się plany zburzenia napisu i sprzedania terenu pod budowę luksusowych osiedli mieszkalnych. Zbuntowało się kilka gwiazd, m.in. Arnold Schwarzenegger, Tom Hanks, Steven Spielberg, Hugh Hefner, którzy zebrali 12,5 miliona dolarów i wykupili teren.
ALEJA GWIAZD
Wróćmy do centrum. Hollywood Boulevard to dość długa ulica, a mniej więcej w jej połowie zaczyna się słynna aleja. Na chodnikach błyszczą marmurowe gwiazdy z nazwiskami znanymi z kina i estrady. Jest ich w sumie 2400, więc znalezienie należącej do swojego idola może trochę potrwać. Ulica jest wiecznie zatłoczona i pełna turystów a po chodnikach biegają podobizny Michaela Jacksona, jest też pirat z Karaibów, Spiderman, Superman, Marilyn Monroe czy laleczka Chucky.
Dużo więcej gwiazd zobaczyć można w Museum Tussaud, obok którego usadowił się Dolby Theatre (dawniej Kodak Theatre) – duży kompleks kinowy, w którym odbywa się gala Oscarowa. Przy odrobinie szczęścia można postawić nogę na tej samej scenie, na której stoją gwiazdy na gali Oscarów. Sam teatr wewnątrz nie oszałamia. Miałam wrażenie, że tapicerka foteli jest zbyt mocno zużyta, a wykładzina na podłodze wymaga porządnego czyszczenia.
DOWNTOWN
W LA zafundować sobie można kulinarną podróż dookoła świata. Jest tu dosłownie wszystko - od najpospolitszych potraw po luksusowe smakołyki. Na śniadanie wpadam do Grand Central Market. Wybór dań oszałamia - jest meksykańskie tacos, naprzeciwko kolumbijskie placki arepas, a obok wspaniałe sushi. Ocean dostarcza wyśmienitych ryb i owoców morza. Nie sposób nie zjeść grubego na trzy palce steku.
Downtown kilkadziesiąt lat temu było jednym z najtańszych miejsc do zamieszkania w całym Los Angeles. Dziś to główna dzielnica biznesowa i modne miejsce na mapie miasta. W ścisłym centrum działa teraz ponad 50 galerii. Na mojej liście "must see" znalazło się Broad Contemporary Art Museum, zaprojektowane przez Renzo Piano. To muzeum to kaprys miliarderów Eli i Edythe Broad z ich imponującą kolekcją, którą zbierali przez 50 lat. Wśród 2 tys. wystawionych dzieł są prace Andy Warhola, Jean-Michela Basquiata, czy Damiena Hirsta.
ZJAZD Z WIEŻOWCA
Na zewnątrz stoją w równym szeregu lampy uliczne i drzewa oliwne dające cień zmęczonym turystom. W ciepłym klimacie przypominającym śródziemnomorski, odpoczynek pod oliwką jest prawdziwym ukojeniem. Warto złapać oddech, szczególnie jeśli ktoś ma ochotę za chwilę zafundować sobie nieco adrenaliny.
Emocji bowiem nie brakuje na szklanej zjeżdżalni, jaką wybudowano na najwyższym wieżowcu Los Angeles. Skyslide zamontowano między 70 a 69 piętrem wieżowca U.S. Bank Tower, na zewnątrz budynku. To atrakcja dla odważnych, która na amatorów mocnych wrażeń działa jak magnes. Czy warto z niej skorzystać? Nie wiem. Spanikowałam i z podziwem przyglądałam się tym, którzy zdecydowali się nią zjechać.
OCEAN JAK MAGNES
Kto ma dosyć miasta, śmiało może ruszać na plażę. Wiele osób kieruje się na Venice Beach – najsłynniejszą plażę w Los Angeles z promenadą wyjątkowo często pokazywaną w filmach. Są tu sklepy i knajpki, występy na ulicy i muzyka na żywo. Co kto lubi. Ja na odpoczynek wybrałam Manhattan Beach, zdecydowanie spokojniejszą od poprzedniczki. Idealne miejsce na obmycie się z miejskiego zgiełku.
Wśród naturalnych atrakcji Kalifornii nie sposób pominąć widoku na brzeg oceanu, jaki serwuje Santa Monica ze słynnym ponad stuletnim molo oraz Malibu, gdzie mieszka wielu celebrytów. Wiedzie tędy jedna z najbardziej znanych amerykańskich dróg – Pacific Coast Highway – prowadząca wzdłuż zachodniego wybrzeża. Przejażdżka nią po raz kolejny upewnia mnie, że trafiłam w niewiarygodnie piękne miejsce.