Jest piątek. W powietrzu unosi się zapach zielonej herbaty i dymu papierosowego, w tle słychać rozbrzmiewające z meczetu nawoływanie do modlitwy. Z restauracji wybiega kelner, zapomniał Sadżdżada (dywan do modlitwy), w pośpiechu łapie za obrus. Po chwili staje w rzędzie, obok kilkudziesięciu mężczyzn przed Meczetem, twarz zwraca ku Mekce i rozpoczyna Salat (modlitwę) – to może oznaczać tylko jedno. Witamy w Maroku.
Zimny kraj o gorącym słońcu – tak o tym pełnym kontrastów zakątku świata mówią jego miłośnicy i stali bywalcy. W tym stwierdzeniu jest wiele prawdy. Spacerując w zimowych miesiącach po Marrakeszu czy Fezie towarzyszy nam, dające przyjemne ciepło słońce, jednak gdy tylko wejdziemy w cień, zaczynamy trząść się z zimna. Zaskakujące mogą być też duże amplitudy temperatur między dniem, a nocą. Te najwyższe przypadają na godzinę 12 i 13. Wtedy turyści opalają się w kostiumach na plaży Oceanu Atlantyckiego. Z kolei podczas nocnych spacerów - kiedy termometr może pokazać nawet 12 stopni C - wędrują ubrani w ciepłe kurtki, a nawet czapki. Taki wachlarz temperatur charakterystyczny jest dla klimatu pustynnego.
SŁODKA HERBATA
Mężczyźni przesiadujący całe wieczory w przyulicznych kawiarniach, paląc mocne papierosy i popijając herbatę zaparzaną w charakterystycznym, srebrnym imbryku – taki widok ukaże się naszym oczom podczas spacerów po marokańskich uliczkach. Ta aromatyczna herbata to Touareg. Połącznie mięty zielonej i Gunpowder. Niewiele ma ona wspólnego z herbatą jaką znamy z polskich domów.
Sposobie jej parzenia towarzyszy istotny dla mieszkańców Maroka rytuał. Po zalaniu wrzątkiem, należy ją podgotowywać przez około 3 minuty. Następnie nalewamy do połowy szklanki (tak, do szklanki). Niewiele, aby nie poparzyć palców. Teraz coś, co dla Europejczyka wyda się nie do przełknięcia. Cukier! Cała masa cukru. Ma być naprawdę słodko. Przy tak przygotowanym Touaregu można gwarnie biesiadować całymi wieczorami.
TARGOWE KLIMATY
Gwarnie, bo Marokańczycy nie są tak cichym i powściągliwym narodem jak mogłoby się wydawać. Szczególnie widać to w miejscowościach turystycznych, tj.: Agadir, Asafi, Casablanca. Tamtejsi mieszkańcy przyzwyczajeni są do widoku zagubionych w zgiełku miasta Europejczyków. Często sami do nich podchodzą, zagadują, wskazują drogę. Na ulicach słychać życzliwe pozdrowienia rzucane w kierunku turystów: Bonjour!, Hallo!, Hi!, a nawet Dzień Dobry! Wchodząc na miejscowy targ, musimy cierpliwie odpowiadać, na miłe, choć chwilami meczące zaczepki.
Souk, bo tak nazywane jest to jedyne w swoim rodzaju targowisko, znajduję się w większości marokańskich miast i miasteczek. Jest częścią medyny (starego miasta), w obrębie której odbywa się główna wymiana handlowa. Każdy souk ma swój niepowtarzalny klimat, zapach, osobowość. Podzielony jest na kilkanaście części. W każdej z nich można znaleźć coś innego. Od dywanów, wyrobów ze skóry, lamp, po przyprawy, świeże warzywa, owoce, ryby i mięso.
MORALNOŚĆ UKRYTA ZA CHUSTĄ
Maroko to najstarsze królestwo muzułmańskie na świecie. Wpływ islamu na życie Marokańczyków widać na każdym kroku. Większość kobiet na ulice wychodzi w burce, zasłaniając przy tym ciało i włosy, a czasem nawet twarz. Można spotkać też takie, które ubrane są po europejsku. Najczęściej są to bardzo młode dziewczyny. Dlaczego jednak kobiety noszą chusty, a inne już dawno je porzuciły?
- Obecnie wynika to z ich przywiązania do tradycji i kultury. Wymóg dodatkowego zakrycia głowy nie spełnia już swej pierwotnej roli, chronienia kobiet przed męskim pożądaniem – mówi dla portalu euroislam.pl Lamya Kaddor, praktykująca muzułmanka, od lat żyjąca w Niemczech. - Ochrona przede wszystkim miała na uwadze czystość cielesną, jednak we współczesnym społeczeństwie ludzie bardziej niż kiedykolwiek dotąd, są odpowiedzialni za swoją wolność (…). Koran nie występuje przeciw chuście, ale nie podkreśla też wagi tego rodzaju odzieży. Bóg używa tego słowa w Koranie tylko raz (24:31). Mowa o niej jedynie przy okazji wezwań do moralnego zachowania. Gdyby jednak rzeczywiście chciał, żeby kobiety nosiły specjalne chusty, to dlaczego wyraźnie by tego nie powiedział? Stąd można uznać, że khimâr jest jedynie modnym elementem kobiecej garderoby w tamtych czasach – dodaje Lamya Kaddor.
TRADYCYJNY PATRIARCHAT
Mimo ogromnego wpływu kultury Zachodu, Marokanki nie są tak otwarte na turystów jak ich mężowie. Pytane na ulicy o drogę odwracają się, a przechodząc nie utrzymują kontaktu wzrokowego. Na wspomniane wyżej targowiska przychodzą zrobić zakupy, ale nigdy nie zastaniemy ich w roli sprzedawcy. Są wierne zakorzenionemu od wieków patriarchatowi. Na uwagę zasługuję też fakt, że nie mają one wstępu do świątyni. Wg. Koranu wskazane jest, aby kobieta modliła się w domu.
- Kiedy zmieniłam wiarę na islam chciałam być częścią lokalnego meczetu. Niestety, kiedy się w nim pojawiłam natrafiłam na bardzo nieprzychylne dla kobiet środowisko – tak wypowiedziała się Matea dla portalu Women’s eNews podczas dyskusji zorganizowanej przez Women in Islam, działającej w Nowym Jorku organizacji stawiającej sobie za cel poprawą sytuacji kobiet muzułmańskich.
- Przestrzenie są od siebie oddzielone, istnieją przeznaczone dla nas pokoje, czasami w piwnicy. Za każdym razem, kiedy odwiedzam meczet, muszę się liczyć z tym, że będę musiała do niego wejść przez boczne lub tylne drzwi, o ile zostanę w ogóle wpuszczona – dodaje kobieta, które pragnie zachować anonimowość.
DYLEMATY FOTOGRAFA
Robiąc zdjęcia wyznawcy islamu możemy spotkać się z odmową i dezaprobatą, ale znowu zależy to od miejsca, człowieka i stopnia jego zażyłości z islamem. Wersja konserwatywna mówi, że Mahomet potępiał artystów, tylko Bogu przysługuje akt kreacji, a robienie zdjęć jest bałwochwalstwem i grzechem.
Koran można jednak interpretować na wiele sposobów, dlatego przy bardziej liberalnym podejściu można odczytać go w następujący sposób: Mahomet faktycznie potępiał artystów, dlatego, że byli związani z poganami, a ich twórczość miała charakter sakralny. Problem może pojawić się, jeśli ktoś do zdjęć modliłby się lub otaczał je czcią. Zdjęcia to też nie to samo co obrazy wspomniane w Koranie.
Niemniej, należy ostrożnie posługiwać się aparatem, a w sytuacjach, kiedy na zdjęciu naprawdę nam zależy, po prostu zapytać o zgodę. Skromność, taktowność, poszanowanie zasad tradycji, religii i odpowiedni strój sprawią, że będziemy się mniej wyróżniać, dzięki czemu zobaczymy nie tylko turystyczną część tego pięknego kraju, ale być może również codziennie życie tamtejszych ludzi, ich zachowania i nawyki.
POSTĘPOWY WŁADCA
Znajduje się na 8. pozycji na liście 15 najbogatszych głów państw autorstwa magazynu „Forbes”. Jego majątek szacuje się na 2,5 mld dolarów. Zawdzięcza to bogactwom naturalnym wydobywanym w Maroku, czyli złożom metali i fosforytom, na które zapotrzebowanie wciąż rośnie. Posiada swoją luksusową rezydencję w każdym, większym mieście, a główna jego siedziba to pałac królewski w Rabacie – mowa o 36. potomku proroka Mahometa, królu Maroka Mohammedzie VI z dynastii Alawitów. Syn Hassana II wyróżnia się na tle innych monarchów. Większość jego poddanych ocenia go bardzo pozytywnie i ma do niego duży szacunek.
Uchodzi za zwolennika przemian, wspierającego rozwój i modernizację kraju. Dzięki niemu poziom edukacji w Maroku wyraźnie wzrósł i coraz mniejszy odsetek ludności to analfabeci. Za jego panowania zwiększono nacisk na promocję Maroka wychodząc ze słusznego założenia, że turystyka da Marokańczykom możliwość zarobku. Po zamachach we Paryżu i Berlinie wzywał do wspólnego frontu przeciwko islamskim ekstremistom, którzy – jak podkreślał – są skazani na wieczne piekło.
MODNA KSIĘŻNA
Lalla Salma Bennani to od 2002 roku małżonka króla. Uważana jest za postać wyjątkową. Jako pierwsza żona władcy Maroka, otrzymała najwyższy tytuł księżnej. Wypełnia ona obowiązki Pierwszej Damy – udziela się charytatywnie, wspiera budowę szpitali, odwiedza chorych i potrzebujących.
Księżna nijak swoim wyglądem nie przypomina stereotypowej kobiety z kraju islamskiego. Uczestniczy w spotkaniach dyplomatycznych i zagranicznych u boku męża, ale równie często samodzielnie. Nie zasłania swoich długich, naturalnie rudych włosów. Ubiera się u Chanel, Dolce Gabbana, Gucci, Prady, ale najczęściej pokazuje się w tradycyjnych marokańskich kaftanach.
JAGNIĘCINA W MAJMARZE
Tadżin, pastilla, meshwi – przysmaki kuchni marokańskiej. To co ją wyróżnia to z jednej strony prostota, a z drugiej wachlarz aromatycznych, unikatowych przypraw. Dostęp do świeżych warzyw, owoców, ryb i mięsa przez cały rok sprawia, że tamtejsze jedzenie to prawdziwa przyjemność. W miejscowościach nadmorskich, tj. Agadir, gdzie znajduje się port rybacki, możemy mieć pewność, że zjemy rybę prosto z oceanu usmażoną na ruszcie przez jednego z rybaków.
Trudno właściwie powiedzieć, czym jest tadżin. To narodowa potrawa Maroka (także naczynie, w którym się ją przyrządza), którą w każdym domu, w każdej restauracji przyrządza się inaczej. Ma nieskończoną ilość wersji, odmian, smaków i zapachów. Tadżin to rodzaj gulaszu przygotowywanego z mięsa oraz warzyw. Podawany jest w ceramicznym naczyniu zwanym majmar. Najbardziej klasyczną wersją jest połączenie jagnięciny z daktylami i migdałami oraz kurczaka z oliwkami i kiszonymi cytrynami. Tadżin podawany jest z kaszą kuskus i chlebem typu pita.
Na temat Maroka można opowiadać w nieskończoność, i w dalszym ciągu nie odda się wyjątkowości tego malowniczego kraju. Dla Europejczyków magnesem jest z pewnością jego odmienność: kulturowa, religijna, polityczna i mentalna Marokańczyków. Jednocześnie dzisiaj to zdecydowanie najstabilniejszy i najbezpieczniejszy kraj Maghrebu. Najlepiej jednak przekonać się na własnej skórze.