Igrzyska za drutami

Piramidy, ćwiczenia gimnastyczne w wykonaniu jeńców oflagu w Woldenbeg. fot.  Ze zbiorów Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie

“Igrzyska za drutami" to tytuł wystawy eksponowanej w Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku. To zapomniana opowieść o tym jak Polacy uratowali igrzyska olimpijskie w niemieckich obozach jenieckich podczas II Wojny Światowej. Wystawę, pełną unikatowych zdjęć, eksponatów i ciekawostek, można oglądać na placu Obrońców Poczty Polskiej do 2 października 2016 r. 

W 1940 r. letnie igrzyska olimpijskie miały odbyć się w Tokio. Wybuch II Wojny Światowej pokrzyżował te plany. Wydawać by się mogło, że idea olimpijska przegrała z przemocą, ale ciągłość igrzysk uratowali … Polacy, a konkretnie polscy żołnierze przebywający w niewoli w obozach jenieckich. 

31 sierpnia 1940 r. w stalagu Langwasser pod Norymbergą rozpoczęły się konspiracyjne igrzyska olimpijskie, które trwały 9 dni. Wzięli w nich udział jeńcy z Anglii, Belgii, Francji, Holandii, Jugosławii oraz Polski. Konkurencje zatwierdzał Międzynarodowy Komitet Jenieckich Igrzysk Olimpijskich (w jego skład wchodzili Anglik, Francuz i Polak), a wybór determinowany był dostępnością sprzętu, grafikiem prac przymusowych wykonywanych przez jeńców oraz faktem, że aktywność sportowa w stalagu była surowo wzbroniona i karana karcerem, a nawet śmiercią. 

Ostatecznie sportowcy rywalizowali w takich konkurencjach, jak strzelanie z łuku, skok z miejsca, pchnięcie kulą, kolarstwo (rower stacjonarny), siatkówka i bieg na 50 m „karną żabką”. Ta ostatnia "specjalizacja" to była podstawowa kara stosowana w obozie przez Niemców i jedyna jedyną konkurencja igrzysk, którą rozegrano bez zachowania zasad konspiracji. Przeprowadzono ją na placu apelowym obozu. Wygrał współorganizator igrzysk Polak Teodor Niewiadomski. 

Największym fenomenem był ceremoniał olimpijski. Otwarcie igrzysk nastąpiło w izolatce chorych na tyfus. Flagę zrobiono z jenieckiej koszulki, znicz płonął w puszce po konserwie. Przysięgę olimpijską złożył strz. Jan Cioch. Odśpiewano hymn olimpijski autorstwa plut. Wacława Gąsiorowskiego. Zwycięzcom odgrywano na harmonijce ustnej ich hymny narodowe. Wszystkie nagrody były wykonane przez jeńców z materiałów dostępnych w obozie. Tekturowe proporczyki otoczone drutem kolczastym pełniły rolę medali. Puchary zrobiono z menażek, a podium z taboretów.

Cztery lata później, w roku 1944, igrzyska, już za zgodą władz obozowych zorganizowano w 
oflagu Woldenberg. To dzisiejszy Dobiegniew w województwie lubuskim. Na 25 hektarach więziono prawie 7 tys. żołnierzy, głównie oficerów wziętych do niewoli po kampanii wrześniowej. Wśród nich było wielu sportowców, działaczy, dziennikarzy. W 1944 roku zorganizowali oni największe obozowe igrzyska – 370 uczestników, 13 konkurencji, m.in: bieg na 100m, skok w dal, trójskok, rzut dyskiem, biegi sztafetowe, chód na 10 km, piłka nożna, piłka ręczna, siatkówka, boks, tenis stołowy, szachy. 

Organizacją igrzysk zajął się porucznik Antoni Grzesik. W 1939 roku w jego kompanii walczył mistrz olimpijski z 1932 roku w biegu na 10 000 metrów Janusz Kusociński, rozstrzelany przez hitlerowców w Palmirach. Podczas otwarcia przed czterotysięczną publicznością defilowali sportowcy. Na czele szedł uczestnik przedwojennych igrzysk, lekkoatleta, podporucznik Wojciech Trojanowski. 

Wyniki jakie uzyskiwali polscy sportowcy były nieprawdopodobne. Dla przykładu podporucznik Sprężyk - Widawski przebiegł 100 metrów w czasie 11,5 s. Jeszcze u schyłku lat 20. byłby to wynik w granicach rekordu świata! Świetny wynik padł także w pchnięciu kulą. Starszy mat Rabczyński uzyskał 12,71 m, czyli niewiele ponad trzy metry gorzej niż Zygmunt Heljasz, polski rekordzista świata z 1932 roku.