Śpiewała, że jest kamieniem i skałą. Choć zwykła o siebie mówić „Żółw jest taki twardy, bo jest taki miękki “ jest uosobieniem siły – siły: serca, pasji, muzyki i temperamentu. Swoją pierwszą płytą „Kamień“ zdobyła serca fanów na długo, bardzo długo, aby nie powiedzieć „na stałe“. Dziś „Kamień“ ma 20 lat a Kayah na swoim koncie wiele innych płyt, którymi zaglądała w wiele zakamarków muzycznych. W Trójmieście Kayah pojawi się wraz z Royal String Quartet. 12 maja w Starym Maneżu zaprezentują utwory Kayah zaaranżowane jedynie na kwartet smyczkowy. To już druga wizyta artystki w tym miejscu w ostatnich miesiącach. W styczniu Kayah zagrała niezwykle emocjonalny koncert z okazji 20-tej rocznicy wydania płyty „Kamień”.
Dawno nie widzieliśmy takich emocji na scenie. Aż tak bardzo emocjonalny stosunek masz do tej płyty?
Tak, zdecydowanie. Dawno nie koncertowałam z czymś tak emocjonalnym, osobistym jak „Kamień”. A widać ludzie tego potrzebują. Ludzie potrzebują wentyla i ujścia dla własnych emocji. Czasami prowokują ich do tego piosenki pewnych artystów, czasami są to słowa albo nawet żarty innych ludzi. Mam nadzieję, że się w tej ich rzeczywistości odnajduję, bo po prostu kocham wychodzić na scenę wiedząc, że ktoś na mnie czeka.
Gdy tak się patrzy na ciebie z boku od tych 20-lat to widać jak, nawet na poziomie anturażu, wiele się zmieniało. Niegdyś koszulki moro, później cygańskość, teraz też jeszcze inna jakość. Prowokuje cię ta trasa do patrzenia na siebie z boku?
Moim zdaniem to wszystko to była „cygańskość”. Jakoś wolę nie patrzeć na siebie z boku (śmiech). To jest tak, jak powiedziałam na początku koncertu: im jestem starsza, tym gorzej widzę, a im gorzej widzę, tym bardziej się sobie podobam (śmiech).
Trochę trudno uwierzyć w to, że „Kamień” ma już 20 lat.
Ja raczej lat nie liczę, ale doświadczenia. A tego jest trochę. Dzięki nim Kamień brzmi dzisiaj bardziej świadomie i dojrzalej.
Z drugiej strony, czas jako miara daje niekompletny obraz, sugeruje więcej lub mniej. A tymczasem może miarą powinna być ilość różnych emocji, spotkań, wrażeń, ludzi, energii. Z tej perspektywy patrząc mam wrażenie, że to kilka wcieleń – żyć twoich było, a nie tylko 20 lat. Jak to odczuwasz?
Najbardziej zaskoczyło mnie, że treści są wciąż aktualne, albo na tyle uniwersalne, że wciąż pozwalają i mnie i innym się z nimi utożsamiać. Wszyscy przeżywaliśmy podobne radości i podobne straty. To, że ktoś obcy umie nasze emocje ubrać we właściwe słowa jest niesamowite, że dzięki nim możemy zagłębić się w siebie i nasze wspomnienia. To sprawia, że wszyscy na sali czujemy się połączeni niewidzialną nicią, a jednocześnie bardzo intymnie osobni.
„Kamień” zatacza koło, aby mógł wydarzyć się nowy rozdział. Czy ta „pętelka” oprócz niebywałej wartości sentymentalnej niesie ze sobą jeszcze jakąś inną moc, wstęp do „nowego”?
Nowe czeka na nas na każdym rogu, to od nas zależy czy je zauważymy, czy przejdziemy obok, czy podejmiemy trud, czy zostaniemy w sferze komfortu. Nie zawsze się chce, to zrozumiałe. Dla mnie to na pewno wspaniała przygoda z wrażliwą, choć dawną własną nutą, ale i pięknymi salami w całej Polsce wypełnionymi super fajną publiką, no i okazja do wspólnego grania i przeżyć ze wspaniałymi muzykami, z jakimi mam zaszczyt grać na scenie.
fot. Piotr Porębski