Anna Bocek. Między ekspresjonizmem a pop kulturą

Summer wind

Sebastian Mul

Prosty sposób ujęcia tematu, nasycone barwy i ekspresjonistyczne ruchy pędzla, za którymi kryje się silne nacechowanie emocjonalne – tak po krótce można scharakteryzować malarstwo Anny Bocek. Choć od zawsze fascynował ją teatr, dziś namiastkę jego odnajduje w życiu codziennym, które dostarcza jej wielu inspiracji. Jej obrazy pokazywane były w wielu prestiżowych galeriach na świecie. Dla „Prestiżu” stworzyła wrześniową okładkę – portret  Anety Mądry, prawniczki, która została bohaterką tego numeru, dzięki udziałowi w  aukcji charytatywnej Fundacji Między Niebem a Ziemią.

Często wspominasz, że inspiruje cię teatr. Skąd fascynacja teatrem i w jaki sposób wpływa on na twoją sztukę. 

Faktycznie, najważniejszym źródłem inspiracji i motorem artystycznych działań był teatr. W zasadzie właśnie od pracy scenografa teatralnego rozpoczęła się moja profesjonalna przygoda ze sztuką, chociaż szybko stało się dla mnie jasne, że bardziej niż sama przestrzeń teatralna interesuje mnie istniejący w niej człowiek i związane z nim emocje. Fascynacja tym tematem objawia się w moim malarstwie nie tylko w sposobie ekspresji, intensywnej kolorystyce, zestawianiu niemal realistycznej figuratywności z abstrakcją czy dynamicznym przedstawianiu postaci, ale także w traktowaniu obrazów jako swoiste studium ludzkich nastrojów.

Często chodzisz do teatru w związku z tą fascynacją? 

Niestety rzadziej niż bym chciała, chociaż podczas mojej ostatniej wystawy w Nowym Jorku,  udało mi się znaleźć trochę czasu, by zobaczyć „Chicago” z fantastyczną Jennifer Nettles jako Roxie Hart w brodwayowskim The Ambassador Theatre. Absolutnie niesamowite przeżycie, świetna muzyka i genialna choreografia. 

Dziś, poza tym, że malujesz, nadal robisz scenografię, choć w nieco innej przestrzeni.

Nie zrezygnowałam z pracy scenografa, dalej obok malarstwa tworzę scenografie, tyle, że już nie w teatrze, a w przestrzeniach muzealnych, m.in dla Muzeum Bursztynu, Muzeum Archeologicznego, Science Center. Choćby teraz trwają prace nad adaptacją przestrzeni według mojego projektu w Muzeum Marynarki Wojennej. Otwarcie planowane jest na 2016 r. W moim przypadku te dwie dziedziny: scenografia i malarstwo nieustannie się przenikają stając się przy tym wzajemną inspiracją.

Czym jest dla ciebie praca nad autoportretem?

Moje obrazy nie są autoportretami sensu stricto, może poza kilkoma wyjątkami. Te, w których wykorzystuję po części swój wizerunek opowiadają historie, które niekoniecznie dotyczą moich własnych przeżyć. W ten sposób tworzę wizualny pomost pomiędzy tymi historiami, a moimi emocjami. Odpowiadając na pytanie, czym jest praca nad autoportretem - niezwykle intymnym procesem twórczym, niemal osobistą wiwisekcją.

W twoich pracach widać silny wpływ ekspresjonizmu, ale również pop kultury. Co jest ci bliższe jako artystce?

Jedno i drugie. Jeśli chodzi o skrótowy, wręcz komiksowy sposób ujęcia tematu, jak i w gruncie rzeczy samą tematykę moich obrazów, to z pewnością pop kultura. Natomiast co do techniki to niewątpliwie ekspresjonizm - dynamiczny ruch pędzla, impasty, zdecydowana kolorystyka i silne kontury. Ten miks najlepiej pozwala mi wyrazić siebie w malarstwie.

Gdzie, poza teatrem znajdujesz inspiracje?

W zasadzie wszystko może się stać inspiracją: ciekawy film, książka, muzyka, sytuacje z życia codziennego, zaobserwowane interakcje międzyludzkie, fascynująca historia, sztuka, podróże. Na przykład cała seria „Olive Grove” powstała w atelier w Puglii na południu Włoch, a inspiracją było tamtejsze słońce i cudowna włoska atmosfera. Szkice do „Postales de Viajes” powstały podczas pobytu na Maderze i Fuerteventurze, a „Cafe Rose” była zainspirowana kinem francuskim. Jednym słowem wszystko, co mnie otacza, jest dla mnie źródłem inspiracji i może stać się potencjalnym tematem.

Jak pracowało się nad okładką do wrześniowego „Prestiżu”? Jak wyglądał proces powstawania portretu Anety Mądry, bohaterki tego numeru, której mąż wylicytował okładkę na aukcji charytatywnej Fundacji Między Niebem a Ziemią?

Przyznam się, że to było bardzo ciekawe doświadczenie, ponieważ rzadko zdarza mi się portretować osobę, której nie znam osobiście. Z przyjemnością jednak postanowiłam wziąć udział w tym projekcie, również ze względu na jego charytatywny charakter. Poza tym spodobała mi się idea umieszczenia na okładce namalowanego portretu. Mam tylko nadzieję, że dzięki informacjom i zdjęciom, udało mi się uchwycić i zawrzeć w portrecie zarówno fizis, jak i osobowość bohaterki okładki.

W jaki sposób pracujesz z modelem? Czy zanim przystąpisz do realizacji obrazu prowadzisz z nim wnikliwe rozmowy czy zdarza się, że nie znasz w ogóle osoby, którą przedstawiasz?

Wszystko zależy od koncepcji obrazu, czy jest to portret konkretnej osoby, czy też obraz wyimaginowanej postaci. Portret konkretnej osoby powstaje na bazie kilku spotkań, rozmów, sesji fotograficznych, szkiców i dopiero, kiedy uzyskam satysfakcjonujący efekt, powstaje gotowy portret. W przypadku ostatniego portretu Tomka Lipińskiego na okładkę jego najnowszej płyty „To, czego pragniesz” dodatkowym bodźcem była jeszcze jego fantastyczna muzyka. Malując portret wymyślonej postaci, obraz jest wypadkową mojej wyobraźni, weny twórczej i wizji. 

Artyści, których cenisz najbardziej i za co?

Cenię wielu artystów, ale chyba największy wpływ na moją twórczość mieli  Egon Schiele, Jacek Malczewski, Lucian Freud, Jenny Saville. Uwielbiam również portrety Meli Muter, a ostatnio duże wrażenie zrobiły na mnie dynamiczne, pełne koloru, pejzaże tajwańskiego artysty Hsin-yueh Lin i wielkoformatowe, niesamowite  portrety Y.Z. Kami, które miałam szczęście podziwiać kilka miesięcy temu w Gagosian Gallery w NY. Generalnie fascynuje mnie ten rodzaj sztuki, który jest bardzo intensywny w swojej wymowie, a inspirują mnie ci artyści, których sztuka wywołuje u mnie silne, pozytywne emocje.

Masz na swoim koncie wiele artystycznych sukcesów. W jaki sposób udało ci się zaistnieć na zagranicznym rynku sztuki?

Kilkanaście lat temu odkryła mnie jedna z londyńskich galerii, która, ku mojej wielkiej radości, zaproponowała mi pierwszą, zagraniczną, wystawę indywidualną. Podobną propozycję złożyła galeria z Regensburga w Niemczech, a chwile później również galeria z Nowego Jorku i z tego właśnie wernisażu dość obszerna relacja pojawiła się w The New York Spaces Magazine i w meksykańskim WRAP TV. Dzięki pozytywnym recenzjom wkrótce pojawiły się kolejne propozycje wystaw i artystycznych projektów oraz zaproszenia do współpracy z galeriami m.in. z Paryża, Denver, Bostonu, Taipei i Wiednia. 

Twoje obrazy były prezentowane w wielu galeriach na świecie. Którą z wystaw uważasz za swój największy sukces?

W zasadzie każda wystawa jest dla mnie ważna i jest moim osobistym sukcesem, chociaż bez wątpienia prezentacja moich obrazów na wspólnej wystawie z obiektami Zahy Hadid i Rona Arada w „Art Affair Gallery” w Regensburgu, była dla mnie niewątpliwym zaszczytem i ogromną przyjemnością, bo od lat podziwiam efekty pracy tych wybitnych artystów.

Gdzie i kiedy zobaczymy twoją wystawę w Polsce. Jakie są twoje kolejne, artystyczne plany?

Obecnie w Gdańsku biorę udział w organizowaniu przedsięwzięcia WL4 Studio, w ramach którego powstają pracownie wielu cenionych, trójmiejskich artystów. Przy WL4 powstaje również galeria sztuki, w której będziemy prezentować nasze prace. Otwarcie galerii późną jesienią. Natomiast jeśli chodzi o plany zagraniczne, powoli zaczynam przygotowywać się do zaplanowanych na 2016 r. wystaw w Niemczech i USA oraz do kilku nowych artystycznych projektów m.in w Azji. Zatem przede mną okres intensywnej pracy i kolejnych wyzwań. Po bardziej szczegółowe informacje serdecznie zapraszam na moją stronę internetową: www.annabocek.com