Wyspa z etykietką „exclusive”
Skały Faraglioni
Między willami tonącymi raz w kwiatach, innym razem w drzewach cytrynowych, przechadzają się Danny De Vito, John Travolta, Naomi Campbell, Sophia Loren… Cóż takiego jest w tej niewielkiej włoskiej wyspie, że na miejsce wakacji wybierają ją arystokraci i hollywoodzkie gwiazdy?
Homer nazwał ją ziemią pełną kwiatów. Znana z mitologii greckiej jako wyspa syren, była ulubionym kurortem cesarzy rzymskich, Oktawiana Augusta i Tyberiusza. Dziś spacerują tu bogacze w portfelami wypełnionymi czarnymi kartami kredytowymi. W południe kryją się w prywatnych willach, by popołudniami robić zakupy w butikach Prady, Armaniego, Gucciego, Dolce&Gabbana. Capri, perła Zatoki Neapolitańskiej, jedna z najbardziej luksusowych włoskich wysp, od lat otoczona jest aurą luksusu.
WYSPA GWIAZD
Capri ma w sobie niebywałą magię, jest kwintesencją fenomenu Włoch. Wiele lat temu stała się synonimem raju na ziemi. I wciąż żywe jest przeświadczenie, że skoro spędzali tu wakacje rzymscy cesarze, to znaczy, że nigdzie nie może być piękniej. Dotrzeć tu można wyłącznie drogą morską, najwygodniej z Neapolu, ale też z Sorrento, Amalfi lub Positano. W sezonie wyspa tonie nie tylko w zieleni cyprysów, winnic i egzotycznych ogrodów, ale też w zalewie turystów. Do portu Marina Grande od świtu przybijają niewielkie statki, duże łodzie i promy. W porcie i w kameralnych zatoczkach kryją się jachty milionerów z całego świata.
Capri najlepiej poznawać i delektować się nią leniwie. Ludzie zamożni uciekają tu ze zblazowanych wielkich miast, by znaleźć swojską zwyczajność i spokój na uboczu. Dawniej bywali tu Maksym Gorki, George Bernard Shaw, Claude Debussy, nawet Włodzimierz Lenin. Dzisiaj swój dom na Capri ma rodzina Mussoliniego i Sophia Loren. Dawniej jedną ze stałych rezydentek była tu była Jacqueline Kennedy Onassis. Tak jak Grace Kelly, Maria Callas, księżna Małgorzata, uwielbiała robić zakupy u Amedeo Canfory, w jego kameralnej wytwórni. Podobno utalentowany szewc wszystkie kobiety traktował czarująco - bez wyjątku czy była księżniczką, czy skromną służącą. Zresztą i dziś na wyspie można kupić oryginalne sandały z miękkiej skóry, ozdabiane koralami, kamieniami turkusu, czy kryształami Swarovskiego z logo Canfory.
MINIATUROWY ŚWIAT
Równie ekskluzywnie jest w butiku Alberto&Lina, w którym w biżuterię zaopatruje się choćby Naomi Campbell. Wiele tu miejsc, które można oznaczyć etykietką „exclusive”. Butiki topowych projektantów cieszą się nie mniejszą popularnością niż na najmodniejszych ulicach światowych metropolii. Odwiedzających te miejsca, znanych z pierwszych stron gazet aktorów, piosenkarzy i celebrytów, trudno tu zliczyć. Paparazzi podążają za nimi, aby fotografować ich z ukrycia w czasie wakacji. Wydaje się, że pojemność wapiennej wyspy jest nieograniczona, choć jej linia brzegowa ma zaledwie 17 km, a cały obszar to tyko 10 km2. Trudno też nie zauważyć, że wszystko jest tu niewielkie. Miniaturowe plaże nijak się mają do tych, które znamy znad Bałtyku. Zatoczki dają jednak cenną kameralność. Przy odrobinie szczęścia choć na kilka godzin na wyłączność można zająć całkiem sporą plażę lub przynajmniej jej odizolowany fragment. Jest też inne wyjście - po wschodniej stronie wyspy usadowiły się eleganckie hotele. Wiele z nich oferuje prywatne baseny z widokiem na lazurowe morze.
PIESZO NA KAWĘ
Niezbyt duże są tu też domy, kontrastujące z olbrzymimi skalistymi klifami. Zaledwie piętrowe stoją przy krętych ulicach, do których najlepiej pasuje określenie „uliczki”, albo „dróżki”. Trzeba wykazać się nie lada zdolnością, żeby autem bez uszczerbku minąć na drodze drugi pojazd. Włosi to potrafią. Drogi są tak wąskie, że specjalnie dla nich wymyślono karetki, wyglądające niczym przecięte na pół samochody, albo zabawki dla dzieci. Po Capri jednak zamiast jeździć, lepiej spacerować.
Śródziemnomorska zabudowa miejscami przypomina klasyczne greckie wyspy. Z daleka widać zatopione wśród lazuru morza winnice, urywające się wraz ze stromizną klifów tuż nad taflą wody. Część życia miejskiego skupia się wokół portu. Jednak najbardziej gwarnym miejscem na wyspie jest Piazzetta, główny plac wyspy, z widokiem na falujące morze i rozsypane po nich skały. Na najniższych poziomach, w przytulonych do siebie mikroskopijnych kamienicach, usadowiły się sklepy i kawiarnie, w których miejscowi sprzedawcy serwują równie mikroskopijne espresso.
CAPRI PEŁNA SMAKÓW
Zapach kawy jest tu silniejszy od zapachu miasta. Jest też limoncello di Capri, cytrynowy likier wyrabiany z rosnących na wyspie owoców. Wyrafinowane smaki to kolejny symbol wyspy. Najlepsze serwuje restauracja L’Olivo, wyróżniona dwiema gwiazdkami Michelina. Nie trzeba jednak wydawać 500 euro, by na wyspie zjeść elegancko i smacznie. W zwykłej tawernie wyjątkowo smakuje stworzona waśnie tu sałatka Caprese - pokrojona w plastry mozzarella z pomidorami i liśćmi bazylii polana oliwą. Kompozycja prosta i magiczna zarazem. Jak sama Capri.
Kto chce uciec od gwaru, pakuje prowiant z odpowiednią ilością lokalnego wina i wyrusza statkiem w rejs wokół wyspy, połączony z wpłynięciem do Lazurowej Groty, czyli do Grotta Azzurra. Jej nazwa pochodzi od wypełniającego ją magicznego światła, które wpada do niej przez otwór pod powierzchnią wody. Aby tam dotrzeć, trzeba przesiąść się na niewielkie i chybotliwe łódki wiosłowe, bowiem do celu dociera się przez bardzo wąski i niski tunel. Jednak warto, bo to najsłynniejsze miejsce na Capri.
KRÓLESTWO WIDOKÓW
Równie znanym widokiem są wystające na 100 metrów z morza trzy skały Faraglioni. Relaks na wodzie przynosi ukojenie. Capri to nie tylko morze, słońce i luksus. Jest też kilka perełek, których poszukują wielbiciele historii. Ot, choćby pałac Tyberiusza z I wieku, noszący nazwę Villa Jovis, na cześć rzymskiego boga – Jowisza. Cesarz tak pokochał Capri, że uczynił ją stolicą cesarstwa. Przez 11 długich lat, aż do swojej śmierci, właśnie stąd decydował o losach Imperium Rzymskiego. Oglądając ruiny jego letniego pałacu wyobrazić sobie można dawną świetność tego miejsca. Podobnie jak w Villi San Michele, gdzie postawiono niezwykłą kolekcję rzeźb klasycznych wyłowionych z morza.
Wyspa dzieli się na dwie części – miasteczka Capri i Anacapri. Jedną miejscowości od drugiej dzieli niespełna 4 km. Jeszcze do końca XIX w. obie miejscowości połączone były ze sobą antyczną drogą kamienistą, o nazwie Scala Fenicia. Dystans ten można pokonać w trakcie nieśpiesznego, godzinnego spaceru. Warto to zrobić, bowiem Anacapri jest królestwem spektakularnych widoków. Wyciągiem krzesełkowym wystarczy wjechać na Monte Solaro, z którego szczytu rozpościera się wyjątkowy widok na południowe Włochy – Apeniny, wulkan Wezuwiusz, Neapol i Sorrento.
LOKALNE KAPRYSY
Kto miał tyle szczęścia, by móc zostać tu dłużej, powinien wyruszyć jedną z najbardziej malowniczych tras spacerowych na Capri (podobno nawet w całej Europie), drogą Via Krupp. Brzmi mało włosko, ale to dlatego, że droga została ufundowana przez niemieckiego magnata Kruppa, który mieszkał tu w legendarnym i luksusowym hotelu Quisisana. Ze wspomnianego hotelu ścieżka wiedzie do dawnego rzymskiego portu i osady rybackiej Marina Piccola. Ma też Capri swoje kaprysy. Prestiż zobowiązuje, więc lokalne władze zakazały chodzenia tam w drewnianych butach tzw. zoccoli, ponieważ hałas jaki wywołują, zakłóca spokój mieszkańców. Lepiej też, by nikomu nie przychodziło do głowy noszenie kostiumów plażowych poza plażami i tuż przy brzegu morza. Zakazane jest nawet odsłanianie torsu. Nie wolno też słuchać ulubionej muzyki na plaży ani na ulicy, to również reguluje tamtejsze prawo.