Co sprawiło, że zainteresował się pan golfem?
Od szóstego roku życia grałem w tenisa, uprawiałem też wiele innych sportów, jak większość młodych ludzi. Mój przyjaciel z kortów był również golfistą i przez pięć lat mnie do tego namawiał. Zawsze jednak wykręcałem się, mając opinię na temat golfa taką jaką niestety mają wszyscy ci, którzy go jeszcze nie uprawiają. I wreszcie w pewien długi weekend majowy, dla świętego spokoju, spróbowałem. Pierwsze uderzenia były jak uderzenie pioruna. Po pięciu minutach prób wiedziałem, że to jest coś dla mnie. Mało tego, po 10 minutach żałowałem, że przez pięć lat nie dałem się skutecznie namówić.
Golf – pasja, sposób spędzania wolnego czasu, czy styl życia?
Wszystko razem. Pasja na pewno - gdybym jej nie odczuwał, to bym nie poświęcał na golfa tyle czasu. To był również sposób spędzania wolnego czasu w okresie, kiedy byłem bardzo aktywny zawodowo. Dzisiaj, kiedy moja aktywność zawodowa jest mniejsza, na pewno golf jest stylem życia i mogę powiedzieć, że jest jego najważniejszą częścią. Uważam, że wiele rzeczy w moim życiu by się zupełnie inaczej potoczyło, gdyby nie golf. Myślę tu o kręgu znajomych jakich mam – dzięki grze w golfa i funkcjom jakie w nim pełniłem, poznałem nawet nie setki, a tysiące ludzi, spośród których niektórzy to moi najlepsi przyjaciele. To nasza wspólna pasja, sposób spędzania wolnego czasu i styl życia.
Największy sukces w golfie...
Jeśli chodzi o aspekt sportowy to dwa razy miałem hole in one - czyli trafiłem jednym uderzeniem do dołka, jednak trudno to traktować jako sukces sportowy. Mówi się, że takie trafienie najwyżej w 10 procentach wynika z umiejętności, a reszta to szczęście. Dla mnie największym sukcesem w golfie jest całkowita zmiana mojego życia. Gram w golfa od 2000 roku. W latach 2002-2010 byłem w zarządzie Polskiego Związku Golfa, przez sześć lat byłem prezesem Związku, razem z ludźmi, z którymi wtedy pracowałem, miałem realny wpływ na organizację życia golfowego w Polsce. To niewątpliwie był mój sukces osobisty. Innym, ważniejszym chyba fortunnym zdarzeniem było to, że trafiłem na grupę bardzo ciekawych ludzi, z którymi wspólnie dzielę tą pasję. Jako że spędzamy ze sobą dużo czasu, znajdujemy też wiele innych wspólnych tematów. Są to zatem bardziej przyjemności niż sukcesy, które w dużej mierze odmieniły moje życie w ciągu tych 14-15 lat. Dzielę swoje życie na trzy etapy – ostatnim z nich jest golf i muszę przyznać, że jest on dla mnie najprzyjemniejszy.
Myślę – golf i…
Uśmiecham się, czuję radość, nadchodzącą rywalizację i przyjemność.
Wzoruję się na...
Nie mogę powiedzieć, że się na kimś wzoruję, ponieważ każdy ma inne możliwości, przede wszystkim fizyczne. Golf jest sportem relatywnie łatwym. Wszystko polega na precyzyjnym uderzeniu nieruchomej przecież piłki. Trudna sztuka polega na uspokojeniu ogromnego zamieszania jakie powstaje w tym czasie w przestrzeni między uszami. Największym wrogiem golfisty są zawsze jego nerwy, słaba psychika, czy też rozpamiętywanie nieudanych uderzeń. Wolę mówić o moich ulubionych zawodnikach, których lubię oglądać, których podziwiam z innych powodów, nie tylko golfowych. Choćby z powodu ich zachowania na polu, z powodu umiejętności przeżywania porażek i zwycięstw. To tacy zawodnicy jak Rory McIlroy, Bubba Watson, czy Miguel Angel Jimenez.
Z gry w golfa do życia codziennego przeniosłem…
Z istotnych rzeczy właściwie nic. Wręcz odwrotnie – to raczej z życia zawodowego przeniosłem kilka zachowań do golfa. Może jestem bardziej cierpliwy i pokorny, co w życiu bardziej się przydaje, a w golfie trudno jest mieć bez tego przyjemność. Bez odpowiedniej pokory, golf jest wówczas jednym wielkim pasmem stresu, złości, a to skutecznie zabija przyjemność z gry.
Ulubione pola w Polsce...
Pola dzielę na bardzo dobre, dobre, średnie i kiepskie, ale nawet te kiepskie to pojęcie względne. Pole może mieć np. ciekawą architekturę, topografię, ale może być równocześnie zaniedbane. Wówczas gra nie jest przyjemna. Pole może być też mało ciekawe z punktu widzenia architektonicznego, ale zadbane. A trzecia kwestia, w zasadzie najważniejsza, to towarzystwo do gry. Zawsze powtarzam, że wolę zagrać na kiepskim polu w dobrym towarzystwie niż na dobrym w słabym towarzystwie. Oczywiście bardzo lubię grać na swoim macierzystym polu w Sierra Golf Club, gdyż spełnia ono kryteria pola wysokiej jakości, ma bardzo przyjazny dom klubowy oraz duże grono ciekawych oraz koleżeńskich członków. Może pochwalić się bardzo dobrą kuchnią, wysokim poziomem obsługi, do tego cieszymy się spokojnym otoczeniem i dużą dbałością właścicieli o szczegóły.
Ulubione pola za granicą...
Często spędzam wakacje na Majorce, gdzie gram z golfistami głównie z Anglii, Skandynawii i Niemiec. Zwiedziłem już w życiu ponad dwieście pól, a miejscem, do którego zawsze lubię wracać i które uważam za fantastyczne do gry w golfa jest Republika Południowej Afryki. Kolebką golfa jest oczywiście Szkocja i legendarny, najstarszy klub golfowy na świecie St. Andrews, którego jestem członkiem. W USA grałem kilkukrotnie na Florydzie. Nie grałem jeszcze w Azji czy Australii, a wiem, że są tam też świetne pola. W Europie to oczywiście pola w Hiszpanii, Portugalii, na południu Francji, w szczególności w zimie i w Turcji, która się bardzo rozwija golfowo w ostatnich latach.
Ulubiony kij...
Ulubiony kij to taki, którym dobrze gram danego dnia. Lubię drivera, bo udaje mi się nim dobrze uderzyć częściej niż rzadziej. Na marginesie, uderzyć dobrze to pojęcie względne. Tak naprawdę chodzi o to aby trafić w piłkę tak jak się zaplanowało i być z tego chociaż umiarkowanie zadowolonym. Zbyt wysokie wymagania wobec siebie psują przyjemność z gry. Nie lubię kijów do krótkiej gry, bo to najsłabszy fragment mojego golfowego elementarza, co nie oznacza, że brakuje dni a raczej chwil, kiedy te kije potrafią mnie pozytywnie zaskoczyć.
Mój handicap to...
Aktualnie 11,6. Waha się, jak to u większości amatorów, bywał już niższy, ale i wyższy. To zawsze splot wielu zmiennych – choćby umiejętności, talentu i jednak trochę szczęścia. O pracy nad sobą czy treningu nie wspominam, bo jak można trenować swoją pasję?
Marzenie związane z golfem...
Żebym mógł grać do końca życia w tym samym towarzystwie i czerpać z tej gry przyjemność.
Warto grać w golfa, bo...
Przedłuża młodość ducha. Najważniejsze jest to, że golf daje poczucie długiej przyszłości, horyzontu. Nie mam w ogóle takiego poczucia, że coś się kończy. W golfa można grać do końca życia, robić postępy (a przynajmniej tak uważać...), czerpać z niego przyjemność i odnosić sukcesy na swoją miarę, rywalizować nie tylko z rówieśnikami. Warto też rozprawić się z mitem, że golf to bardzo drogi sport. Kiedy słyszę o tym, jak rodzice płacą ok. 400-500 zł miesięcznie za naukę tenisa swojej pociechy, to zawsze przypominam, że za połowę tej kwoty można mieć już roczne członkostwo w klubie golfowym na Pomorzu.
W golfie najważniejsze jest…
Uczciwość, która odnosi się do relacji wobec siebie i swoich golfowych partnerów. Golf jest sportem, w którym cztery godziny spędzone na polu z nieznajomym dają człowiekowi taką wiedzę o nim jak wielomiesięczne wspólne przebywanie w innych okolicznościach. Z racji tego, że gry towarzyskie przebiegają bez udziału sędziów, to uczciwość jest w tym towarzystwie warunkiem oczywistym. Podstawowa zasada jest taka, że jeżeli nie wiesz jak postąpić, zważywszy na złożoność reguł golfowych, to po prostu postępuj uczciwie. Brak tej uczciwości odbiera bowiem całą przyjemność z gry. Uczciwość to też unikanie triumfalizmu, rozpaczania i innych zachowań, które mogą popsuć nastrój. Z punktu widzenia własnej przyjemności z gry ważna jest też realna ocena swoich umiejętności.
Najciekawsza historia, przygoda, anegdota związana z golfem...
Dwa razy oberwałem piłką - w plecy i głowę. Ten drugi przypadek przytrafił mi się, gdy byłem prezesem Polskiego Związku Golfa. Niektórzy żartowali, że to pewnie moi adwersarze szykowali zamach. Nie mieli racji, bo “zaatakował” mnie mój serdeczny kolega. Na pewno dzięki golfowi poznałem mnóstwo ciekawych osób. Grałem m.in. z Rafaelem Nadalem i jego trenerem, także z wicepremierem Hiszpanii, a w czasie moich wyjazdów na Majorkę moją częstą partnerką golfową jest księżniczka Birgitta, siostra szwedzkiego króla Gustawa. Dzięki mojej społecznej pracy na rzecz rozwoju golfa w Polsce, zostałem przyjęty jako pierwszy Polak w poczet członków klubu St. Andrews w Szkocji, do którego należy zaledwie 1200 osób z całego świata. Jako ciekawostkę wspomnę, że moimi kolegami klubowymi są m.in. Arnold Palmer czy Jack Nicklaus - zdobywca 18 Wielkich Szlemów, z którymi oczywiście nigdy nie grałem, ale członkami St. Andrews są ludzie, którzy tworzyli historię światowego golfa. To prawdziwy zaszczyt być w takim towarzystwie.
PIOTR MONDALSKI
Wiek: 58 lat
Klub: Sierra Golf Club
HCP: 11,6
W golfa gra od: 2000 r.
O sobie: absolwent i były wieloletni pracownik naukowy Wydziału Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej Politechniki Gdańskiej, dr inż. nauk fizycznych, były wieloletni wiceprezes zarządu PROKOM Software S.A., były dyrektor generalny Informix Software (USA) w Polsce, były członek rady nadzorczej Asseco Poland, obecnie przewodniczący rady nadzorczej TOYA S.A, niezależny konsultant w zakresie doradztwa biznesowego i informatycznego, prezes Polskiego Związku Golfa w latach 2004 - 2010, obecnie honorowy prezes tej organizacji.