Tu rządzi legenda Jamesa Bonda
Piz Gloria
Usadowiona na niemal 3 tys. metrów ponad poziomem morza restauracja Piz Gloria obraca się dookoła swej osi, serwując siedzącym przy stolikach panoramę ośnieżonych Alp Berneńskich. Kiedy chłonę widoki, nagle przede mną kelnerka stawia ogromnego cheeseburgera, na którym widnieje napis 007. Czy takie właśnie dania jadał Bond? James Bond?!
Podobno mało kogo mogą spotkać takie przygody jak Jamesa Bonda. Czyżby? Kiedy trafiam na szczyt szwajcarskiego szczytu Schilthorn, na wysokości 2970 m n.p.m., mam spore wątpliwości. Trafiłam przecież do wyjątkowego miejsca dla wszystkich wielbicieli agenta 007!
JAK W FILMIE
Już sama jego nazwa - Piz Gloria - pochodzi z powieści Iana Fleminga "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości". To tu, na szczycie górskim, czarny charakter Blofeld (grany w filmie przez Tellego Savalasa vel Kojaka) prowadzi klinikę alergologiczną, a tajny agent próbuje przeniknąć do siedziby tego arcyzbira. Na początek na spragnionych wrażeń czeka platforma widokowa doskonale wtapiająca się w bajkowy krajobraz. Alpiniści mogą zdobyć szczyt Schilthorn podczas dość wymagającej wspinaczki, turyści wjeżdżają tu kolejką linową, a dokładniej trzema kolejkami. Wyjątkowo malownicze miejsce mieści dziś stację docelową. W filmie z 1969 roku, 007 grany (jednorazowo) przez George’a Lazenbiego, zostaje przez Blofelda rozpracowany, ale ucieka z odizolowanego szczytu na nartach. Ja zostaję. Przecież czeka mnie tu dobra zabawa.
Zanurzam się w świat przystojnego agenta. "Nazywam się Bond, James Bond" - przedstawia mi się na początek. Wita gości w otwartym w czerwcu 2013 roku interaktywnym parku rozrywki Bond World 007, dając tym samym znak, że właśnie tu dane mi będzie zamienić się z nim rolami i przeżyć wszystkie kluczowe sceny z filmu. Już samo podniesienie słuchawki stojącego w zasięgu ręki czerwonego telefonu skutkuje otrzymaniem pierwszego zlecenia. Odwracam się na pięcie i już widzę, że czeka na mnie prawdziwa przygoda. Wsiadam do śmigłowca na oryginalnym podwoziu Air Glaciers Alouette III i zaczynam sterować maszyną, prowadząc ją tuż obok skalistego, ośnieżonego łańcucha Alp. Jak w filmie!
HOP SIUP ZMIANA...
Nie jest tajemnicą, że nasz bohater gustuje w drogich samochodach, luksusowych hotelach i w pięknych kobietach. Każda z pań może w tym niecodziennym miejscu zamienić się w jego partnerkę. Wystarczy wkleić swoją twarz w filmowe kadry, cyknąć fotkę i gotowe. W taki sam sposób, zupełnie bez wysiłku, zamienimy się w samego agenta. Zabawy przy tym masa. Wielu panom dużo większą radość sprawia pościg bobslejem, który również wystąpił w filmie. Co więcej, szalony rajd ze sobą w roli głównej można tu nagrać na pamiątkę. W sali kinowej możemy też obejrzeć najciekawsze urywki z filmu o agencie 007 kręcone w Piz Glorii.
W oparach filmowej sławy udaję się na posiłek. Do obrotowej restauracji prowadzą schody na kolejne piętro. Te same, które przed chwilą widziałam w emitowanych w kinie scenach. Okalająca je charakterystyczna, złota krata wciąż błyszczy. Zresztą sama restauracja to bardzo interesujące miejsce. Mechanizm obrotowy ma 12 metrów średnicy z 3 metrowym pierścieniem, dzięki czemu obraca o pełne 360 stopni dolną część podłogi restauracji w ciągu 45 minut. Podobno to pierwsza obiadowa karuzela, jaka powstała w Szwajcarii. Kręci się od lat. Każdy z gości może więc, zupełnie nie odchodząc od stolika, dokładnie obejrzeć wszystkie szczyty dookoła.
200 SZCZYTÓW W ZASIĘGU
Miejsce jest potrzebne, bo od czasu nakręcenia filmu restaurację odwiedzają tłumy turystów. Ciekawostką jest zresztą fakt, iż ekipa filmowa, w zamian za finansowe wsparcie budowy restauracji, otrzymała wyłączność na filmowanie kolejnej części agenta 007 właśnie w tym miejscu. Ciekawe, kiedy tu wrócą. Siadam przy oknie i, zanim zamówię posiłek, delektuję się widokiem tak samo nieprawdopodobnym, jak niektóre z przygód Bonda - w zasięgu wzroku mam 200 szczytów górskich i 40 lodowców. W pogodny dzień widać stąd nie tylko wspaniałą panoramę Alp Berneńskich, ale też Mont Blanc we Francji i niemiecki Czarny Las.
Restauracja szczyci się nie tylko możliwością podziwiania okolicy z obrotowej platformy, ale też (a może głównie) klasą serwowanych potraw. Poza śniadaniami podawanymi w formie bufetu okraszonymi Prosecco, jest ogromy wybór dań logowanych 007, od małych przekąsek do regionalnych specjałów. Menu zabiera w kulinarną podróż po świecie Jamesa Bonda. Ja decyduję się na niezwykłego cheeseburgera z pieczęcią tutejszego bohatera. Zresztą nawet kawa podawana jest w porcelanie z charakterystycznym znaczkiem. Rarytasem jest też Martini Cocktail 007. Szumi w głowie, jak po ostatniej ze scen, gdy Piz Gloria spektakularnie wylatuje w powietrze. Na szczęście to tylko film.
PROSTO W DÓŁ
Po posiłku odważni przypinają deski, by pomknąć trasą, którą w filmie gnał Bond podczas brawurowej ucieczki przed pretorianami demonicznego Ernsta Stavro Blofelda. Szybka jazda, zmienne warunki, wypad poza trasę… I dziś narty mogą być emocjonujące, choć bez gradu świszczących kul, jak w filmie. Przekona się o tym każdy, kto pójdzie w ślady tajnego agenta i popędzi ze szczytu Schilthornu (najwyższego szczytu na tym terenie) w dół. W filmie spektakularny pościg kręcony był przez kamerzystę Bognera, który również jechał na nartach, ale do tyłu, z kamerą trzymaną przed sobą. Stoję na szczycie góry, patrzę w dół i naprawdę trudno mi w to uwierzyć, choć chętnych na szalony zjazd nie brakuje.
Wymagający stok wiedzie przez przyjazną rodzinie wioskę narciarską Mürren i ciągnie się do Lauterbrunnen. Trasa reklamowana jest nie tylko jako ta, którą uciekał 007, ale też jako najdłuższa w regionie Jungfrau. Właśnie tu każdej zimy – od 1928 roku – rozgrywany jest "najdłuższy na świecie bieg zjazdowy" zwany Inferno. Nie ulega przy tym wątpliwości, że Jungrafu, gdzie znajduje się Piz Gloria, to jeden z najciekawszych ośrodków narciarskich w Europie. W zimie można tu jeździć na 213 km tras narciarskich. To także niezłe miejsce na narty w lecie.
AGENT W KURORCIE
Szczyt Schilthornu to nie jedyne miejsce w Szwajcarii, na którym nogę postawił James Bond. Przełęcz Furka oddzielająca Alpy Lepontyńskie od Alp Berneńskich była miejscem akcji filmu "Goldfinger", w którym w rolę Jamesa Bonda wcielił się sir Sean Connery. Natomiast grający 007 Roger Moore ścigał się z radzieckimi żołnierzami na lodowcu na Piz Scerscen na granicy włosko -szwajcarskiej. W rzeczywistości należąca do regionu narciarskiego St. Moritz stacja narciarska Engadin zagrała Syberię.
Po raz kolejny Roger Moore pojawił się w Szwajcarii, w St. Moritz, kręcąc sceny do "Szpieg, który mnie kochał". Jednak jedną z najbardziej spektakularnych scen jest zapewne ta z "Goldeneye", kręcona na tamie Verzesca w kantonie Ticino, gdy nasz bohater (Pierce Brosnan) skacze z tamy, z wysokości 220 metrów. Bungee Jumping w stylu Jamesa Bonda - dokładnie jak w filmie - jest najsłynniejszym skokiem bungee na świecie. Również rekordowym, jeśli chodzi o wysokość.
Natomiast kto się chce dosłownie natknąć na Bonda, powinien odwiedzić słynny kurort Crans Montana w regionie Wallis. To tu osiadł bodaj najsłynniejszy z odtwórców roli 007, czyli wspomniany sir Roger Moore. Liczący 85 lat aktor dawno temu upodobał sobie szwajcarski komfort i urok kurortu. Czy można się dziwić, że kraj czekolady, sera, zegarków i franka o skaczącym kursie, kojarzy mi się z agentem 007.