To auto, choć zasilane tylko prądem pozwala przyspieszyć do „setki” w niewiele ponad 3 sekundy, bez problemów osiągnie prędkość 200 km/h, a na jednym ładowaniu akumulatora pokona się drogę z Gdańska do przedmieść Warszawy. Pod warunkiem, że będzie to spokojna jazda.
Ale nie oszukujmy się, Teslą w wydaniu sportowym nie da się spokojnie jeździć. To auto wyjątkowe w każdym calu. Intryguje już od pierwszego kontaktu, gdy cichutko podjeżdża na parking nie wydając z siebie żadnego głosu. Bezszelestnie. Dopiero, gdy wsiadam, odpalam, wciskam gaz do dechy i ruszam jak torpeda, słyszę jednocześnie charakterystyczny świst elektrycznego silnika.
Przyśpieszenie wgniata mnie w fotel, z wrażenia euforycznie krzyczę, a uśmiech mam szerszy niż Julia Roberts. Już wiem dlaczego Tesla nazywana jest elektryczną rakietą lub elektryczną maszynką do pokonywania zakrętów. I mimo, że w swoim życiu prowadziłem mnóstwo znakomitych samochodów z Maserati, Porsche, czy Ferrari na czele, to jednak czuję coś, co trudno opisać słowami. Czuję, że mam władzę, panowanie nad czymś wyjątkowym. Bo Tesla taka właśnie jest. Na świecie jeździ tylko 1200 takich samochodów.
Jazda tym samochodem to prawdziwa przyjemność. Oczywiście, sceptycy znajdą zaraz całą listę rzeczy, która może im przeszkadzać, ale nikt przecież nie ukrywa, że w dzisiejszych czasach zakup takiego samochodu to kaprys z jednej strony, a z drugiej też identyfikacja z pewną filozofią, bądź też z profilem działalności firmy, jak choćby w przypadku firmy TFF S.A., która jest właścicielem prezentowanej Tesli. Firma specjalizuje się we wdrażaniu ekologicznych technologii, nowoczesnych rozwiązań opartych na energii odnawialnej, nic zatem dziwnego, że Tesla jest dla firmy znakomitym narzędziem marketingowym.
Podejrzewam, że każdy, kto choć raz przejedzie się tym samochodem, zmieni zdanie na temat aut elektrycznych. Czy tego chcemy, czy nie to jest przyszłość motoryzacji. I jeśli ktoś tylko w skali globalnej rozwiąże problem „tankowania” takich samochodów, możemy spodziewać się motoryzacyjnej rewolucji. Ja nie mam nic przeciwko!