Dom Kuracyjny

Sztuka nudy, sztuka oddechu

Karta pocztowa, Przystań rybacka i Kurhaus w Orłowie,  wyd. Stengel & Co, 1911-1912, zbiory Muzeum Miasta Gdyni, sygn.. MMG/HM/II/3507/15

Na werandzie ponad stuletniego Kurhausu w Orłowie zamiast dawnych kuracjuszy pojawiły się dzieła sztuki współczesnej. Warszawska Object Gallery, po raz pierwszy wychodząc poza swoją siedzibę, stworzyła tu wystawę czasową „Dom Kuracyjny” – inaugurując letni cykl Objekt Summer Gallery. Efekt? Gościnna ekspozycja, która przywróciła temu miejscu atmosferę odpoczynku i powolności.

W świecie, w którym każda minuta musi być zagospodarowana, a czas wolny wypełniamy scrollowaniem ekranu, idea „celebracji nudy” brzmi niemal jak prowokacja. A jednak to właśnie nuda – rozumiana nie jako pustka, ale jako przestrzeń na oddech, rytm i powtarzalność – staje się dziś luksusem, którego coraz częściej poszukujemy. Zamiast kolejnej porcji bodźców, coraz więcej osób pragnie zanurzyć się w ciszy, kontemplacji i prostych rytuałach.

Ta myśl stanowi punkt wyjścia dla wystawy Dom Kuracyjny, którą 9 sierpnia zainaugurowała warszawska Object Gallery w historycznym pawilonie orłowskiego Kurhausu. To pierwsza odsłona nowego cyklu Objekt Summer Gallery– letnich pop-upowych ekspozycji organizowanych poza warszawską siedzibą galerii.

- Chcieliśmy zrobić projekt poza naszą warszawską siedzibą – jako ćwiczenie wystawiennicze/logistyczne, wyjście do nowej publiczności. Pawilon wydał nam się bardzo inspirujący. To miejsce z jednej strony bardzo lokalne, osadzone w historii Gdyni, z drugiej uniwersalne – zawieszone w czasie i przestrzeni. To mogłaby być Francja czy Włochy! Jej potencjał podziałał na naszą wyobraźnię – mówi Aleksandra Krasny, współzałożycielka Object Gallery.

Kurhaus – serce dawnego Orłowa

Aby w pełni zrozumieć projekt, trzeba się cofnąć o ponad sto lat. Kurhaus w Orłowie, oddany do użytku w 1907 roku, był pierwszym nadmorskim domem zdrojowym na terenie dzisiejszej Gdyni. Drewniany pawilon autorstwa braci Grablowskich, z charakterystycznymi szachulcowymi werandami i rozległym tarasem na 500 osób, przyciągał kuracjuszy i letników spragnionych słońca, kąpieli i widoków na klif.

To właśnie tu odbywały się kąpiele morskie, solankowe i słoneczne – zgodnie z modą zainicjowaną w XIX wieku przez Vincenta Priessnitza, samouka z Gräfenbergu, który spopularyzował hydroterapię. W tamtym czasie kurorty takie jak Karlowe Wary, Baden-Baden, Vichy, także pobliski Sopot były nie tylko miejscami leczenia, ale też centrami życia towarzyskiego i kulturalnego. Orłowo, choć skromniejsze, wpisywało się w tę europejską tradycję.

Po wojnie Kurhaus utracił swoją pierwotną funkcję, popadając w częściową degradację. Mieściły się tu mieszkania komunalne, a pawilon stopniowo niszczał. Dopiero niedawno, dzięki wysiłkom Wspólnoty, udało się odrestaurować werandę – dziś ponownie otwartą na widok morza i klifu. To właśnie ona stała się sceną dla współczesnej wystawy, która w sposób poetycki przywraca pamięć o kuracyjnym charakterze tego miejsca.

Współczesny dom kuracyjny

Dom Kuracyjny w Orłowie nie jest próbą wiernego odtworzenia dawnych sanatoriów, ale raczej ich współczesnym ekwiwalentem – przestrzenią odpoczynku, regeneracji i prostych rytuałów. Prezentowane obiekty – od foteli i szezlongów, przez lampy, szkło i porcelanę, aż po ogrodową instalację prysznicową – budują atmosferę miejsca, w którym sztuka spotyka się z potrzebą spowolnienia i zanurzenia w rytmie natury.

- Wyobrażam sobie, że SIE69 Pawła Grunerta z powodzeniem mógłby być takim odpowiednikiem mebli Josefa Hoffmanna dla Purkersdorf Sanatorium, ale są tu też luźniejsze interpretacje genius loci czy pejzażu, który zagląda przez okno – szkło dmuchane Filomeny Smoły z motywem muszli, stoliki kawowe Szymona Kellera inspirowane bursztynem czy mała rzeźba Forget Me Do wykonana z mydła przez Monikę Patuszyńską – tłumaczy Aleksandra Krasny.

Takie podejście wymagało też odpowiedniej sceny. Dom Kuracyjny nie mógłby powstać w neutralnym „white cube”. Tutaj architektura nie jest tłem, lecz równorzędnym bohaterem. - Dla nas ważny był dialog z miejscem i z widokiem i one były punktem wyjścia do koncepcji kuratorskiej – podkreśla współzałożycielka Object Gallery.

Ten dialog widać w każdym detalu: przez okna wpada światło, odbijając się w taflach szkła Filomeny Smoły; konstrukcja szachulcowej werandy „ramuje” rzeźby i meble, nadając im niemal scenograficzny charakter. Sam klif i morze stają się naturalnym elementem wystawy – żywym pejzażem, który współgra z opływowymi kształtami prezentowanych obiektów.

Luksus nudy

Czy odbiorców trzeba jeszcze przekonywać, że nuda jest wartością? „Chyba już nie trzeba” – odpowiada z przymrużeniem oka Aleksandra Krasny.

I rzeczywiście – w świecie nieustannego przebodźcowania i pośpiechu to właśnie rytuał, monotonia i kontemplacja stają się upragnioną kuracją. Wystawa w Orłowie nie tyle więc edukuje, co daje doświadczenie: wchodząc do pawilonu, widz automatycznie spowalnia, poddaje się rytmowi miejsca, chłonie zapach drewna, światło i widok na morze. Efekt jest przewrotny i prosty zarazem: w orłowskim Kurhausie powstała efemeryczna rezydencja sztuki, w której architektura, pejzaż i artystyczne obiekty splatają się w opowieść o tym, że luksus, którego dziś najbardziej potrzebujemy, to… nuda.

Inauguracja cyklu wystawy czasowej w Orłowie to dopiero początek. Objekt Summer Gallery zapowiada, że chce szukać kolejnych miejsc, które pozwolą na dialog sztuki i architektury.

- Planujemy co jakiś czas realizować takie projekty, ale jeszcze nie mamy planów gdzie konkretnie. To bardzo odświeżająca formuła, która pozwala na eksperymentowanie i sprawdzanie się w różnych kontekstach, ale też pokazywanie jak architektura i sztuka mogą wspaniale się uzupełniać – podsumowuje Aleksandra Krasny.