Nie noszą fartuchów od Armaniego i nie szukają poklasku – szukają smaku. Niektórzy z nich mają kulinarną finezję we krwi, inni musieli zdobywać ją latami. Czasem zaczynali od zmywaka, czasem od niedzielnych obiadów z mamą. Dziś prowadzą kuchnie najlepszych trójmiejskich restauracji, ale zamiast laurów wolą ciszę po pierwszym kęsie. Tę, w której gość nie mówi nic, bo właśnie cofnął się pamięcią do przeszłości. Przedstawiamy ludzi, którzy nie tylko gotują. Oni serwują wspomnienia, emocje i własne historie – na talerzu.
Wchodząc do kuchni od razu czuć, że tu się coś dzieje. Nie ma blichtru ani katalogowego porządku – jest za to zapach pieczonego czosnku, ziół, masła, które właśnie zaczęło się rumienić. Gdzieś skwierczy mięso położone na ruszt, ktoś z wprawą sieka kolendrę, w powietrzu unosi się para i napięcie przed serwisem.
To właśnie w takiej prawdziwej, pracującej na pełnych obrotach kuchni – zaczyna się magia. Jeden dobrze skomponowany smak przywoła letnie wieczory nad morzem, ciasto drożdżowe z dzieciństwa albo pozwoli zrozumieliśmy, czym jest naprawdę dobre jedzenie. Bo kuchnia działa nie tylko na podniebienie, ale też na pamięć.
Za wszystkim stoją szefowie kuchni. Mistrzowie smaku, którzy nie tylko potrafią doprawić w punkt, ale też gotować z charakterem. Choć często widzi się ich wyłącznie przez pryzmat restauracji – eleganckich wnętrz, nagród, serwisów degustacyjnych – warto zajrzeć za kulisy i zapytać ich – jak się znaleźli w restauracji, co ich inspiruje, co ich wkurza, a co napędza. Bo zanim stali się szefami kuchni, byli przecież ludźmi z pasją, wątpliwościami, marzeniami i poparzonymi palcami. Czasem zaczynali od zmywaka, czasem od domowego rosołu. Każdy z nich ma swoją historię – i swój smak.







