Choć Mercedes W124 powstał w ponad 2,5-milionowym nakładzie, to jego dwudrzwiowa, otwarta wersja cieszy się dziś większym uznaniem niż – wydawałoby się – bardziej ekskluzywny roadster R129 SL.

Model A124 był ostatnim członkiem niezwykle popularnej rodziny „124”, której początki sięgają 1984 roku. Produkowany był jeszcze przez ponad dwa lata po zakończeniu wytwarzania pozostałych wersji. Uzupełnił gamę klasycznego sedana i pojemnego kombi, a punktem wyjścia dla jego konstrukcji było wyjątkowo zgrabne coupé – przez genialnego polskiego designera Janusza Kaniewskiego uznawane za jedno z najbardziej harmonijnych aut tej klasy końca XX wieku. Na jego bazie – zmarły w ubiegłym roku Bruno Sacco, główny stylista Mercedesa w latach 1975–1999 – stworzył jeden z najbardziej sztywnych i niezawodnych kabrioletów tamtej epoki. Słowo „sztywny” jest tu kluczowe, bo w świecie kabrioletów problem wyginającego się nadwozia wcale nie jest rzadkością.

Mercedes A124 zadebiutował jesienią 1991 roku na salonie we Frankfurcie. Choć wywodził się z wersji coupé, do jego budowy zaprojektowano od nowa ponad 1000 elementów – głównie po to, by usztywnić konstrukcję. Większość elementów wykonano z grubszej lub bardziej wytrzymałej blachy stalowej, co przełożyło się na wzrost masy auta o 102 kg. Tak oto, po blisko 20 latach przerwy, Mercedes powrócił do oferty z czteromiejscowym kabrioletem.

Dziś ostatnie egzemplarze A124 przekraczają już trzydziestkę i stają się cenionymi, poszukiwanymi klasykami. Najtańsze egzemplarze to wydatek rzędu 20 000 euro, natomiast najlepiej zachowane sztuki potrafią kosztować ponad 50 000 euro – co, jak na tak popularny model, może zaskakiwać. To więcej niż za równolegle produkowanego sportowego SL-a R129. Skąd taki fenomen? Decyduje o tym m.in. łatwa dostępność części, legendarna niezawodność i duża praktyczność.

Z tych właśnie powodów na swój pierwszy klasyk postawił Pan Michał Melibruda – niegdyś przedsiębiorca, dziś samorządowiec. Jego egzemplarz to Mercedes E220 z końcowego okresu produkcji, napędzany czterocylindrowym silnikiem o mocy 150 KM. Jak przyznaje właściciel, nie jest to samochód stworzony do sportowej jazdy, ale nadrabia elastycznością i komfortem.

Wnętrze tego modelu, choć utrzymane w klasycznej niemieckiej surowości, nie przytłacza. To raczej elegancki minimalizm, który z wiekiem zyskał szlachetności. Automatyczna klimatyzacja, welurowe fotele, miękkie wykończenia – wszystko to buduje poczucie solidności i nostalgii za czasami, gdy auta konstruowano nie pod linijkę księgowego, lecz z myślą o trwałości i wygodzie.

Co ciekawe, mimo prestiżowego charakteru, A124 nie jest autem muzealnym. To kabriolet, którym chce się jeździć – i to często. Początkowo miał służyć tylko na wybrane weekendy. Szybko jednak stał się letnim „daily”, z którego trudno wysiąść. Idealny na spontaniczną kawę w Sopocie, poranny przelot przez pustą obwodnicę Trójmiasta czy leniwe popołudnie wśród kaszubskich jezior. Co także Państwu serdecznie polecam.