Zielony ład, ekologia, elektryki, zielona energia. To hasła, które dzisiaj elektryzują. Przynajmniej większość z nas. Dla jednych są częścią ideologii, która zagraża bytowi wielu ludzi. Złem wcielonym. Dla innych ostatnią szansą na uratowanie planety, a jednocześnie wezwaniem do wojny ze wszystkimi, którzy ośmielą się cokolwiek skrytykować. To dwie mocno spolaryzowane postawy.

Jest też środek. Dość szeroki. Mam nadzieję, że skupiający największą liczbę postaw. Są w nim wszyscy ci, którzy uznają konieczność zmian środowiskowych, ale nie podchodzą do nich bezkrytycznie. Ja należę do środka. Ekologia to nie wybór, ale konieczność. Stąd zasadnicze pytanie nie brzmi „czy?”, ale „jak?”. Trzeba dokonywać zmian, zarówno tych na poziomie Europy, państwa, samorządu, czyli systemowych, jak i tych w codziennym życiu i codziennych wyborach. Muszą to być jednak zmiany dokonywane „z głową”, rozsądnie, takie, które liczą się ze społecznymi kosztami. Tutaj mam na myśli pewien balans, pomiędzy koniecznymi zmianami, a realiami życia. Balans oznacza także stabilność życia publicznego. Każde jego zachwianie, zbyt radykalne przesunięcie w lewo albo w prawo może oznaczać jedno – niepowodzenie danej inicjatywy. Zgodnie z zasadą – jest akcja, jest reakcja. Znamy to z historii. Rządy skrajnej prawicy to najczęściej zapowiedź rządów skrajnej lewicy. I odwrotnie.

To właśnie dzisiaj dzieje się w Europie i w USA. I dużej mierze związanej z Zielonym Ładem. Co nie zagrało? To co zawsze, czyli wprowadzanie zmian w oderwaniu od głosu ludzi. Klasyczny grzech władzy. Pomięcie czynnika ekonomicznego, gospodarczego, a w efekcie społecznego. Tylko tyle i aż tyle. W efekcie mamy polaryzację postaw, a w tle chaos, jeżeli chodzi o dalszy kierunek zmian. Dotyczy to szeroko pojętej energetyki. Taki też wydźwięk można było wyłapać w debacie organizowanej przez Prestiż z udziałem ekspertów z tej dziedziny. Farmy wiatrowe, lądowe i morskie, fotowoltaika, hydroenergetyka, biopaliwa, wodór, elektrownie atomowe. Elektromobilność. Kierunków jest mnóstwo, ale w wyniku polaryzacji brak jednak czytelnego kierunku. Widać to także w samej rywalizacji pomiędzy branżami. Za każdą stoi nauka, biznes, każda ma racjonalne argumenty. Brakuje jednak jasnej, klarownej polityki państwa, jednoznacznych kierunków, które nadadzą jasny kierunek, co rozwijamy i jak, by podążać ścieżką ekologii, a jednocześnie zadbać o kwestie bytowe. Same mnożenie konferencji, spotkań, kongresów z udziałem dziesiątków polityków, prezesów państwowych spółek i publicznych instytucji, zdjęć z konferencji i radosnych obietnic przy okazji kolejnych kampanii wyborczych niewiele zmienią. Mniej autopromocji, więcej mądrych konkretów. Z natury jestem optymistą, więc wciąż liczę, że jednak uda się nam zbalansować oczekiwania wszystkich. Czego Państwu i sobie życzę, a jednocześnie zachęcam do lektury relacji z naszej debaty.