Jaka jest najpopularniejsza, masowo śpiewana przyśpiewka w Polsce? No wiadomo, że „100 lat”. Jest ona zwykle wykonywana a cappella przez uczestników urodzin, imienin, sukcesów w pracy i innych biesiadnych uroczystości. Nie określono dotąd jej autorstwa, choć padają różne wersje, ale oficjalnie autor jest nieznany. Przyśpiewka ta nazywana jest też toastem.
Z własnego doświadczenia wiem, że jest to jedna z najgorzej wykonywanych piosneczek przez nasz dumny naród. W większości przypadków uszy więdną od fałszu. Na każde wykonanie przypada inna wersja, gdyż zespół solistów, to zbiór zwykle przypadkowych osób, jeśli chodzi o talent śpiewaczy. Dochodzi jeszcze czynnik spożycia alkoholu, który choć dodaje odwagi i mocy, to już niekoniecznie talentu i głównie stępia słuch. Jesteśmy narodem pokiereszowanym historycznie. Zmaltretowani historią, którą wciąż w sobie pielęgnujemy. Martyrologia to nasza religia. Nie czujemy się pewni siebie, ale nasza duma uaktywnia się właśnie podczas toastów i śpiewania „100 lat”. Wówczas wszyscy stajemy na baczność i niczym hymn państwowy śpiewamy nasze Top One wszech czasów. Ten, któremu śpiewamy jest jedynym, który słucha i tylko wzruszenie oraz wdzięczność stępia jego słuch. Kiedy jestem świadkiem takich przedstawień, również w nich uczestniczę, ale wstydzę się swojego wykonania. Chroni mnie wówczas immunitet zbiorowej anonimowości. W myślach moją modlitwą jest, aby któremuś z samozwańczych wodzirejów nie przyszło do głowy jeszcze zaintonować: „Niech ci gwiazdka pomyślności” oraz „I jeszcze jeden, i jeszcze raz”. Wtedy chce mi się płakać, a solenizantowi szczerze współczuję.
Pamiętamy próbę śpiewania „100 lat” w „Rejsie”, ale nasze wokalne tradycje przy stole najlepiej pokazuje „Wesele” Smarzowskiego. Rota zbiorowo i na stojąco śpiewana w oparach upojenia alkoholowego, ze łzami w oczach pokazuje nie tylko naszą przaśność i brak taktu, ale też prowincjonalną dumę i wolę walki z nieistniejącym wrogiem. Każdy kraj ma swoje „100 lat”, ale zdecydowanie najpopularniejsza na świecie wersja to „Happy Birthday” śpiewana już chyba na wszystkich szerokościach geograficznych. Przyznam szczerze, że ta popularność mnie nie dziwi. W końcu to Amerykanie wymyślili bluesa. Polskie „100 lat” pomimo, że śpiewane zawsze w radosnych okolicznościach jest smutne. Melodia i tempo to powolne pchanie ciężaru pod górę, jakby szczęśliwy finał miał nigdy nie nastąpić. Nawet wykrzyczane po tym „I Jeszcze jeden, i jeszcze raz” choć bardziej marszowe, to dalej smutne. Słychać tam radość, ale przez łzy naszego cierpienia. W wielu przypadkach śpiewana na koniec: „Niech Ci gwiazda pomyślności nigdy nie zagaśnie” brzmi jakby nasze szanse na sukces miały nigdy nie nadejść. Gwiazdka pomyślności ma być tylko malutką iskierką i nadzieją, że przetrwamy kolejny rok. Z kolei amerykańskie „Happy Birthday” to piosenka dynamiczna i radosna. Słychać w niej wypiętą dumnie pierś człowieka sukcesu, a zmieniająca się linia melodyczna nadaje jej radości. Personalizacja każdej wersji pokazuje naszą ważność. I nic dziwnego, bo melodia została zapożyczona z piosenki „Good Morning To All”, którą skomponowały w 1893 roku dla dzieci dyrektorka przedszkola i jej siostra. Wszyscy też znamy wersję zaśpiewaną przez Marylin Monroe. No i czyż nie jest słodka i zaczepna? Ale wracając do naszego „100 lat”, to jest to też oczywiście sygnał do napicia się. Często śpiewając ten toast dzierżymy w dłoniach kieliszki z alkoholem niczym szable, wznosząc je na koniec ku górze na znak zwycięstwa. Jest taka scena w serialu „Czterej Pancerni i Pies”, kiedy załoga Rudego zaproszona jest do lokalnej fabryki, aby uczcić wyzwolenie. Hala produkcyjna wypełniona po brzegi mieszkańcami miasteczka, na środku stoi ogromny stół, a przy nim kierownictwo zakładu oraz załoga czołgu. Następuje seria patriotycznych pieśni śpiewanych na wiwat wyzwolicielom. Nasi dzielni czołgiści dzierżą w dłoniach stakany z bimbrem, chcąc je jak najszybciej opróżnić. A tu kolejna piosenka i kolejne baczność i kolejna próba woli. Ze swojej strony bardzo gorąco namawiam i polecam rzadko śpiewane: „sto lat, sto lat, sto lat, sto lat, niechaj żyje nam - niech żyje nam, niech żyje nam - w zdrowiu, szczęściu pomyślności - niechaj żyje nam!”. Ja to kupuję, gdyż jest krótkie, żwawe, radosne i jest tam zatopiona niczym w bursztynie nasza cała ułańska fantazja.