Top of The Top
Miał być szczyt szczytów. Wyszła przepaść
Top of The Top
Miał być szczyt szczytów. Wyszła przepaść
Choć tegoroczny festiwal Top of The Top w zasadzie nie odbiegał charakterem od pozostałych edycji to tym razem zebrał najgorsze możliwe recenzje. W ostrzu krytyki znalazł się przede wszystkim koncert połączony z prezentacją ramówki TVN, organizatora imprezy, który w powszechnej opinii wypaczył ideę festiwalu. Sopot dofinansował festiwal kwotą 800 tys. zł, największą w ciągu ostatnich lat.
Gdy publiczność siedziała w lekkim półmroku scena błyszczała w świetle setek świateł. Pierwszy akord przebił nocne powietrze. Na scenę weszła dama polskiej muzyki, Alicja Majewska. Rozpoczął się show. Na niebie unosiły się delikatne smugi dymu, a na deski Opery Leśnej, z coraz większym rozmachem wchodzili kolejni artyści. To był wieczór pełen legend. TVN-owi udało się zaprosić tych, którzy władają sceną od wielu dekad. Ewę Bem, Krystynę Prońko, Andrzeja Dąbrowskiego, czy też Wojciecha Gąssowskiego. Chwilę później znajomy dźwięk gitary wypełnił nadmorskie powietrze. Edyta Bartosiewicz obchodziła 30-lecie kultowej płyty „Sen”. Publiczność oszalała, a temperatura wciąż rosła. Tym bardziej, że już za chwilę na scenie po raz pierwszy w takim formacie mieli pojawić się kultowi raperzy… Zaczęło się z wysokiego C. „Normalnie o tej porze, wożę się po mieście” – słychać było nawet na sopockim molo. Wszyscy krzyczeli razem z Kaliber 44. Zwieńczeniem koncertu były legendarne „Chwile ulotne” Paktofoniki. Chwilę przed zejściem ze sceny Ostry przyznał, że zdecydował się zagrać w Sopocie dla swojej mamy. „To festiwal z tradycją” — powiedział.
Koncertowa prezentacja ramówki
Tak wyglądała finałowa noc tegorocznej edycji Top of the Top Sopot Festival, organizowanej przez stację TVN. Podczas trzech poprzednich publiczność również mogła liczyć na dużą różnorodność gatunkową. I tak pierwszego dnia widzowie i uczestnicy bawili się w rytm największych radiowych hitów dzięki „Gorączce sopockiej nocy”. W wykonaniu weteranów jak Lady Pank, czy Wilki, ale i świeżych wykonawców jak Sarsa i Bovska. Nie obyło się jednak bez drobnych problemów technicznych. Internauci narzekali na nagłośnienie, i rzeczywiście podczas telewizyjnej transmisji kiepsko brzmieli nawet ci najlepsi.
Drugi dzień był nostalgicznym powrotem do lat 90. i tradycyjnie, uroczystym dniem wyłonienia zwycięzcy legendarnego Bursztynowego Słowika. Telewizja TVN od kilku lat miesza artystów konkursowych z tymi niekonkursowymi, więc siłą rzeczy nagroda nie była głównym punktem imprezy, a jedynie jej wypełnieniem.
Aż wreszcie nadszedł trzeci dzień sopockiego festiwalu, którego głównym hasłem były słowa: „Muzyka to coś, co nas łączy”. W teorii widzowie mieli wysłuchać znanych i uwielbianych przebojów w nowych aranżacjach, jednak szybko okazało się, że występy artystów były tylko pretekstem do tego, żeby zaprezentować gwiazdy telewizji TVN. Opera Leśna stała się miejscem prezentacji jesiennej ramówki stacji. Na scenie pląsała Magda Gessler, Monika Olejnik skandowała „wolne media", a Michel Moran promował nowy sezon „MasterChefa” opowiadający przy tym o swojej babci…, a to wszystko okraszone bawiącymi się prezenterami, wymieniającymi się marynarkami i tańczącymi do kamery. Creme de la creme był Marcin Prokop, który na scenie podczas show WalusiaKraksaKryzys podśpiewywał razem z bandem i udawał grę na gitarze.
Fala krytyki
Ten dzień mógł być najbardziej jakościowym pod względem muzycznym. Jednak za każdym razem, kiedy publiczność i telewidzowie zaczynali się coraz lepiej bawić, to gospodarze przypominali, że tak naprawdę najważniejsza tego wieczoru jest nowa ramówka. I choć stacja TVN wielokrotnie w ostatnich latach przemycała podczas festiwalu zapowiedzi swoich programów, promowano nowe show, dziennikarskie gwiazdy, jednak nigdy nie zmieniono koncertu festiwalowego w twardą promocję.
Na reakcje nie trzeba było długo czekać. W sieci zawrzało. Tak mocnej krytyki w mediach, i to tych przyjaznych TVN-owi chyba nikt się nie spodziewał. Tytuły wręcz oszalały. „Internauci ostro krytykują festiwal w Sopocie. 'To jest porażka’” (Onet Kultura), „To domówka TVN-u, a nie festiwal” (Onet Kultura), "Prezenterzy TVN przejęli scenę w Sopocie. Zepchnęli artystów na dalszy plan” (Interia), „Top Of The Top żenady… Słowiku, czy ci nie żal?” (Zawsze Pomorze), "Widzowie zniesmaczeni festiwalem w Sopocie. Poszło nie tylko o wpadki techniczne: zemdliło mnie" (Gazeta.pl), "Potężny zgrzyt podczas festiwalu w Sopocie. Ludzie wściekli na TVN" (Fakt.pl), "Sopot dopiero się zaczął, a widzowie już wyłączają telewizory. Fala krytyki pod adresem TVN" (Swiatgwiazd.pl).
Temperaturę podgrzał jeszcze bardziej magazyn Press, który stoi za najważniejszymi nagrodami dziennikarskimi w Polsce, czy też Galą Medalu Wolności Słowa w Gdańsku. W podsumowaniu dotyczącym krytycznych opinii o Top of The Top ujawnił, że koncert ramówkowy na którym Monika Olejnik wołała „wolne media” reżyserował Michał Bandurski. „Jeszcze niedawno ten 35-latek był jednym z reżyserów TVP Jacka Kurskiego i Mateusza Matyszkowicza. Odpowiadał za reżyserię m.in. koncertów na festiwalach opolskich” – informował Press.
„Sporo nerwów”
Niektóre media wskazywały również na problem z doborem artystów – chociaż koncerty z udziałem legend polskiej muzyki, jak Edyta Bartosiewicz i Małgorzata Ostrowska, wzbudziły entuzjazm, to obecność celebrytów wręcz odwrotnie. Według niektórych odbiorców nie mieli wystarczających umiejętności, za to dużą rozpoznawalność. Najbardziej dostało się Julii Wieniawie.
Krytyczne opinie dodatkowo spotęgowała rezygnacja z udziału w festiwalu ikony polskiej muzyki - Grażyny Łobaszewskiej. Artystka nie wystąpiła na sopockiej scenie z powodu niezadowolenia z aranżacji jednego ze swoich utworów. Jej decyzję otwarcie poparł Zbigniew Hołdys stwierdzając, że postanowiła zachować klasę, co jest odpowiedzią na pytanie, dlaczego wiele innych występów podczas festiwalu było słabej jakości. Podobne komentarze pojawiły się u innych znanych osób kultury. Tomasz Raczek, uznany krytyk filmowy, ostro skrytykował festiwal, twierdząc, że samo oglądanie go wywołało u niego „sporo nerwów”. Skrytykował dziwną mieszankę muzyki i poważnych informacji oraz niską jakość wykonań, przez co musiał wyłączyć transmisję po godzinie. Z kolei dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska w „Presserwisie” skomentowała: „Festiwal w Sopocie w obecnej formule odtwarza uznane utwory w wykonaniu uznanych wykonawców. Nic nie kreuje, jest dla polskiej kultury bezwartościowy. Jego faktycznym celem jest promocja TVN”.
Byli też tacy, którzy festiwal ocenili pozytywnie. Niektórzy próbowali bronić go w komentarzach lub na licznych forach.
"Rozumiem głosy niezadowolenia — każdy ma prawo je wyrazić i dobrze, że są. Nie rozumiem natomiast, dlaczego kogoś dziwi, że w TVN pokazywane są osoby związane z (o zgrozo!) TVN. Dodając do tego, że muzyki podczas koncertu było naprawdę dużo, a artyści raczej nie zostali zmuszeni do tego, aby pojawić się na scenie, trudno oprzeć się wrażeniu, że ta wszechobecna krytyka wszystkich i wszystkiego jest już coraz mniej konstruktywna. O ile w ogóle jest " – napisała Kamila Glińska, szefowa serwisu Plejada.pl
Nie cenzurujemy kultury
Festiwal Top of the Top, mimo swojej rozmachu i znaczenia, w dużej mierze pozostał zamknięty w murach sopockiej Opery Leśnej. W przeszłości Sopot żył festiwalem. Wydarzenia towarzyszące były rozsiane po całym mieście, artyści prezentowali się na otwartym powietrzu, nad brzegiem Bałtyku, przyciągając turystów i mieszkańców kurortu. Dziś festiwal skupił się niemal wyłącznie na występach w Operze Leśnej, wyjątkiem była promocja trzynastego sezonu „Top Model”, która odbyła się na sopockiej plaży w ramach festiwalu Top of The Top. Odbył się tu specjalny pokaz mody. Na wybiegu spacerowały gwiazdy tv i sportu, m.in. złota medalistka olimpijska z Paryża Aleksandra Mirosław, Grażyna Szapołowska, Monika Olejnik, czy była polska modelka Bogna Sworowska. Wielką niespodzianką było pojawienie się na wybiegu obecnej prezydentki Sopotu - Magdaleny Czarzyńskiej-Jachim.
Zapytaliśmy o ocenę tegorocznego festiwalu, jego walorów muzycznych, poziomu, a także efektywności promocyjnej dla Sopotu.
- W Sopocie nie cenzurujemy kultury. Na Top of The Top Sopot Festival 2024 wystąpili najpopularniejsi artyści młodego pokolenia, a także uznane gwiazdy polskiej estrady. Publiczność w konkursie wyłoniła laureata Bursztynowego Słowika, a cały festiwal cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem, o czym świadczy komplet widzów w Operze Leśnej i liczna widownia zgromadzona przed telewizorami – wyjaśnia Magdalena Czarzyńska – Jachim, prezydentka Sopotu. I dodaje: - Opera Leśna ma w ciągu całego sezonu bardzo bogatą i zróżnicowaną ofertę wydarzeń muzycznych. Prezentowana jest muzyka operowa, klasyczna, jazz, brass, muzyka rozrywkowa, a Top of The Top to jedno z wydarzeń, które znakomicie tę ofertę uzupełnia.
Czy to oznacza, że miasto rozważa dalsze wspieranie festiwalu w jego obecnym kształcie?
- Bursztynowy Słowik jest nagrodą główną festiwalu przyznawaną od kilkunastu lat głosami publiczności i to właśnie publiczność decyduje do którego z wykonawców trafi statuetka. Miasto Sopot w pełni szanuje ten głos – mówi Marek Niziołek z Biura Prezydenta Miasta Sopot. - Obecnie rozpoczynamy prace nad konstruowaniem budżetu miasta na rok 2025 – dodaje.
Miasto Sopot od lat dofinansowuje TVN-owski festiwal Top of The Top. W 2022 i 2023 roku zapisano w miejskim budżecie po 600 tys. zł. W tym roku kwota była rekordowa i wyniosła 800 tys. zł.