Bałtycki Teatr Różnorodności
Pierwszy teatr komediowy w Trójmieście
Bałtycki Teatr Różnorodności
Pierwszy teatr komediowy w Trójmieście
- Przyjęto myślenie, że komedia to drugi gatunek sztuki scenicznej, gorszy. Nic bardziej mylnego. To jest forma szalenie trudna do zaprezentowania, wymagająca doskonałych umiejętności od wszystkich realizatorów. I jak się okazuje, bardzo potrzebna - mówi Tomasz Podsiadły, założyciel Bałtyckiego Teatru Różnorodności, pierwszego tego rodzaju teatru komediowego w Trójmieście. W rozmowie z Basią Małek opowiada o swojej misji, genialnym wypełnianiu niszy teatralnej, oraz o tym, jak bardzo potrzebujemy ucieczki od szarej rzeczywistości.
Teatr komediowy, czy dobrze rozumiem, że waszą misją jest rozśmieszanie publiczności?
Ja to nazywam terapią śmiechem. To jest najważniejsze, ale zajmujemy się także popularyzacją kultury, promocją młodych aktorów oraz przyciągamy do teatru tych, którzy jeszcze w teatrze nie byli.
Terapia śmiechem… Jak to rozumiesz?
W zwariowanym, zagonionym i stresującym świecie każdy potrzebuje chwili wytchnienia. Komedia, zwłaszcza na dobrym teatralnym poziomie daje możliwość ucieczki od rzeczywistości, pozwala spojrzeć na świat z innej perspektywy. Wierzę, że śmiech ma ogromną moc terapeutyczną i może być lekarstwem na wiele dolegliwości.
Teatry instytucjonalne niechętnie sięgają po farsy.
Taka prawda, chociaż nie mam pojęcia dlaczego. Przyjęto myślenie, że komedia to drugi gatunek sztuki scenicznej, gorszy. Nic bardziej mylnego. To jest forma szalenie trudna do zaprezentowania, wymagająca doskonałych umiejętności od wszystkich realizatorów. I jak się okazuje, bardzo potrzebna. Pamiętam doświadczenie, kiedy na początku tej przygody zobaczyłem prawie dwieście osób wychodzących z naszego przedstawienia. Każdy promieniał, był uśmiechnięty, podekscytowany, robił wrażenie szczęśliwego. Wtedy zrozumiałem, że właśnie daliśmy tym ludziom coś, czego szalenie potrzebowali. Ten moment zmienił moje postrzeganie spektakli farsowych. To, że teatry raczej dystansują się do fars, to dla nas tylko dobrze. Wypełniamy swoistą nisze na rynku teatralnym.
Ostatnia wasza premiera, czyli „Dom wariatów” zdobyła uznanie publiczności. Przez zaledwie kilka miesięcy zagraliście około 50 spektakli. Skąd pomysł na zamówienie tej komedii u autora przekładu m.in. Shreka na język polski, Bartosza Wierzbięty?
Z Bartkiem współpracowaliśmy już wcześniej. Jest autorem przekładów dwóch innych komedii, które mamy w repertuarze. Chciałem pójść za ciosem. Główna bohaterka wyżej wspomnianych spektakli, w wykonaniu doskonałej Sylwii Ogryzek zyskała niebywałą sympatię publiczności. Namówiłem zatem Bartka do napisania luźnej kontynuacji jej losów. Powstał świetny tekst (Wierzbięta jak mało kto potrafi bawić się językiem), do tego idealnie obsadzone role, kapitalna scenografia i przede wszystkim radość grania. Ta mieszanka stworzyła teatralny hit.
I dobra reżyseria.
Ja tego nie powinienem mówić, jednak dziękuję, że o tym wspominasz.
Często słyszę, że trudno dostać bilety na „Dom Wariatów”.
Nie tylko na ten tytuł. Wszystkie nasze farsy gramy przy prawie pełnych salach. To pokazuje jak wielka jest potrzeba śmiechu. Pamiętam, kiedy wybuchła wojna w Ukrainie pomyślałem, że granie żartobliwych spektakli będzie niestosowne, że ludzie nie przyjdą bawić się do teatru. Stało się jednak coś zupełnie innego. Od tego czasu bilety zaczęły się sprzedawać dwa razy szybciej, a reakcje gości na widowni stały się jakby większe, żywsze, śmielsze. Czasami wręcz przeskalowane. To pokazuje jak bardzo potrzebujemy ucieczki od szarej rzeczywistości. Dowodem na to jest fakt, iż w ubiegłym sezonie teatralnym zagraliśmy łącznie 121 spektakli. To potężna ilość jak na teatr nieinstytucjonalny.
Patrząc na waszą stronę www.btr.pl. widzimy, że występujecie w różnych lokalizacjach. Czy macie zatem stałą siedzibę? I gdzie, poza nią można was zobaczyć?
Jesteśmy z Gdyni. Tutaj powstał teatr. Narodziny teatru zbiegły się z otwarciem budynku Konsulatu Kultury przy ul. Jana z Kolna 25 w Gdyni. To jest historyczna przestrzeń, poddana gruntownej renowacji. Dawny Dom Marynarza Szwedzkiego. Sala teatralna została zbudowana w miejscu dawnej kaplicy Kościoła Luterańskiego. Ma niezwykły klimat, a jednocześnie jest na wskroś nowoczesna. Jesteśmy rezydentem tego miejsca. Z czasem zauważyliśmy także potrzebę stałego „osiedlenia się w Gdańsku”. Od początku tego roku rezydujemy także w historycznych murach „Domu Harcerza” ul. Za Murami 2/10 w Gdańsku. To dawne Kino Watra, klimatyczny obiekt położony na Głównym Mieście. Tam mieści się nasza gdańska scena.
Dodatkowo można podziwiać artystów BTR w GAK na Oruni, Auli Koncertowej Gdyńskiej Szkoły Muzycznej, a także Auli Widowiskowej ZSO nr 8 w Gdyni Wiczlinie. W ten sposób realizujemy potrzebę wyprowadzania kultury ze ścisłych centrów miast do dzielnic.
Widywałam też w repertuarze spektakle zamknięte. Co to oznacza?
Tak, gramy też i takie. To realizacja potrzeb firm, korporacji czy instytucji samorządowych. Serce rośnie, kiedy zwraca się do nas klient z zapytaniem o spektakl dla np. pracowników zamiast tradycyjnej imprezy integracyjnej. W mojej ocenie pokazuje to, że dojrzewamy jako społeczeństwo.
Pomówmy zatem o waszym statucie, gdyż teatr prowadzi fundacja. Co w nim?
Tak jak powiedziałem, promocja kultury i promocja teatru. Kolejna sprawa to pomoc młodym aktorom świeżo po dyplomach szkół teatralnych oraz aktorom bez dyplomów, którzy marzą o aktorskim egzaminie eksternistyczny. Do każdej nowej produkcji staramy się dobrać kilku nowych członków zespołu właśnie po to by dać szansę debiutu scenicznego.
Jest jeszcze jeden aspekt. Dzięki temu, że gramy repertuar bardzo lekki obserwujemy, że na naszych widowniach zasiadają osoby, które nigdy wcześniej nie były w teatrze. Są to zazwyczaj mężczyźni przyprowadzeni prze swoje partnerki. Zabawnie obserwuje się takich dżentelmenów, którzy z początkiem spektaklu siedzą w zamkniętej pozycji i z ponurą miną. Z czasem przebiegu akcji scenicznej ich ciało rozluźnia się, pojawia się na twarzy szczery uśmiech, a na zakończenie spektaklu wraz z resztą publiczności, wybuchają gromkim śmiechem. Jestem głęboko przekonany, że te osoby wrócą do teatru jeszcze nie jeden raz.
Staramy się także pozyskiwać środki na pracę z osobami w potrzebie, zamkniętymi, mającymi problem z emocjami, z otwarciem się a co za tym idzie, z kontaktami interpersonalnymi. Terapia dramą, bo o niej mowa, pomaga młodzieży i osobom dorosłym z problemami emocjonalnymi lepiej radzić sobie w środowisku. To będzie kolejny aspekt naszej działalności. Współpracujemy z psychologami, będziemy wdrażać taką ofertę do naszego repertuaru. Jednak, aby zrobić to niekomercyjnie potrzebujemy zewnętrznej pomocy. Zachęcam czytelników do wparcia finansowego tej części naszej działaności. Na wszelkie pytania odpowiem pod adresem mailowym kontakt@btr.pl.
Zaczyna się nowy sezon teatralny 2024/25. Co zobaczymy na scenach Gdańska i Gdyni w wykonaniu Bałtyckiego Teatru Różnorodności?
Pozostaną w repertuarze wszystkie wcześniejsze pozycje: „Boeing Boeing”, „Mayday 2”, „Dom wariatów” oraz „Pomoc domowa”- ta we współpracy z Gdyńskim Centrum Kultury. A od jesieni przystępujemy do prób nowej komedii. Będą to „Stosunki na szczycie” Edwarda Taylora, brytyjska damsko-męska komedia omyłek. Będzie arcyzabawnie, mocno „po bandzie” (jak to u Brytyjczyków) oraz z wielką dawką parodii na politykę i polityków. Po okresie licznych kampanii wyborczych myśle, że wszystkim nam przyda się pośmiać właśnie z polityków. Premiera gdyńska planowana jest na dzień 10 stycznia 2025, a gdańska tydzień później. Po wszelkie dodatkowe informację zapraszam na stronę www.btr.pl