Najpierw był Pontiac Tempest GTO. Po nim pojawił się Ford Mustang, a zaraz potem – Dodge Charger. Amerykańskie Muscle Cars na chwilę zawładnęły zmotoryzowanym światem. Trwało to jednak bardzo krótko - tylko nieco ponad dziesięć lat. Dziś ta wyjątkowa dekada uważana jest z najlepszy okres w historii tamtejszej, powojennej motoryzacji.

Przepis na samochód typu „Muscle Car” jest niezwykle prosty. Tylny napęd, potężny silnik V8 i atrakcyjne, dwudrzwiowe nadwozie, osadzone na bardzo solidnej ramie. Według takiej recepty budowano w latach 1964 – 1976, prawdziwe potwory, wywodzące się pomysłem wprost z konstrukcji startujących na ¼ mili. Jednymi z najbardziej charakterystycznych przedstawicieli tego gatunku, były dwie pierwsze generacje Chargera by Dodge i choć większość miłośników klasyków kojarzy bardziej tę drugą, to piszący te słowa zdecydowanie preferuje pierwszą.

Wróćmy jednak do początku. Pierwszy Charger zadebiutował w 1966 roku, jako seryjne wcielenie prototypu Charger Show Car z 1965 roku. Muskularny Dodge pojawił się na rynku w 1966 roku, niejako w tle sprzedającego się w zawrotnych liczbach, Forda Mustanga. Dodge wystawiał Chargera w Nascar. Pierwszy to też pierwszy samochód na świecie, w którym u dealera można było zamówić spojler. Nadwozie miało ponad 5,1 metra długości. Cechowało się także obracanymi o 180° przednimi reflektorami - po wyłączeniu chowały się one za atrapą chłodnicy. Na gamę silnikową składały się benzynowe jednostki V8: 5.2 (316), 5.9 (361) i 6.3 (383). Listę zamykał topowy, wyścigowy 426 HEMI, którego w pierwszym roczniku powstało zaledwie 468 sztuk. O ile „zwykłe” Chargery był objęte dwuletnią gwarancją, ten, ze względu na wysilenie miał ją tylko na pół roku. Charger I nie był jeszcze do końca typowym „Muscle Carem”, miał jeszcze dużo chromu i luksusowe wykończenia. Pod tym względem bliżej mu do innej kategorii: „Personal Luxury Car”. Potem było zdecydowanie bardziej biednie.

W roczniku 1967 pojawiło się kilka niewielkich zmian. Dotyczyły one głównie nadwozia. Do gamy silnikowej dodano silnik V8 7.2 (440) Magnum o mocy 375 KM. Mimo to poziom sprzedaży rocznika 1967 spadł w porównaniu z debiutanckim o prawie połowę. Nabywców znalazło tylko 15 788 egzemplarzy. To sprawiło, że Dodge postanowił wprowadzić kolejną, drugą odsłonę modelu ale - to już zupełnie inna historia.

„Nasz” Charger to wszak jeden z pierwszych wyprodukowanych egzemplarzy, właśnie z 1966 roku. Zanim samochód trafił na wybrzeże, przeszedł taką samą drogę, jak większość polskich emigrantów, wracających po latach do domu – z USA, do Gdyni, potem na południe, w Małopolskie. Po kilku latach powrócił do portu przeznaczenia – czyli Trójmiasta. Stał się bowiem własnością Pana Rafała Filimoniuka i jego kolegi, Łukasza. Obaj od dziecka grali w kosza, są też zafascynowani kulturą USA. Zwłaszcza tą, z lat 60 – tych XX wieku. Charger jest więc pewnego rodzaju dopełnieniem zainteresowań obu panów. Gdyński Dodge wyposażony jest w oryginalny silnik 383 (330 koni). Na pokładzie znalazło się, nieoczywiste wówczas, wspomaganie hamulców, wspomaganie kierownicy i fabryczna klimatyzacja. Jak wiele samochodów z USA, także ten wymagał prac remontowych. Właściciele naprawili silnik, sprawili mu nowy zapłon i gaźnik. Prace renowacyjne rzecz jasna, nadal trwają. I sprawiają taką samą frajdę, jak jeżdżenie tym autem. Bo nic nie pachnie tak dobrze pod maską, jak mocarny, wolnossący V8.