Brązowo-rdzawe, wysokie na kilkaset metrów i niemal pionowe klify, pokrywały kaskady stłoczonych białych domków. Wyglądały jak śnieżne czapy na szczytach. W dole, na lazurowej wodzie kołysały się katamarany, jachty i majestatyczne wycieczkowce, a nad nimi kołowały wielkie, morskie ptaki. To wszystko oglądałam z tarasu domku w jaskini na szczycie przez kilka dni i nie mogłam nasycić oczu.

Wysokie klify i urwiska, obrośnięte białymi domkami, dzwonnicami i błękitnymi kopułami kościołów na wyspie Santoryn w archipelagu Cyklad są jednym z najbardziej rozpoznawalnych widoków wyspiarskiej Grecji. Miejsce przoduje na turystycznej liście „must see”.

„Córka wielkiego gniewu”

Santoryn czy też Thira, to najbardziej chyba znana z greckich wysp. Idealna pogoda, pocztówkowe widoki na tle skalistych brzegów i błękitnego morza. Ponad 3,5 tysiąca lat temu ta wyspa-wulkan ucierpiała podczas katastrofalnej erupcji. Jeśli ma się szczęście, to podczas lotu na wyspę, można zobaczyć całą kalderę Santorynu. Widać wówczas dokładnie, co spowodowała lawa, pyły i morze oraz, co pozostało z dawnej wyspy z wulkanem pośrodku.

Dzisiejszy Santoryn przypomina kształtem wielki półksiężyc z wysokimi, poszarpanymi brzegami, w miejscach gdzie kataklizm wyrwał jego wnętrze. Na środku wodnej, głębokiej na 300-400 m kaldery, o średnicy około dziesięciu kilometrów, pozostał w postaci płaskiej wysepki jeszcze czynny wulkan Nea Kameni. Jego ostatnia aktywność ujawiła się ponad 70 lat temu, ale nadal kusi gorącymi źródłami i jest celem lokalnych wycieczek.

Prehistoryczna, w niespotykanym wymiarze erupcja Santorynu była klęską odczuwalną w całym basenie Morza Śródziemnego. Gigantyczna fala tsunami, która powstała podczas wybuchu mogła mieć wysokość ponad 150 metrów i prawdopodobnie była przyczyną zagłady, kwitnącej na Morzu Egejskim kultury minojskiej.

Zaginiona Atlantyda

Stąd bierze swój początek wiele teorii, kojarzących wyspę z mityczną Atlantydą i tajemniczą cywilizacją, która przepadła w morskich odmętach. Mogą o tym świadczyć pozostałości kultury minojskiej, które odkryli archeolodzy na południowym krańcu wyspy w pobliżu wioski Akrotiri, nazywanej „greckimi Pompejami”. W wykopaliskach, pod popiołami przetrwały szczątki glinianych domów z XVII w p.n.e., wyposażonych m.in. w kanalizację i wodociągi z termalną wodą. Uroki i smak życia dawnych mieszkańców można poznać dzięki zachowanym, niezwykle subtelnym freskom z tego okresu.

Po katastrofie wyludniona wyspa pozostawała samotna przez kilkaset lat, aż ponownie skolonizowali ją Fenicjanie, a potem Dorowie. Przez lata opierała się atakom piatów i Turków, a władali nią potężni wówczas Wenecjanie. Do dziś przypominają o tym pozostałości obronnych, kamiennych twierdz, z których wypatrywano okręty wroga m.in. na wysuniętym, wysokim cyplu Skaros.

W kolorach greckiej flagi

Część wyspy na zewnętrznych brzegach kaldery, zajmują dziś płaskie tereny bogate w wulkaniczne popioły i wapienne skały. Wraz z klimatem sprzyjają uprawie winorośli i produkcji znanego wina Vinsanto i Assyrtiko. Plantacje specjalnie upiętych winnych krzewów płożą się blisko ziemi, chroniąc rośliny przed silnym wiatrem. A wieje tu z północy, w palących miesiącach lata, charakterystyczny dla regionu Cyklad porywisty i chłodny meltemi.

Ciemne skały, pyły, pumeksy i barwne żużle pokrywające całą wyspę dodają nastroju grozy i niesamowitości. Powulkaniczne formacje na urwistych brzegach mogą być ciekawą lekcją geologii. A z daleka, skupiska stłoczonych białych domków na ich grzbietach wyglądają jak pokryte… śniegiem.

Z bliska, to kaskadowa zabudowa zwartych wiosek z labiryntem wąskich uliczek i schodów, niegdyś bielonych z powodów higienicznych i zagrożenia cholerą. Kontrastujące z nimi malownicze niebieskie okiennice, drzwi i kopuły kościołów, odstraszały kiedyś kolorem owady i nawiązywały do barw greckiej flagi. Do dziś w niektórych regionach pozostaje obowiązek zachowania tych kolorów, a ewentualne odstępstwa i zmiany muszą być uzgodnione z sąsiadami.

Tu jest jakby luksusowo

Idylliczną scenerię wykutych w skale dawnych domków, potęgują amarantowe kępy szaleńczo kwitnących bugenwilli, oleandrów i opuncji. Ich obfitość i intensywność jakby zaprzecza możliwościom skalistej i pustynnej ziemi. Dziś na dziedzińcach dawnych rybackich i rolniczych domków-jaskiń, chroniących przed palącym słońcem, zamiast suszących się sieci, pomidorów czy winogron znajdują się… leżaki, a czasem mały basen lub jacuzzi.

Z tradycyjnymi kolorami i wyposażeniem domu w jaskini, coraz częściej konkurują minimalistyczne projekty autorstwa współczesnych projektantów, eksponujące morskie widoki z surowymi skałami w tle. Domki i apartamenty sąsiadują bardzo blisko ze sobą, a wąskie uliczki prowadzą czasem bezpośrednio przy tarasach i małych podwórkach. Trzeba się więc przyzwyczaić do licznego i bliskiego towarzystwa.

Chętnych na wypoczynek z nieziemskim widokiem na Santorynie jest bardzo wielu, a stłoczonych apartamentów i butikowych hotelików w najlepszych lokalizacjach jest ograniczona ilość. Stąd ceny za pobyt w designerskim studiu z widokiem mogą sięgać nawet kilkanaście tysięcy złotych za noc! Wiele z nich znajduje się w największych wioskach wyspy jak: położone najwyżej na wysokości 300 m n.p.m. Imerovigli, nieco niżej w stolicy Firze czy w słynącej z widoków zachodów słońca – wiosce Oia. Także mniejsze miejscowości zajmują w większości domy i apartamenty pod wynajem, a nad płaskim brzegiem przy plażach rozrosły się wakacyjne resorty.

Fota w latającej sukni

Partery domków w wąskich uliczkach wiosek zajmują głównie sklepiki z pamiątkami, rękodziełem, sklepy jubilerskie i restauracje. Zapełniają je w ciągu dnia turyści i goście z pokładów wielkich wycieczkowców, które każdego ranka cumują we wnętrzu kaldery. Posiadając domek na skale z widokiem, można czas letniej kanikuły mierzyć leżąc na leżaku i licząc łodzie z pasażerami wycieczkowców przybijające do brzegu… Można także zanurzonym w basenie obserwować zmiany koloru wina w kieliszku w zależności od położenia słońca względem horyzontu… Wieczorem zaś wpaść na kolację do jednej z wielu tawern ze śródziemnomorską kuchnią - do wyboru z cudownym widokiem z góry lub na portowym nabrzeżu. Należy wziąć jednak pod uwagę, że najlepsze stoliki w modnych lokalach trzeba zarezerwować na wiele dni wcześniej, a niektóre restauracje ograniczają czas pobytu na kolacji do 2 godzin oraz określają minimalny (spory) wydatek na osobę.

To tylko część zajęć, które mogą zapełnić czas w wyspiarskiej arkadii i miejscu luksusowego wypoczynku. Nie dziwi więc fakt, że wiele par wybiera właśnie tę romantyczną wyspę na miejsce swoich zaręczyn czy na czas miodowego miesiąca.

Jeśli jednak nie można wytrzymać bez wędrowania i ekscytujących widoków, na piechurów czekają liczne turystyczne trasy. Droga ze stolicy Firy w centrum wyspy na południowy jej kraniec z czerwoną plażą, przypominającą krajobraz z Marsa i latarnią morską, liczy ok. 16 kilometrów. Z kolei do wioski Oia na przeciwległym, północnym cyplu dojdziemy przemierzając 12-kilometrową trasę. Tę drogę można też pokonać skuterem lub miejscowym autobusem, a tym, którym brakuje czasu, ale nie brakuje pieniędzy z pewnością spodoba się szybki przelot helikopterem nad kalderą i białymi wioskami. Spragnionych morskiej przygody w romantyczne rejsy zabierają katamarany i jachty. Popołudnie można także spędzić w winnicy, a o zmierzchu utrwalić czas podczas sesji zdjęciowej. Fotografia w barwnej sukni z kilkumetrowym, falującym na wietrze trenem z kaskadą białych domków w tle, będzie dla każdej kobiety bezcennym dowodem luksusowych wakacji.