Pod namiot czy do hotelu? W mieście czy na łonie natury? Czasami ciężko zdecydować, gdzie pojechać na urlop. Jednak powstała nowa forma odpoczynku, która łączy ze sobą dwie, wydawałoby się sprzeczne, koncepcje. Glamping, bo o nim mowa, to połączenie wygodnego i luksusowego relaksu blisko natury. Jednym z takich miejsc jest BuQi, o których opowiada Jan Kozłowski. 

Biwakowanie pod namiotem ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony można być blisko natury, z drugiej trzeba pozbyć się wszystkich dogodności, jakie zapewnia miejskie życie. Glamping stał się odpowiedzą na to trudne połączenie miejskiego i naturalnego. 

- Glamping jest przygotowywany dla osób, które za ceną pewnych niedogodności, np. łazienek, które znajdują się w oddzielnej części campu, chcą spędzić czas blisko natury w wyjątkowym miejscu. Mimo że planujemy otwarcie 1 lipca, ten pomysł już cieszy się dużym zainteresowaniem – mówi Jan Kozłowski, właściciel Buqi Campu.

Ta forma odpoczynku nakierowana jest głównie na wygodny relaks wśród natury. To raczej oferta hotelowa niż samodzielne podróżowanie z namiotem. Na miejscu glampingu czeka właściwie już wszystko, czego klient chce i potrzebuje.

Glamping powstał z połączenia słów „glamorous” - olśniewający i „camping”, czyli biwak. W zamyśle ma przybliżyć człowieka do natury. Zazwyczaj miejsca takie ulokowane są wśród parków, lasów, rezerwatów czy innych dużych obszarów, zajętych przez naturę. Glamping może przybierać formę luksusowych namiotów, tipi, domków (w tym też domków na drzewie) czy kopuł. Są też przyczepy kempingowe, a nawet mongolskie jurty. A wszystko to wyposażone w łóżka, dostęp do ciepłej wody, kuchni, prądu. Jednak sam pomysł nie jest taki nowy, ale dopiero teraz zyskuje coraz większą popularność w Polsce.

BuQi

Chętnych na glamping nie brakuje, dzięki czemu powstają nowe miejsca. Jednym z nich jest BuQi.

- Glamping jest bliżej przyrody. W takim miejscu bardziej odbieramy pogodę, słońce, wiatr, odgłosy: będziemy słyszeć pohukiwanie puszczyka i padający deszcz. Nie da się zamknąć drzwi, włączyć ogrzewanie i odciąć się od otoczenia. Stają przez nami nowe wyzwania, trzeba się lepiej przygotować, ale można bardziej docenić piękno w prostych czynnościach. Mamy nadzieję, że czas spędzony na naszym glampingu będzie wyjątkowym doświadczeniem i przeżyciem, który na długo zostanie we wspomnieniach naszych gości – tłumaczy Kozłowski.

Również miejsce, w jakim ulokowane jest BuQi, ułatwia kontakt z przyrodą. Z jednej strony BuQi położone jest niedaleko innego obiektu – Dworu Dawidy, z drugiej strony znajduje się rezerwat przyrodniczy Lenki. Jest to ponad 9 hektarowy park, w którym w głównej mierze rosną modrzewie europejskie, niektóre z nich osiągające wiek ponad 160 lat, a wysokością sięgające 48 metrów.  Innym charakterystycznym drzewem rezerwatu jest buk, który znalazł swoje miejsce w nazwie glampingu. 

- Glapmping położony jest na skraju rezerwatu Lenki, nad widowiskowym wąwozem z małym strumykiem, wijącym się na jego dnie. Po drugiej stronie wąwozu rosną jedne z najwyższych w Polsce modrzewie, a rezerwat zaskakuje o każdej porze roku dzikimi miejscami i niezwykłą przyrodą – zachwala właściciel hotelu.

Motocyklem po Afryce

Projektując BuQi Jan Kozłowski postawił na różnorodność. Namioty są tematyczne, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Jest ich aż dziesięć, a w tym m.in.. Omo, który nawiązuje do rzeki w południowej Etiopii, nad którą żyją jeszcze mało skażone cywilizacją plemiona Musri czy Karo; Mafia, odnoszący się do wyspy Ocenie Indyjskim w Archipelagu Zanzibaru czy Berber, od nazwy rdzennego mieszkańca obecnego Maroka.

- Nazwy namiotów to wspomnienia miejsc z moich podróży motocyklowych po Afryce, jak i inspiracje zdjęciami brytyjskiego fotografa Jimmiego Nelsona, specjalizującego się w dokumentowaniu życia plemion i ludów tubylczych. Mamy namioty dwu, trzy i czteroosobowe dla grup, jak i dla rodzin. Każdy namiot ma inny charakter, nawiązujący klimatem i kolorystyką do swojej nazwy. Każdy jest wyposażony i posiada łóżka, pościel, stoliki, krzesła oraz odpowiednie dekoracje – tłumaczy właściciel.

W ogólnym użytkowaniu znajdują się świetlica oraz przestrzeń relaksu z bufetem. Są także w niewielkim oddaleniu od namiotu łazienki oraz kuchnia z drewnianym tarasem. To tu ma się toczyć życie przybywających gości. Tym bardziej, że kuchnia ma wydawać zdrowe i proste potrawy. 

- Planujemy sami przygotowywać posiłki dla gości – śniadania i obiadokolacje, z przewagą kuchni roślinnej, opartej na własnych lub lokalnych produktach – zapewnia Kozłowski. 

Również rozrywka jest ważna, więc goście znajdą tu takie atrakcje jak boisko do siatkówki, huśtawki, hamaki, tipi dla dzieci, a także najprostszą rozrywkę – spacer po rezerwacie, tym bardziej, że w najbliższym czasie właściciel glampingu docelowo chce otworzyć leśne spa.  

- Obecnie zapraszamy grupy jogowe z własnym instruktorem i programem, w przyszłości planujemy oczywiście własne warsztaty. Jogini mogą wykorzystać nasze miejsce na spokojne medytacje wśród natury, również świetlica może pełnić funkcję sali do ćwiczeń – mówi właściciel BuQi.

Filozofia kosmosu

W takim miejscu z pewnością można połączyć się z naturą, tak jak sama nazwa miejsca wskazuje – BuQi - od buków i chińskiej filozofii.  - Początkowa nazwa glampingu to Buki, od wiekowych buków w pobliskim rezerwacie i naszym dworskim parku, a następnie poprzez grę słów, otrzymaliśmy buki i Qi – czyli odnoszące się do energii życiowej – tłumaczy Kozłowski. 

W filozofii chińskiej termin ten odnosi się do siły natury i człowieka, które powinny się ze sobą łączyć, tworząc jedność. W takim miejscu jak BuQi zdecydowanie można odnaleźć swoje Qi i nabrać nowej energii do życia.