Wielokrotnie spotykamy się z wnętrzami minimalistycznymi, ale M41 autorstwa bo/sko wyróżnia się już minimalizmem totalnym - dominują tu tylko dwa klasyczne kolory, czerń i biel. Wnętrze jest monochromatyczne, jednak dzięki zastosowaniu różnych faktur i materiałów, z tej z pozoru prostej palety barw, powstał bardzo interesujący obraz.

To niewielkie gdańskie mieszkanie należy do młodej pary 30-latków związanych z branżą kreatywną, którym na co dzień towarzyszy czworonożny przyjaciel. Ich pasją jest muzyka, o czym świadczy spora kolekcja winyli i gramofon. Od samego początku priorytetem było uzyskanie spokoju w tej niewielkiej przestrzeni. M41 miało być ich enklawą, a klasyczne zestawienie czerni i bieli, zdecydowanie pomogło w osiągnięciu tego celu. Z pozoru wydawałoby się, że czerń i biel stworzą bardzo ascetyczny klimat, jednak w tym wnętrzu mimo wszystko jest przytulnie. Sekret tkwi w dużej konsekwencji projektantek, dla których to nie tylko kolor, ale przede wszystkim materiały są istotne w kreowaniu przestrzeni. Właśnie dzięki zastosowaniu różnych faktur i struktur, z tej z pozoru prostej palety barw, powstała spójna i interesująca całość. Z kolei konsekwencja w ich doborze i jednolita posadzka sprawiły, że niewielkie mieszkanie zdaje się być bardziej przestronne.

Ograniczony metraż sprowokował projektantki do szukania sprytnych rozwiązań na ukrycie codziennych przedmiotów gospodarzy. W części dziennej uwagę przykuwa ścianka z barwionej na czarno sklejki, która przysłania zabudowę a jednocześnie kompozycyjnie współgra z przesuwnymi drzwiami prowadzącymi do sypialni. Projektantki w tym pomieszczeniu zamieniły czerń na biel, a w miejscu czernionej sklejki pojawiła się bielona. W sypialni panuje spokój, pomimo tego że łączy ona funkcje relaksu i pracy - przestrzeń pod oknem to domowe studio, a jednocześnie home office z oknem na świat.

- Dzięki przeniesieniu wejścia do sypialni już na etapie budowy, powiększyłyśmy sypialnię. To pozwoliło na wydzielenie miejsca do pracy pod oknem - tłumaczy Daria Bolewicka z bo/sko. - Zdecydowałyśmy się na zabudowę stolarską, która będzie spełniała potrzeby właścicieli. Ponieważ gospodarz jest związany z branżą muzyczną, często pracuje z domu, zależało mu na znalezieniu miejsca, gdzie będzie mógł pracować nie tylko przy komputerze ale także… na syntezatorze z lat 80-tych - dodaje.

Dbałość o detal widać na każdym kroku, nie tylko w wykończeniu poszczególnych elementów, ale także w doborze wyposażenia. Pośród prostych form dominujących we wnętrzach wprawne oko szybko dostrzeże designerskie perełki. Projektantki pozostały wiernej swojej zasadzie łączenia polskiego wzornictwa ze skandynawskim. W M41 sięgnęły po klasyk, czyli fotel RM58 marki Vzor, ale także krzesła Trojka i Diago z oferty trójmiejskiej marki Tabanda. Z kolei na tle ściany z czernionej sklejki idealnie prezentuje się lustrzany stołek-pieniek projektu studia Malafor. Lampa nad stołem to już przykład skandynawskiego wzornictwa, a konkretnie projekt marki Frandsen. Ważnym elementem w projekcie są również spersonalizowane zabudowy wykonane przez lokalnego stolarza: przesuwne drzwi prowadzące do sypialni, szafy, biurko a także lustro w hallu - które pozwoliły na maksymalne wykorzystanie powierzchni. Warto wymienić też ceramikę marki Aomi i elementy dekoracyjne z Ende i Rou Products, które częściowo już wcześniej należały do prywatnych zbiorów gospodarzy.

Przysłowiową wisienką na torcie jest łazienka, choć niewielka, jest spójna z całym wnętrzem. Tutaj pierwsze skrzypce gra biel, a czerń jest jedynie skromnym akcentem. Na wejściu, wzrok przykuwa niesamowite lustro Francis marki Petite fritture, które razem z kinkietem tworzy geometryczną kompozycję. Minimalistyczne, surowe koło, z niewielką „skazą” koloru przyciąga uwagę i w pełni wpisuje się w charakter tej przestrzeni. Kropką nad „i” są nietypowe drzwi, które wyróżniają się prostą formą i geometrią, a przy tym doskonale spełniają swoją funkcję użytkową.