W sieci z PAULINĄ JAMBOROWICZ (DEER.HOME)
Wirtualna rzeczywistość to poniekąd moje drugie życie. Funkcjonuje tu na równi ze światem rzeczywistym. Tu większość czasu pracuje, poznaje ludzi, z którymi potem spotykam się na żywo i nierzadko zawieram prawdziwe przyjaźnie, rozmawiam, szukam inspiracji. Mówię jednak głównie o Instagramie i blogu (mydeerhome.pl), czyli tych przestrzeniach, w których działam. Jestem bardzo związana z wirtualnym światem, bo tu zarabiam na życie.
Moja historia z internetem zaczęła się kilkanaście lat temu. Facebooka założyłam w 2008 roku, kiedy jechałam na wymianę studencką do Brukseli. Kazali mi się tam zalogować, żeby być na bieżąco z informacjami, imprezami, spotkaniami. Mieliśmy swoją grupę i dzięki temu mogliśmy jakoś ogarnąć tę nową sytuację. Dzisiaj głównie przez Facebooka mam kontakt z ludźmi, których tam poznałam. Gdyby nie ta strona pewnie nie byłoby to takie łatwe. Dzisiaj internet to moje główne narzędzie pracy, gdzie prym zdecydowanie wiedzie Instagram. To tu regularnie prowadzę swoje konto i kilka innych, mam najwięcej kampanii i chyba też na tej aplikacji znam się najlepiej. Od niej zaczęła się moja przygoda z blogowaniem.
Internet to też dla mnie morze inspiracji. Uwielbiam oglądać Pinteresta, który pozytywnie nakręca mnie do działania, robienia lepszych zdjęć i aranżacji. Można tam wyłapać fajne perełki blogowe i sklepy. Znajdziemy tam mieszkania z całego świata, takie które niekoniecznie są zaprojektowane od linijki i wyglądają jak pokoje hotelowe. Dobry design to coś, co jest w nas, a nie w perfekcyjnej aranżacji, którą proponują marki. Dla jednego będzie to stara komoda, która dostała drugie życie, dla innego najnowszy fotel od duńskiego producenta. To wszystko znajdziemy właśnie na Pintereście, jak i Instagramie. Jednak, staram się mieć do tego dystans, lubię mieć swój własny styl, a nie kopiować bezmyślnie pomysły innych. Niektórzy właśnie do tego używają internetu, ale to blokuje
kreatywność.
Sama nie mam zbyt wielu aplikacji. Niestety brakuje mi miejsca, ponieważ na swoim smartfonie mam tysiące zdjęć. Posiadam takie aplikacje jak: Instagram, Gmail, Canon Camera Connect do pobierania zdjęć z aparatu, Lightroom i VSCO Cam do edycji zdjęć, Tidal do słuchania muzyki i dwie aplikacje do tworzenia story na Instagrama. Na Instagramie obserwuję głównie profile wnętrzarskie, trochę znanych mi osób z małymi kontami i wiele osób, które poznałam podczas równych spotkań i kampanii. Wbrew pozorom to nie są powierzchowne znajomości, często mamy podobne problemy i pomagamy sobie. Bardzo lubię też niektóre profile zagranicznych sklepów, np.: Sezane czy Anthropologie, są to wesołe strony, które promują celebrację życia.
Jeżeli chodzi o strony www, to najczęściej przeglądam te dotyczące wyposażenia wnętrz, bo niebawem zaczynamy remont nowego lokum! Każdą wolną chwilę teraz spędzamy na rozmyślaniu jak je zaaranżujemy. Często szukam też rzeczy dla dzieci. Lokalnie odwiedzam natomiast najczęściej trojmiasto.pl, choć przyznam szczerze, że rzadko to robię. Wielu rzeczy dowiaduje się bezpośrednio z Facebooka i Instagrama, od znajomych. To chyba znak naszych czasów, że siedząc pół dnia w wirtualnych miejscach spotkań dowiadujemy się najwięcej o świecie. Czasami oglądamy Netflixa, ale to chyba tyle z rozrywek. Jak nie miałam dzieci to zdarzało mi się w coś pograć, ale już mnie to nie kręci.
Dzisiaj nie wyobrażam sobie świata bez internetu, bo straciłabym najlepszą pracę na świecie! (śmiech). Pamiętam jak studiowałam socjologię, gdzie mieliśmy przedmiot o nowych mediach. Wykładowca stwierdził wtedy, że home office to nasza przyszłość. Pomyślałam wtedy, że chyba oszalał, bo ja nigdy nie będę pracować w domu. Teraz nie wyobrażam sobie innego trybu pracy. Gdyby nie to, że tak wsiąkłam w ten świat, to nie wiem czy nawet odważyłabym się marzyć o miejscu, w którym jestem obecnie!