Amerykańska motoryzacja jest dla europejczyków tak odmienna jak Rzym od Londynu. Dla przykładu – nasz testowy Dodge Durango od dealera Auto-Mobil z Wejherowa. Jest to wielki SUV, który ledwo mieści się na trójmiejskich ulicach, ale w Stanach uchodzi on za samochód rodzinny średniej wielkości! Wyposażony jest w silnik o pojemności 5.7 litra, który generuje moc 360 koni, podczas gdy europejskie konstrukcje zaoferowały by z tej pojemności ponad 700 koni. No i zużycie paliwa, które przy spokojnej jeździe i cierpliwości kierowcy potrafi… „zejść” poniżej 20 litrów.  Zszokowani, ale zainteresowani? Zapraszamy do lektury! 

Dodge to marka będąca obecnie pod jurysdykcją grupy FCA, czyli najogólniej mówiąc – Fiata. W Polsce jeśli jest znana, to z modeli o sportowym charakterze, takich jak Viper lub Challenger. Tymczasem od niedawna w ofercie w naszym kraju znalazło się kilka modeli tej marki. W tym również SUV’a Durango, który posiada wiele cech charakterystycznych dla motoryzacyjnych przedstawicieli zza wielkiej wody. 

Jest to jak na europejskie warunki wielki samochód o uterenowionym charakterze, mogący pomieścić nawet 7 pasażerów. Pod maską, jak przystało na amerykański samochód, pracuje widlasty, wolnossący silnik 8-cylidnrowy o powalającej ekologów pojemności – 5.7 litra i mniej powalającej mocy, „zaledwie” 360 koni mechanicznych. Wyróżnia go styl i wrażenie jakie robi na ulicy, ale także stosunkowo atrakcyjna cena. 

Prezentowany w naszym teście Durango R/T kosztuje 289 899 zł, co jak na pojazd tej wielkości i z takim silnikiem wydaje się całkiem rozsądną kwotą. 

Jednak Durango to samochodowy indywidualista i przy jego zakupie trzeba zdecydować się na znaczne wyrzeczenia. 

Moc samochodu jest wystarczająca, Durango potrafi pozytywnie zaskoczyć sprawnie się poruszając, mimo ponad 2300 kg masy własnej. Okupiony jest to jednak horrendalnie wysokim zużyciem paliwa, które średnio oscyluje wokół 20 litrów. Z pomocą przychodzi tu instalacja gazowa LPG, którą tego typu silnik bez większych problemów jest w stanie zaakceptować, ale to wciąż bardzo duże koszty eksploatacji. 

Dodge zapewnia wysoki komfort, objawiający się przyjemnie miękką pracą zawieszenia i wyciszeniem, ale ilość miejsca w kabinie, jak na te wymiary zewnętrzne, wcale nie jest aż tak imponująca. Kuleje także wykończenie, którego nie można nazwać kiepskim, ale nie da się ukryć, że odstaje od tego, do czego przyzwyczaił nas europejski przemysł motoryzacyjny. 

Durango to gatunek samochodu na wymarciu. W dobie wszechobecnych ograniczeń proekologicznych, nie należy spodziewać się, że ten rodzaj pojazdów przetrwa. Przynajmniej w Europie. 

Póki jednak są one dozwolone, pozwalają cieszyć się motoryzacją jaką większość europejczyków zna tylko z opowiadań. Motoryzacją, która zapewnia niepowtarzalne doznania akustyczne, wizualne oraz poczucie wielkości i sianie postrachu na drogach. 

Zapewne jest w nim więcej szpanu niż technologii, ale to właśnie to czyni go wyjątkowym. Kiedy przejeżdża się przez miasto za kierownicą Durango, pewne sprawy przestają być istotne. Ten samochód, szczególnie w czarnym kolorze i z przyciemnionymi szybami powoduje, że nikt nie chce zadzierać z jego kierowcą – niezależnie od tego kto siedzi za kierownicą. Jeśli to lubisz – spróbuj się nim przejechać. Poczujesz to o czym piszemy!