Prawie 7000 koni mechanicznych i prawie 10 milionów złotych – taką moc i taką wartość ma 14 samochodów marki Mercedes Benz spod znaku AMG, którymi mieliśmy przyjemność jeździć w ramach AMG Performance Tour. Imprezę dla swoich klientów zorganizował trójmiejski dealer Mercedesa, firma BMG Goworowski. 

AMG – te trzy litery wzbudzają dreszczyk emocji u każdego fana motoryzacji. Symbol mocy, prędkości, wyśrubowanych osiągów i wszystkiego tego, co w motoryzacyjnym świecie można uznać za topowe. Na całym świecie inżynierowie z Affalterbach uchodzą za wybitnych ekspertów od silników – słyną nie tylko z ich projektowania, ale i z filozofii „jeden człowiek, jeden silnik”, która oznacza, że każda jednostka jest, niejako, ręcznie montowana przez jednego technika. Co ważne, inżynierowie AMG tak samo odważnie zabierają się za modyfikację kompaktowej klasy A, flagowej limuzyny klasy S, sportowego SLS-a, jak i monumentalnej G-Klasy. Rodzaj samochodu, wersja nadwozia nie mają znaczenia. 

Podczas tegorocznego AMG Performance Tour do dyspozycji była cała flota, od limuzyn, przez SUV-y, po sportowe AMG GTC. Najwięcej emocji wzbudzała rodzina klasy S. Modele S63 AMG były do dyspozycji w wersji sedan, cabrio i coupe. Cena każdego to ponad 1 milion złotych. 4-litrowy silnik V8 biturbo o mocy 612 KM pozwala rozpędzić dwutonową limuzynę do „setki” zaledwie w 3,5 sek. O spokój za kierownicą dba m.in. bardzo wydajny sportowy ceramiczny układ hamulcowy AMG (31.899 zł). Silnik ma system odłączania cylindrów, co pozwala zmniejszyć zużycie paliwa i emisję dwutlenku węgla. 

Wewnątrz, wszystkie modele klasy S wyposażone są w sportowe fotele AMG z funkcją pamięci i ogrzewania siedziska, wytłoczone emblematy na podłokietniku i przedniej konsoli środkowej, system nagłaśniający Burmester® High-End 3D Surround (24.300 zł) oraz analogowy zegar IWC. W wersji cabrio uwagę zwracają reflektory w technologii LED Intelligent Light System z kryształami Swarovskiego (12.851 zł). 

Wielkie wrażenie zrobił na nas również SL63 AMG cabrio. 585 KM pod nogą, otwarty dach, fantastyczny dźwięk wydechu – to była autentyczna radość z jazdy samochodem wartym ponad milion złotych. Szczególnie, gdy ustawi się auto w tryb Sport+. Układ kierowniczy mocno się usztywnia, serce mocniej zaczyna bić, bo czujesz, że wszystko zależy od Ciebie. Dajesz się porwać euforycznym odczuciom, bo skrzynia zmienia przełożenia w ułamku sekundy, auto staje się narowiste, a wydech strzela jak strzelba Johna Wayne’a. 

Po tych wrażeniach potrzebowaliśmy chwili by przyzwyczaić się do zupełnie innego samochodu. E53 to najnowszy model spod znaku AMG. Pod maską znajdziemy teraz podładowaną rzędową szóstkę generującą 435 KM i 520 Nm momentu obrotowego. Korzysta ona z systemu EQ-Boost, dorzucającego na chwilę dodatkowe 22 konie mechaniczne i 250 Nm momentu obrotowego przy maksymalnym wykorzystaniu jednostki napędowej. 

Na koniec zostawiliśmy sobie SUV-y. Do dyspozycji były modele GLC 63AMG, GLE 63AMG oraz GLS 63AMG. Lubimy duże samochody, nie dziwne więc, że z GLS-a nie chciało się wysiadać. Przy projektowaniu tego samochodu Niemcy jeńców nie brali. Nie ma tu miejsca na kompromisy. W środku można się poczuć jak w luksusowym apartamencie, zarówno pod względem wyposażenia, jak i przestrzeni. Jak jeździ? Pytanie retoryczne. Kwintesencja komfortu. Podwójnie turbodoładowana, widlasta ósemka o pojemności 5,5 litrów, zespolona z siedmiostopniowym automatem AMG 7G-Tronic napędza tą ciężką bestię w sposób dynamiczny, a maksymalna moc 585 koni mechanicznych daje kierowcy pewność i dużą dawkę adrenaliny.