ANETA KRĘGLICKA
UKŁADY NIE. PERFEKCJONIZM TAK
ANETA KRĘGLICKA
UKŁADY NIE. PERFEKCJONIZM TAK
Trudno znaleźć ją na Facebooku i Instagramie. Trudno, bo jak pojawi się to tylko gościnnie. Własnych profili nie ma. Mimo tego od wielu lat jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych, a do tego szanowanych i podziwianych Polek. Nie tylko za fenomenalną urodę, ale i za pomysł na życie, w którym codziennie udowadnia, że można być ikoną mody, stylu i jednocześnie zawodowo rozwijać się w zupełnie innych dziedzinach. Aneta Kręglicka, Miss Świata, przez wiele lat związana z Gdańskiem w rozmowie z Michałem Stankiewiczem opowiada m.in. o tym czemu unika social mediów, jakie cechy charakteru kierują nią w pracy, co sądzi o polityce rządu i Czarnym Proteście, czy podobają się jej powszechne zabiegi plastyczne, czy wreszcie o swoim nowym, zawodowym wyzwaniu.
Ciężko Cię znaleźć w social mediach. Nie masz swojego profilu ani na Instagramie, ani Facebooku. Szukałem teraz tam Ciebie, by zobaczyć co ciekawego słychać. A tutaj pusto…
Nie ma mnie, bo do tej pory nie miałam takiej potrzeby, żeby pozwolić ludziom być śledzoną. Otwieram się przed mediami wtedy kiedy mam ochotę i gdy mam coś do zakomunikowania. Może powinnam być na Instagramie ze względu na projekty modowe, które teraz realizuję, ale szukam pomysłu na to, bo fotografowanie wyłącznie swojego życia kompletnie mnie nie interesuje.
Nie pytałem o Anetę prywatną, ale zawodową. Dzisiaj ciężko prowadzić jakąkolwiek działalność bez takich narzędzi jak FB, Instagram.
Dlatego dojrzewam pomału do tego. To trwa, bo szukam sposobu jak to zrobić, by to było mądre i fajne. Może będę promować innych ludzi, takich, których nie promuje się na co dzień, bo w tym szaleństwie fejsbukowo – instagramowym promuje się często ludzi niewartościowych…
No niestety, taka rzeczywistość, że przebija się ten co najgłośniej krzyczy albo po prostu się obnaży, nie tylko psychicznie, ale fizycznie.
Coraz częściej to dotyka fajnych ludzi, czy artystów. Każdy wie wszystko, bo wszyscy się oglądają, śledzą swoje profile i komunikują się w ten sposób. Natomiast tak naprawdę, te upubliczniane rzeczy w większości powinny być prywatne.
W dzisiejszych czasach to wielki komfort nie być w social mediach i jednocześnie skutecznie działać w szeroko pojętym showbiznesie.
Pewnie tak. Jak już wspomniałam, wkrótce nastąpi mój przełom z Instagramem. Zawsze dostawałam wiele propozycji zawodowych związanych ze światem mody, ale dopiero teraz jak zrobiłam swoją pierwszą kolekcję odzieżową, to powiedziałam - ok, może to jest ten moment. Często mówią o mnie modelka i miss świata. Modelką byłam krótko, raczej epizodycznie, mam swoją pracę zawodową poza modą, o której zresztą mało mówię i nie potrzebuję mówić z uwagi na klientów. Ani im, ani mi na tym nie zależy. To są firmy spoza branży mody i urody. Natomiast mój nowy projekt modowy to może być ten moment do pokazania się na Instagramie. Szukam pomysłu.
Wspomniałaś o tytule Miss Świata. Odżegnujesz się od niego, czy odwrotnie – korzystasz z niego?
W dalszym ciągu jestem z nim kojarzona, mimo upływu lat.
1989 rok. To było duże wydarzenie w szarym PRL-u. Kiedyś słyszałem takie zdaniem rzucone żartobliwie, że były dwa ważne wybory, które dały radość Polakom – wybór Karola Wojtyły na papieża w 1978 roku i ponad dekadę później Anety Kręglickiej na Miss Świata.
Tak, też to słyszałam (śmiech). To były takie czasy, że naprawdę nic się w Polsce nie działo. Dzisiaj stale mamy show. Wtedy rozrywką był festiwal w Sopocie, festiwal w Opolu i wybory Miss Polonia, a co dopiero mówić o Miss Świata. Czas minął, a ja do dzisiaj jestem tą nieśmiertelną, jedyną Polką z tym tytułem. Kiedyś się faktycznie od tego odżegnywałam, bo chciałam być traktowana poważnie, a to wydawało mi się, że jest tylko konkursem na urodę. Dzisiaj wracam do tego z sentymentem.
Uciekałaś od tytułu, bo chciałaś udowodnić, że jesteś dobra w czymś innym?
Założyłam jedną z pierwszych agencji reklamowych w Polsce i mimo braku doświadczenia chciałam być poważnie traktowana. Konkurowałam z zachodnimi agencjami, które prowadzone były przez ekspertów z dużym doświadczeniem. A ja byłam młodą dziewczyną z rocznym doświadczeniem w… podróży. No, ale byłam pracowita i wyczekiwałam chwili, by równo z nimi startować w przetargu. Cierpliwość i determinacja opłaciły się. Zależało mi, żeby wzmocnić się wizerunkowo zawodowo, a nie wciąż żyć historią konkursu. Raz lepiej, a raz gorzej się to udawało, bo gdziekolwiek szłam to i tak byłam najpierw rozpoznawana dzięki konkursowi, co może nie było nieprzyjemne, ale czasami deprymujące.
Prowadziłaś agencję reklamową, jesteś właścicielem firmy produkującej filmy, ukończyłaś dwa fakultety. W której sferze najlepiej się odnalazłaś?
Myślę, że generalnie w kreacji i produkcji. W produkcji filmów występuję jako współwłaściciel obok mojego męża reżysera Macieja Żaka, ale to jest przede wszystkim jego pole działania. Jestem kreatywna, znam się na produkcji eventów, robiłam duże kampanie reklamowe, społeczne, produkowałam filmy reklamowe, wprowadzałam wiele marek na rynek polski, ostatnio zajmuję się głównie strategią komunikacji marek. Jestem poukładana, systematyczna, precyzyjna. Bardzo lubię rozwijać tę swoją wyobraźnię kreatywną. Co do mody - tylko ją lubiłam i potrafiłam się przyzwoicie ubrać.
Ale z tej mody żyłaś przez cały ten czas?
Żyłam przede wszystkim z mojej firmy.
Ale bycie modelką, twarzą, ambasadorką to też jest praca zawodowa.
Traktuję to lżej, to są takie rzeczy, które do mnie przychodzą, na nich nie buduję swojej kariery zawodowej. Rozważam, czy rzeczywiście to jest dla mnie dobre. Dbam o wysoką wartość mojego wizerunku. I to mi się udaje. Jest stabilny, nie wiąże się z żadną aferą, za to głównie z markami premium i luksusowymi. Teraz pojawiają się propozycje, które nie wiążą się już tylko z użyczaniem wizerunku, ale też z projektowaniem. Tego typu współpraca interesuje mnie najbardziej. Od czterech sezonów samodzielnie projektuję buty, a od dwóch - odzież.
Chodzi o markę LAF i markę Badura, której jesteś ambasadorką?
Tak, właśnie zaprojektowałam dwie autorskie kolekcje dla marki LAF, jedna na sezon wiosna - lato 2018 została zaprezentowana na pokazie w Warszawie. Kolekcję zimową zobaczymy prawdopodobnie pod koniec września. Od czterech sezonów projektuję też buty dla Badury. Ostatni czas poświęciłam szczególnie marce LAF, bo była to bardzo intensywna praca – zarówno kreatywnie, ale też fizycznie. Kolekcja jest bardzo moja, bo tożsama z moim stylem. Kocham minimalizm. Cenię prostotę. Nie kupuję rzeczy zbędnych, nie opakowuję się dobrami luksusowymi po to tylko, żeby je mieć. Więc gdy dostałam propozycję to powiedziałam sobie, że zrobię tylko kolekcję zgodną z moim stylem, który jest doceniany i jest przywoływany przy różnych okazjach. Zaprojektowałam klasykę z odrobiną nonszalancji. Naszą wspólną filozofią jest tworzenie rzeczy na lata, ponadczasowej formy z dobrej jakości tkanin. W kolekcji panuje głównie biel i czerń, trochę błękitu. Natomiast na pokaz przygotowaliśmy kilka sylwetek bardziej widowiskowych, bo tam pokazuje się kreatywność projektanta.
Będą kolejne kolekcje?
Tak. Będą też kolejne. Grupa P&V, z którą podpisałam kontrakt pracuje w kalendarzu światowym, kolekcje przygotowywane są co najmniej z 6 miesięcznym wyprzedzeniem przed danym sezonem.
Jaki jest Twój udział w procesie tworzenia? Znani i lubiani dają najczęściej nazwisko i na tym koniec. A Ty siadłaś i od razu zaczęłaś rysować te stroje?
Zawsze projekty wykonuję samodzielnie. Nie podpisałabym się swoim nazwiskiem pod czyjąś pracą. Oczywiście za mną stoi cały zespół ludzi, którzy są fachowcami na każdym etapie produkcji. Partnerzy dali mi dużo swobody i nie ingerowali w moje projekty. Powstała linia premium, dla kobiet wyrafinowanych, interesujących się modą, które inspirują się moim stylem.
Masz opinię silnej osobowości…
Mam. I do tego jestem bardzo autorytarna, ale to zawsze robię z myślą o kliencie, nie o sobie. Nie lubię też słuchać uwag, bo robię rzeczy na sto procent.
Czyli krytykę źle znosisz?
Źle. Dlatego staram się być perfekcjonistką.
To takie nieludzkie trochę…
Tak jestem skonstruowana, po prostu tak mam …
Nie masz żadnych słabości?
Mam, pewnie, że mam.
Mówię o pracy, a nie życiu prywatnym.
Jestem zawsze wzorowym pracownikiem każdego miesiąca. Taki typ. I to nie jest to, że ja zamęczam kogoś sobą, po prostu przychodzę i pracuję. Najważniejszą rzeczą, której pilnuje jest jakość.
Słucham co mówisz i zastanawiam się – jak się odnajdujesz z takim charakterem, wiedzą, dorobkiem w świecie, który nie do końca jest kojarzony nazwijmy to - z erudycją i filozofią, a raczej selfie na FB, czy Instagramie.
To nie jest tak, że ja wszystkich znam i też nie jest tak, że z wszystkimi poklepuje się po ramieniu. Na co dzień interesuje mnie moja praca zawodowa, moja firma i działania strategiczne. Żyję w swoim zawodowym świecie, publicznie pojawiam się tylko wtedy, kiedy jestem związana z projektem marki, z którą współpracuję lub z sympatii do moich znajomych projektantów. Resztę imprez unikam. Po godzinie, dwóch już mnie nie ma. Wszystko jest podobne, środowisko to samo. Jest naprawdę niewiele osób, z którymi jestem w tym środowisku w bliższych relacjach i przy których mam ochotę się zatrzymać.
Wiele lat temu pytałem Ciebie o politykę. Nie angażowałaś się. Coś się zmieniło?
Nie. Przy okazji ostatnich wyborów ktoś znów do mnie dzwonił. Wcześniej dostawałam wiele propozycji od PO. Zawsze odmawiałam.
Z propozycjami kandydowania, czy wsparcia?
Kandydowania, najpierw na posła, później na senatora. Ale mnie to kompletnie nie interesuje. Jestem ideowcem, nie jestem układowa, a polityka to układy. Nie potrafiłabym funkcjonować w takim środowisku choć nie twierdzę, że w polityce nie ma ludzi uczciwych i zaangażowanych. To nie tak.
Śledzisz trwający spór polityczny i światopoglądowy?
Najbardziej mnie boli to, że tak jak nie ma kultury w biznesie, tak też nie ma kultury w polityce. Strasznie mnie boli jak granice są przekraczane, nie potrafimy normalnie rozmawiać, polemizować, mając naprawdę skrajne poglądy. Od razu się obrażamy, ubliżamy sobie, nie mając merytorycznych argumentów. Nie chciałabym być w takiej sytuacji.
Politykiem niezmiennie nie chcesz być. To może warto zabrać głos na wiecu, wystąpić publicznie, wyrazić swoje poglądy?
Niestety, zdecydowanie nie jestem typem aktywistki. Nie mam Facebooka, więc nie zawsze mogę spontanicznie poprzeć akcję, której sekunduję. Nie lubię też udzielać wywiadów z ręki na tematy społeczne czy polityczne, bo nie mam nad tym żadnej kontroli. Boję się jak to zostanie puszczone, jak zmontowane, dlatego unikam wypowiedzi z tzw. „łapanki”. Zauważyłam oczywiście, że przez to nie ma mojego głosu, często w ważnych sprawach, między innymi też z tego powodu coraz częściej myślę o Instagramie.
To teraz krótko, jakie są poglądy Anety Kręglickiej? Popierasz akcje typu Czarny Protest?
Tak.
Jesteś przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego?
Jak najbardziej. Pomijając wiele innych kwestii, zwolennicy zaostrzenia nie rozumieją nawet tego, że chore dziecko w pewnym momencie traci rodziców, zostaje samo, idzie do opieki społecznej. Na początku rodzice chcą wychowywać dziecko chore, ale co dalej? O tym się nie myśli. Nie każda kobieta jest heroiną, tego też nie bierze się pod uwagę, a psychika to wielka siła, ale też wielka niewiadoma.
To sprawa tylko kobiet?
Oczywiście chodzi o obojga rodziców i jeżeli to jest świadome małżeństwo, to wiadomo, że razem podejmują takie decyzje. Tylko w pierwszej kolejności to dotyka matki, która przez dziewięć miesięcy żyje ze świadomością, że nosi w sobie chore dziecko, które albo będzie nieuleczalnie chore, albo zaraz po porodzie umrze. Zmuszanie jej do takiego heroizmu jest dla mnie nieludzkie.
Jak oceniasz działalność na polu społecznym obecnego rządu? 500+ i kolejne programy socjalne?
Nie można zaprzeczyć, że są to pozytywne inicjatywy. Ostatnio mówi się też o dofinansowaniu wyprawki szkolnej dla dzieci. Znakomicie tylko, czy nas rzeczywiście na to stać?
Czy jako podatnik zgadzasz się na to płacić?
Godzę się na 500+, jeśli to ma poprawić byt rodzinom biednym, wielodzietnym, które faktycznie wydadzą te pieniądze na poprawienie swojej sytuacji życiowej, w tym chcę partycypować. Musi być jednak konkretna kontrola tego systemu i ewentualnych nadużyć.
Wróćmy jeszcze do lżejszego tematu, który na pewno intryguje wiele kobiet. Do Ciebie samej. Co trzeba robić, żeby tak wyglądać?
Ale daj spokój…
Dieta czy sport?
Ja higienicznie żyję.
Czyli standard: dieta, sport i spanie?
Żyję higienicznie. Nie piję, a jak już to rzadko, wino czerwone, białego raczej nie. Nie palę. Sport uprawiam, regularnie ćwiczę, biegam co drugi dzień godzinę, ćwiczę na siłowni. Jestem aktywna i jak moja głowa pracuje, to wpływa na fizis. Podejrzewają mnie o jakieś operacje plastyczne, naprawdę żaden jeszcze skalpel mnie nie dotknął i myślę, że chyba nie dotknie, bo strasznie się boję wszelkich radykalnych cięć.
Ale korzystasz z tego co daje współczesna kosmetyka i nauka?
Oczywiście, że korzystam. Moim ulubionym zabiegiem jest mezoterapia oraz masaże. Wbrew jednak temu, co może inni sądzą, nie spędzam czasu tylko w gabinetach kosmetycznych. Dwa razy do roku staram się zrobić dla siebie coś więcej i wtedy mobilizuję siły do regularności, a tak, jak raz w miesiącu uda mi się pójść na jakiś zabieg kosmetyczny, to jest sukces i nie ma w tym żadnej kokieterii. Najczęściej robię manicure (śmiech).
Czyli wszystko co jest nieinwazyjne?
Zupełnie nieinwazyjne. Największą inwazją na jaką sobie pozwalam to właśnie wspomniana mezoterapia igłowa – niestety dosyć bolesna, więc nie pędzę na nią, jak na skrzydłach. Na co dzień opiekuje się mną dr Maria Noszczyk, najdelikatniejsza pani doktor, jaką znam, która czuwa nad moją skórą i jej kondycją.
To znów nieco pod prąd, bo dzisiaj ingerencja w urodę jest już powszechna, a próg wiekowy systematycznie się obniża, przez co widzimy coraz gorsze efekty. Zastanawiam się tylko - komu może się to podobać?
Wiesz, znam kobiety, które to robią dla mężczyzn.
A nie dla innych kobiet? Albo z powodu innych kobiet?
Dla niektórych kobiet mijający czas jest trudny. I znowu wracamy do psychiki, u każdego wygląda to inaczej. Osobiście u siebie nie zauważyłam szczególnej histerii, podchodzę do biologii bez paniki, natomiast zauważam kobiety, które nie mogą sobie z tym poradzić. Próbują czas zatrzymać na siłę, a tego się po prostu nie da zrobić, niestety. Później pojawia się problem uzależnienia od zabiegów i wtedy najczęściej efekt bywa opłakany.
Mówisz o walce z czasem, co w jakiś tam sposób jest wytłumaczalne, a mi chodzi o inny problem – czemu młode kobiety zmieniają twarz, usta? I nie ma to nic wspólnego z procesem starzenia.
Obserwują Instagrama, obserwują Facebooka, obserwują gwiazdki, które z brzydkich kaczątek nagle stają pięknymi dziewczynami, jak Kardashianki. Choć według mnie z naturalnym pięknem to nie ma nic wspólnego. Przypominają sztuczne lalki podobne do siebie, ale może dla niektórych pań to jest ideał urody, no cóż są gusta i brak gustu.
To jednak jest ta siła social mediów, które narzucają kanon współczesnej urody.
Niestety, tak dokładnie jest.
Ostatnie pytanie. Planujesz powrót do Trójmiasta?
Nie wiem, gdzie kiedyś mnie poniesie. Czekam aż syn wyfrunie z domu na studia i wtedy być może zmienię miejsce zamieszkania. Myślę, że na razie polskie morze to będzie jeszcze przez jakiś czas miejsce, do którego będę często wracać. Moja mama tu mieszka. Włochy są moim ulubionym miejscem na ziemi i tam jeżdżę kilka razy w ciągu roku. Na pewno będę sporo podróżować.