TRÓJMIEJSCA to stały cykl magazynu Prestiż, w którym znani i lubiani opowiadają o swoich ulubionych miejscówkach, głównie tych trójmiejskich, ale nie tylko. Ulubione restauracje, puby i kluby? Najlepsze miejsca na śniadanie i spacer? Miejsca, które przywołują wspomnienia... o tym wszystkim rozmawiamy z ciekawymi mieszkańcami Trójmiasta. Tym razem o miejscach, do których wraca z sentymentem oraz o tym, gdzie są: najlepsza pizza i lody opowiada aktor i piosenkarz - Marek Kaliszuk.
Urodziłem się w Olsztynie, ale doskonale pamiętam moją pierwszą podróż do Trójmiasta. Miałem wówczas jakieś 8 lat i razem z tatą pojechaliśmy do Gdyni, aby kupić części samochodowe. Wtedy, po raz pierwszy zobaczyłem morze. Wychowywałem się w otoczeniu jezior, ale morze zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Pomyślałem wtedy, że fajnie byłoby tu kiedyś wrócić. I udało się, ponieważ przyjechałem do Gdyni na studia.
Po raz drugi, z Gdynią spotkałem się podczas wycieczki klasowej do Teatru Muzycznego. To była trzecia klasa liceum, a wybór dalszej drogi życiowej zbliżał się nieubłaganie. I chociaż uczyłem się w klasie o profilu matematyczno-fizycznym, na pierwszym miejscu zawsze była muzyka. Gdy przekroczyłem próg Teatru Muzycznego zrozumiałem, że chciałbym szkolić się w kierunku wokalno-aktorsko-tanecznym. Wybór padł właśnie na Studium Wokalno-Aktorskie im. Baduszkowej.
Życie studenckie w Trójmieście było pełne zmian, zwłaszcza tych związanych z miejscem zamieszkania. Najpierw mieszkałem na stancji w Gdyni Obłużu. Następnie, przeniosłem się na Wzgórze św. Maksymiliana. Wynajmowaliśmy tam małe mieszkanie w starej kamienicy, po studencku, mieszkało nas sześcioro na dwóch pokojach. Później były jeszcze: ul. Abrahama w samym centrum, ul. Witomińska (Hotel Aktora) oraz Osiedle Zamek na Pustkach Cisowskich. Na końcu tej drogi zakupiłem własne mieszkanie w Gdyni Leszczynkach.
Dzisiaj mieszkam w Warszawie, ale lubię wracać do Trójmiasta. Aktualnie nagrywam płytę w trójmiejskim studio Custom 34. Często przyjeżdżam tutaj również ze względów zawodowych, gdy akurat gram spektakl. Latem, lubię wpaść nad morze na weekend. Spotkać mnie można: na Bulwarze w Gdyni, na Skwerze Kościuszki, w Redłowie albo na molo w Orłowie. Lubię tam spacerować. Ostatnio biegałem na trasie z Grabówka do Leszczynek. W tych okolicach jest kładka nad zjazdem z obwodnicy, gdzie lubię przystanąć i popatrzeć na panoramę miasta. Jeżeli jednak musiałbym wskazać najpiękniejsze miejsce w okolicy, zdecydowanie wybrałbym Cypel Rewski.
Nie wyobrażam sobie przyjazdu do Gdyni bez odwiedzenia małej pizzerii przy ul. Świętojańskiej o nazwie Gdynianka. Kiedy przyjechałem tutaj na egzaminy wstępne do Studium Wokalno-Aktorskiego, poszliśmy z rodzicami właśnie do tej pizzerii. Mam do tego miejsca ogromny sentyment i zawsze zamawiam moją ulubioną pizzę mieszaną z kiełbasą. Jeżeli lody to tylko w kultowej lodziarni Mariola przy ulicy Ejsmonda. Jest to rodzinna manufaktura z dużymi tradycjami i te lody są po prostu pyszne! Uwielbiam wanilię, słony karmel i owoce leśne.
Na studiach często chodziłem do Bistro Kwadrans. Lubiłem też Bar Mleczny Słoneczny. Było smacznie i tanio, w sam raz na studencką kieszeń. Pamiętam, że najczęściej zamawiałem kotlety z jajka albo naleśniki z twarogiem oraz pyszny kompot. Za rybami nie przepadam, lubię jedynie dorsza. W smażalni ryb Nemo serwują świeżego, smacznego i niedrogiego dorsza.
Studenckie imprezy najczęściej organizowaliśmy w samym teatrze (śmiech). Gdy mieliśmy próby do późna, bawiliśmy się w salach teatralnych. Czasami spotykaliśmy się na Kamiennej Górze, gdzie odbywała się tzw. „Fuksówka”, czyli teatralna tradycja „przeczołgania” pierwszego roku (śmiech). Wszystko odbywało się w świetnej, koleżeńskiej atmosferze, a głównym celem tych imprez była integracja. Na piwko chodziliśmy do Desdemony. Znajomi nawet zorganizowali mi tam urodzinowe przyjęcie-niespodziankę.
Sopot odwiedzałem rzadko, bo był dla mnie wówczas nieosiągalny cenowo. Gdańsk z kolei był za daleko, ale kilkukrotnie bawiliśmy się w klubie Politechniki Gdańskiej Kwadratowa. Bardzo lubię Warszawę, ale często tęsknię za morzem, otwartą przestrzenią i powiewem świeżego powietrza. Dlatego lubię tu wracać.